Ford Transit MWB 140 Trend 4x4

O kierowcach furgonetek mówi się, że są najszybsi na drodze. Często tak jest, że 'biała furgonetka' okupując lewy pas, wyprzedza wszystko i wszystkich, bijąc kolejny rekord trasy Warszawa - Kraków czy Szczecin - Wrocław. Nasza nie jest biała, jest za to mocno 'dopasiona', nietypowa i... szybka.

O stanie polskich dróg wypowiadał się ostatnio red. Kołodziejczyk, pisząc o dostawczym Loganie. O ciężkim życiu dostawcy red. Niezgoda w teście VW Caddy, a ja, męcząc Logana pickup, dowodziłem jego wyższości nad napędzanym na cztery nogi uparciuchem. Ciężko jest napisać ciekawy tekst o "wole roboczym". W przypadku "dorosłego" dostawczaka, jakim jest Ford Transit, sprawa nie jest wiele prostsza. Zwłaszcza że wraz z VW Transporterem to legenda w klasie.

2010 rok dla Transita to podwójny jubileusz. Niebieski owal gości na masce furgonetek o tej nazwie od 45 lat, a fabryki na całym świecie wypuściły już 6 milionów egzemplarzy modelu. Tego rodzaju doświadczenie musi procentować. Dlatego też, z pewną dozą obaw podchodziłem do testu samochodu, który ma za sobą tak wiele historii, a na dodatek opinia o kierowcach takich "wozów" nakazywała bać mi się o moje prawo jazdy - czy dostawczaki naprawdę tak działają?

Pan praktyczny
Transit, którym miałem przyjemność podróżować, to wersja ze średnim rozstawem osi oraz podniesionym dachem, przeznaczona dla trzech osób. Oddzielona przestrzeń towarowa pozwala na naprawdę dużo. Do dyspozycji potencjalnego użytkownika jest 8,4 m3 (wg VDA, 9,7 m3 wg SAE) przestrzeni bagażowej, przy maksymalnej wysokości wnętrza 1645 mm. Dzięki temu zdecydowanie łatwiej zarówno ładować, jak i wyładowywać towar z przepastnego wnętrza. Do środka możemy zmieścić przedmioty o wymiarach maksymalnie 1762 mm na szerokość, a więc w rozmiarach samochodu miejskiego - tyle tylko, że przestrzeń ograniczają nadkola, zwężające wnętrze na ich wysokości w 1390 mm. Pod względem długości środka, możemy bez problemu zmieścić w poprzek ponad trzy i pół europalety (2949 mm), a to chyba całkiem niezły wynik. Zwłaszcza że ładowność pozwala zabrać niemalże półtorej tony towaru (1458 kg). Dostęp zapewniają przesuwne drzwi z prawej strony o szerokości 1250 mm lub podwójne tylne o szerokości 1540 mm, a także stopień z tyłu (wyposażenie dodatkowe, ale konieczne przy tej wysokości progu).

Tyle cyferek, jak się ma do tego praktyka? Ano tak, że przeprowadzka to nie problem, a meble typu kanapa "znikają" we wnętrzu. W ramach wykończenia przestrzeni ładunkowej użyto płyty pilśniowej, która może nie wygląda najbardziej efektownie, jednak zapewnia ochronę niskiego towaru przed uszkodzeniami od ostrych krawędzi konstrukcji samochodu. Niestety, wyżej już poskąpiono płyty i Transit "straszy" gołą blachą. Zamiast tego postawiono na oświetlenie "paki" oraz dodatkowe gniazdo 12V tamże. Zaskoczyła mnie skuteczność wykładziny "bagażnika", która efektywnie ograniczała przesuwanie się nawet drobnych przedmiotów podczas jazdy. A na te bardzo drobne bądź "latające" przewidziano zamykany schowek nad kabiną kierowcy, typu "lotniczego". W sam raz, jeśli tak jak ja uznacie dostawczą wersję Transita za idealny samochód na zakupy w supermarkecie - jeszcze nigdy tak duży samochód nie sprawił mi tak wielu problemów przy pakowaniu.

