Ford Ka+ 1.2 TI-VCT 85 KM Trend Plus | TEST

Pięć dni, trzech redaktorów - w nietypowy sposób postanowiliśmy sprawdzić Forda Ka+. Oto zbiór naszych opinii na temat tego auta.

"Przyznam szczerze, że pierwsze zdjęcia i informacje dotyczące nowego Forda Ka+ nie napawały mnie optymizmem. W porównaniu do poprzednika (z którym w sumie łączy go tylko nazwa) zdawał się być wyraźnym krokiem do tyłu - głównie w kwestii stylistyki. Pierwsze spotkanie "na żywo" co prawda nie było złe, ale w mojej opinii Ka+ jest wyjątkowo nijakie z wyglądu. Paradoksalnie może to być jego zaleta - wszak na dobrą sprawę Ka+ celuje w zupełnie innych konkurentów niż znane nam dotychczas Ka.

W Fordzie Ka+ czuć budżetowy charakter. Jest on jednak skutecznie maskowany przez wiele dodatków zwiększających komfort podróżowania. Przykłady? Mamy tutaj system Sync (co prawda zapożyczony z poprzedniej Fiesty, ale jest), klimatyzację automatyczną, podgrzewane fotele (w opcji) czy elektrycznie sterowane wszystkie szyby. Wszystkie te dodatki o dziwo nie podnoszą drastycznie ceny - w zasadzie kompletnie wyposażone Ka+ wciąż nie jest droższe od Dacii Sandero, którą to można uznać za najbliższą konkurencję.

Mając do wyboru te dwa auta, bez chwili zastanowienia skierowałbym się do salonu Forda. Dlaczego? Moim zdaniem Ford, pomimo południowoamerykańskich korzeni, oferuje znacznie przyjemniejsze wnętrze i nieco lepsze spasowanie plastików w kabinie. Fotele są stosunkowo wygodne, a znalezienie dogodnej pozycji za kierownicą (nawet przy regulowanej tylko w jednej płaszczyźnie kolumnie kierowniczej) to żaden problem problem. Wnętrze stanowi zlepek elementów, które znamy z innych modeli tej marki. Zegary, przełącznik elektrycznie sterowanych lusterek - to wszystko było już w starszych modelach Forda. Wiele elementów pamięta jeszcze lata 90-te. Cięcie kosztów? To pewne, choć trudno się do tego przyczepić, wszak Dacia również korzysta z wielu elementów ze starszych Renault. Całość prezentuje się jednak zadziwiająco dobrze i może przypaść do gustu. Ka+ rozpieszcza także niemałą liczbą półek i uchwytów na kubki - są aż cztery, wszystkie ulokowane na tunelu środkowym. Na tylnej kanapie z kolei dwójka pasażerów spokojnie pokona krótką podróż (na dłuższą ich nie zabierajcie). Bagażnik? Jedna walizka zmieści się bez problemu, choć mocowanie kanapy wnikające do przestrzeni bagażowej to wyjątkowo słaby element.

Problematyczną kwestią jest silnik, który może i zapewnia przyzwoite osiągi (jak na takie auto), ale konsumuje zdecydowanie zbyt dużo paliwa. W mieście naprawdę ciężko jest zejść poniżej 8,4 litra. Układ kierowniczy jest bardzo mocno wspomagany i nie należy do najbardziej precyzyjnych. Zawieszenie również dalekie jest od “europejskich” modeli Forda - Ka+ wyraźnie przechyla się w zakrętach, zaś na poprzecznych nierównościach delikatnie podskakuje. Trudno nazwać go samochodem, który lubi szybką jazdę - jest to auto stricte miejskie, najlepiej czujące się w zatłoczonych centrach. Wtedy też można docenić przyzwoitą zwrotność i kompaktowe wymiary, pozwalające na wciśnięcie się w niewielkie luki na parkingach. Osoby z większymi stopami będą również marudziły na niewielką odległość pomiędzy pedałem sprzęgła i hamulca - łatwo jest tutaj "zderzyć się" nogami.

W mojej opinii Ford Ka+ to doskonała propozycja dla osób, które poszukują prostego i taniego auta do poruszania się po mieście, bez rezygnacji z przyzwoitego wyposażenia zwiększającego komfort użytkowania. Na tle Dacii Ford - mimo wszystko - zdaje się być zdecydowanie bardziej dopracowaną i przyjazną kierowcy konstrukcją. Może i nie rozpieszcza, ale oferuje dobre wyposażenie za rozsądne pieniądze."