Tyle jeśli chodzi o możliwości transportowe. Kabina kierowcy przypomina zdecydowanie bardziej samochód osobowy. Powiem więcej, takiego rozplanowania miejsca należałoby nauczyć kilku konstruktorów vanów. Ale od początku.

Kierowca Transita jest rozpieszczany. Drzwi otwiera centralnym zamkiem, a po wspięciu się do kabiny siada przed tablicą rozdzielczą... z Forda Mondeo Mk III. No, prawie. W każdym razie na pewno obszyta skórą kierownica z tempomatem i sterowaniem radiem pochodzi z tego modelu. Zegary wyposażone w opcjonalny komputer pokładowy też, choć proste, są bardziej "osobowe" niż "dostawcze". Niestety, wspomniany wyświetlacz najbardziej czytelny jest w nocy. Zegary umieszczono w głębokiej budce, a informujący nas o różnych sprawach (i to po polsku) ekran jest niewystarczająco kontrastowy i non stop zbyt ciemny.

Wracając do tego, czym dysponuje kierowca. Poza tempomatem i radiem z CD, sterowanym z kierownicy, są oczywiście elektryczne szyby i lusterka, bardzo wydajna klimatyzacja, czujnik deszczu i zmierzchu, światła do jazdy dziennej, dwie poduszki powietrzne i typowy dla Fordów system podgrzewania przedniej szyby. Focus w wersji Trend wypada gorzej, gdyż poza komputerem podkładowym, drugą "poduchą" i lepszym radiem, wszystko to znajduje się w wyposażeniu standardowym.

Podobnie jak głębokie kieszenie w bocznych drzwiach, w których mieszczą się z powodzeniem półtoralitrowe butelki, uchwyty na napoje po bokach (również spokojnie wetkniecie w nie na przykład termos). Do tego dwa schowki w standardowym miejscu oraz małe, zamykane półeczki przed kierowcą i pasażerem. A także półeczka, której zamknięcie otwiera się o ponad 180 stopni, zamieniając się w wygodny stolik z kolejnymi uchwytami na napoje - tyle że duże - mała butelka/puszka przelatuje przez nie na wylot. Tak czy inaczej, Ford jest praktyczny i zmyślny - we wnętrzu naprawdę można się zadomowić.

Zwłaszcza że fotel kierowcy, mimo poskrzypywania na nierównościach i obicia niezbyt ciekawą tkaniną, jest wygodny i pozwala na relaks nawet przy dłuższej jeździe, zachowując przy okazji optymalną pozycję za kierownicą. Gorzej mają pasażerowie, gdyż dwuosobowa kanapa jest przytwierdzona na stałe i nie można jej w żaden sposób wyregulować, a oparcie ma dość "kościelne" - twarde i pionowe.

Jeśli chodzi o jakość, to na pierwszy rzut oka jest naprawdę nieźle, jednak w trakcie dłuższej jazdy tu i tam rozlegają się różne niepożądane dźwięki, a np. pokrywa schowka z lewarkiem odstawała dość znacznie. O twardości plastików nie ma co wspominać - ten samochód to wół roboczy, a nie limuzyna. Jednak brakowało mi we wnętrzu jednej rzeczy. Wzorem Dacii Logan Pickup - przydałby się jakiś haczyk na kurtkę/kombinezon itp. żeby nie trzeba było wieźć ubrań "w ręku".