Autor: Maciej Kuchno

 

"Wprowadzanie na wymagający europejski rynek samochodu o brazylijskim pochodzeniu wiąże się ze sporą odwagą. Dlatego debiut Forda Ka+ może wydawać się równie dziwny, co dość oryginalna stylistyka samochodu. I dlatego podchodziłem do „Plusa” z dużą dozą niepewności. Jednak gdy zajrzałem do środka okazało się, że to całkiem normalny samochód. Prawie. Ale generalnie, jak na wóz budżetowy, robi pozytywne wrażenie. Ma wszystko to, co „normalne samochody”. Plastiki są twarde, ale nieźle spasowane. Wyposażenie kompletne – czujniki parkowania, automatyczna klimatyzacja, grzanie foteli, o dziwo nieźle grające audio, cztery elektrycznie sterowane szyby. Fakt, dużej nawigacji raczej w nim nie dostaniemy nawet za dopłatą, ale poza tym – bardzo przyzwoite wrażenie. Dużo mniej budżetowe niż np. w przypadku Dacii Sandero. Ma też więcej materiału na boczkach drzwi niż wiele droższych samochodów – okolice łokcia są „miękkie” nawet z tyłu.

Gdzie się więc podziały oszczędności ? Kiedy już myślałem, że udało się zrobić samochód doskonale warty swojej ceny, postanowiłem zrobić to, co zrobi z nim 90% użytkowników. Pojechać na duże zakupy. I nagle okazało się, że dostęp do bagażnika jest mocno utrudniony. Po pierwsze, z zewnnątrz otwierany jest wyłącznie z kluczyka (dwoma naciśnięciami przycisku). Po drugie, nie ma klamki, tylko lekko wygiętą blachę klapy, bez żadnego uchwytu. Średnio to wygodne. Po trzecie, nawet tylna półka nie jest zamocowana na stałe, trzyma się tylko na gumkach prowadzących do pokrywy. Co jak co, ale w tego typu samochodzie wygoda korzystania z kufra jest dość ważna. Dla wielu ludzi to jedyny samochód i często będą używać akurat tej jego funkcji. Znacznie częściej niż poruszać się nim z prędkością większą niż 120 km/h. I bardzo dobrze, bo Ka+ zachowuje się wtedy niezbyt stabilnie. Jest nerwowe w zachowaniach i podatne na boczny wiatr. Co jest dość dziwne, bo przy niższych prędkościach wóz jest bardzo przyjemny. Układ kierowniczy, choć nie jest idealny, o wiele lepiej niż w wielu droższych konstrukcjach przekazuje informacje o tym, co dzieje się z kołami, a wysokie zawieszenie jest wystarczająco komfortowe, żebyśmy nie musieli narzekać na progi zwalniające, ubytki i tory tramwajowe. Z drugiej strony, po co rozpędzać się bardziej, skoro silnik o mocy 85 KM wcale nie lubi dynamicznej jazdy? Czterocylindrowe 1.2 wymaga wysokich obrotów, żeby wykrzesać z niego jakąś dynamikę, a i przekroczenie 4 – 5 tys. nie powoduje nagłej poprawy elastyczności i przyspieszenia. To samochód dla ludzi, którzy się nie spieszą. Jest za to nieźle wyciszony, więc nawet na drodze ekspresowej można jechać bez problemu te 120 – 130 km/h (jest limiter i tempomat na wyposażeniu). Zwłaszcza, że wóz jest całkiem wygodny. Znalazło się nawet miejsce na niewielki podłokietnik dla kierowcy (w nowej Micrze tego nie dostaniecie). Fotele są całkiem przyjazne, a „taboretowa” pozycja za kierownicą o dziwo nie przeszkadza, a nawet cieszy. Do tego mnóstwo miejsca nad głową, a jeśli nie mówimy o wysokich osobach, to nawet z tyłu będzie całkiem wygodnie.

Ka+ nie jest strzałem w stopę. Jest o dziwo całkiem niezłym samochodem. Brakuje mu nieco lepszej stabilności przy wyższych prędkościach, a także dynamiczniejszej jednostki napędowej. Poza tym, niemal kompletnie nie widać po nim oszczędności. A, no i klamka bagażnika z możliwością otwierania go. Drobiazg, a ile by zmienił. Tak czy inaczej, wolałbym Ka+ niż np. Dacię Sandero."

Autor: Marcin Napieraj

 

"Uczciwa propozycja? Z pewnością. Konkurencyjne Sandero, choć stosunek ceny do możliwości ma dobry, Fordowi może pozazdrościć jednego – bardzo zgrabnego ukrycia swojego budżetowego charakteru. Skąd nasze ciągłe porównania do Dacii? Powód jest prosty. Niemal wszystkie tanie auta segmentu B na naszym rynku to sedany. Fiat Tipo Hatchback i Skoda Rapid Spaceback to z kolei auta o klasę większe, a więc jedynym konkurentem małego Forda pozostaje rumuńsko-francuski produkt.
Pierwsze wrażenie? Niezłe. Właściwie, poza małymi „kółkami” i bardzo ubogim w detale tyłem nadwozia (niesamowicie szybkim w myciu), Ka+ nie najgorzej wpasowuje się w gamę producenta. Podobnie jest we wnętrzu, które na pierwszy rzut oka tylko poprzez fotele zdradza, z jakim autem mamy do czynienia. A te, co ciekawe, poza wąskimi siedziskami, okazują się całkiem wygodne. I podgrzewane! No właśnie. Wyposażenie naszego egzemplarza jest dość bogate, ale ma pewne braki, których nie uzupełnimy nawet za dopłatą. Automatyczne światła, nawigacja – tego nie znajdziemy. Są za to elektrycznie składane lusterka, tempomat, automatyczna klimatyzacja i naprawdę nieźle grające audio. Czyli, w gruncie rzeczy, do szczęścia brakuje naprawdę niewiele.
Bardzo przyjazne w mieście okazuje się zawieszenie, które dzielnie znosi wszelkie progi zwalniające, dziury i wyboje. Mimo pierwszego wrażenia, które podpowiadało raczej spokojną jazdę, podwozie okazało się też całkiem niezłe w szybko pokonywanych zakrętach. Nadwozie „wykłada” się niemal od razu, ale pewnej granicy przechyłu zwyczajnie nie chce przekroczyć, dając dość pewne odczucia. Przy miejskich prędkościach nie brakuje także precyzji w układzie kierowniczym. Sytuacja zmienia się diametralnie dopiero po przekroczeniu około 120 km/h, o czym wspomnieli koledzy.
Największą bolączką Ka+ wydaje się być silnik, który do 2 tys. obrotów nie wykazuje żadnych chęci do rozpędzania ważącego niespełna tonę auta, a naprawdę „ciągnąć” zaczyna od około 3-3,5 tysięcy, akcentując ten fakt lekkim warkotem. Zużywa przy tym sporo benzyny. Spieszący się przedstawiciel handlowy bez problemu dojdzie w mieście do 9, a nawet 9,5 l/100 km. Swoją drogą, komputer pokładowy ma dość dziwną przypadłość – za każdym razem startuje w pozycji całkowitego przebiegu, a nie ostatnio przez nas wybranego widoku. Na szczęście jego obsługa jest banalna.
Tego samego nie można powiedzieć o systemie multimedialnym SYNC pierwszej generacji, który znacznie ustępuje zastosowanemu w Dacii. To główny, poza mniejszym bagażnikiem, zarzut na tle Sandero. Z dziwnych przypadłości (których u konkurenta było sporo), zwróciłem uwagę tylko na dwa – grzejącą się po stronie kierowcy konsolę centralną oraz brak przycisku otwierania na klapie bagażnika. Koniec końców, znaleźliśmy go po lewej stronie deski rozdzielczej. Swoją drogą, ta kryje w sobie ciekawy schowek, do którego dostęp uzyskamy tylko przy otwartych drzwiach. Samych niedoróbek jest jednak niedużo, a auto sprawia naprawdę dobre ogólne wrażenie. W dodatku widnieje w cenniku ze sporym, ponad 10-procentowym rabatem, zatrzymując cenę droższej wersji na bardzo rozsądnym poziomie 41 900 złotych. Zainteresowani?"

Autor: Dominik Kopyciński

Podsumowanie

Na pierwszy rzut oka w Fordzie Ka+ nie ma nic interesującego. Nic bardziej mylnego - pod skromnym i dość nijakim wizualnie nadwoziem kryje się naprawdę dobre budżetowe auto. Jeśli poszukujecie dość taniego i prostego auta, to w tej chwili na rynku nie ma lepszej propozycji. Nawet sprawdzona Dacia Sandero, co podkreślił każdy z nas w tym teście, nie jest tak przyjemna jak mały Ford. Ceny? Podstawowa wersja Trend startuje z poziomu 37 900 zł (w aktualnie obowiązującej promocji). Za to znacznie ciekawszą odmianę Trend+ (z klimatyzacją, radiem z bluetoothem i aluminiowymi felgami) dostaniecie już za 41 900 zł (także w promocji). Tak wyposażony samochód jest w zupełności wystarczający. Jeśli jednak zapragniecie dodatków z testowego egzemplarza, czyli wszystkich dostępnych opcji, to musicie wyłożyć na stół nieco ponad 55 tysięcy złotych.