Pan szybki
Przechodzimy do wyjaśnienia tytułu. Wspiąłem się do wnętrza, czas ruszać. O dostawczakowej widoczności napisano dużo, zresztą każdy się domyśli, że do przodu to widać wszystko, a nawet jeszcze trochę więcej. Na boki też - dzięki nisko poprowadzonym oknom - i manewrowanie nam niestraszne. Zwłaszcza że wspierają nas w tym duże lusterka i... czujniki parkowania. Zbytek burżujstwa w tej klasie, ale z drugiej strony, jakże przydatny gadżet. Zwłaszcza że w lusterku wewnętrznym widać kratkę małego okienka w ścianie grodziowej oraz... bardzo szeroki słupek krawędzi tylnych, podwójnych drzwi. Wspominając o widoczności, nie napisałem o jeszcze jednej rzeczy. Normalny Transit nie dorasta nam "do okien". Nasz egzemplarz to wersja 4x4, która jest dodatkowo podniesiona, przez co kierowca siedzi jeszcze wyżej.

Po odpaleniu silnika bez problemu poznacie jednostkę napędową. Diesel w dostawczaku zawsze brzmi tak samo, nawet jak ma 2,4 litra pojemności i zasilany jest przez wspólną szynę. Klekot towarzyszy nam nieustannie, wspomagany charakterystycznym świstem turbiny, bardzo wyraźnie słyszalnym we wnętrzu. W sam raz dla entuzjastów.

No to w drogę. Z pewnymi problemami wrzucamy pierwszy z sześciu dostępnych biegów i wciskamy gaz. Natychmiast kończy się skala w obrotomierzu i wrzucamy dwójkę. Ten bieg jest również "dostawczo" krótki, więc zmieniamy przełożenie na trzecie. I w zasadzie w tym momencie Transit wyrywa do przodu. Wszystkie 140 koni mechanicznych i 375 Nm przekazywane są na tylne koła, w momencie uślizgu i na przód, a samochód nagle nabiera prędkości. Dzięki krótkiej skrzyni błyskawicznie (jak na te rozmiary) osiąga 100 km/h i więcej, nie pozwalając "odstawić się" samochodom osobowym. Fakt, że przyspieszenie nie jest "najcichsze", ale potrafi zrobić wrażenie.

Również elastyczność jest na odpowiednim poziomie i wyprzedzanie nie jest w żadnym wypadku udręką, pomijając niezbyt precyzyjne przełączanie skrzyni biegów, zwłaszcza podczas redukowania. Tyle tylko, że zestopniowanie skrzyni w tego typu samochodach pozwala na nieredukowanie zbyt często. Silnik świetnie sobie radzi nawet przy niskich obrotach i zakręty, które w zwykłym samochodzie wymagałyby zredukowania przełożenia do "dwójki", można spokojnie brać na "trójce" i wychodzić z nich z pełną dynamiką.

Poruszanie się z wysoką prędkością Transitem, zwłaszcza "na pusto", to czysta przyjemność. Samochód jedzie płynnie i pewnie, pozwalając zapomnieć o tym, że prowadzimy bądź co bądź wielką "kobyłę". Dynamika jest odpowiednia, a prowadzenie zupełnie "osobowe" - układ kierowniczy nie jest może bardzo czuły i precyzyjny niczym w BMW, więc kręcimy nieco "w budyniu", ale biorąc pod uwagę klasę i przeznaczenie samochodu - bez zastrzeżeń. Tak samo jak i zawieszenie. Jest dość sztywne, na pusto dodatkowo głośne, a samochód podskakuje na każdej nierówności, ale mimo tego mało przyjemnego wstępu, prowadzi się jak to Ford, a więc pewnie w każdej sytuacji, pozwalając także na zakrętach na utarcie nosa "szybkim" osobówkom.

Również w miejskim ruchu Ford wypada nieźle. Jest bardzo zwrotny (średnica zawracania 11,9 m) i łatwy do wyczucia. Dzięki spadzistemu przodowi oraz czujnikom i lusterkom można parkować nim prawie jak normalnym samochodem - o ile miejsce parkingowe nie jest wykrojone pod Tico.

Zastrzeżenia mam, jak zwykle, do dopinanego napędu na cztery koła. Podczas jazdy zimą, na ubitym śniegu bądź pod górkę pomoże nam na 100 procent, jednak próba przejazdu po luźnym błocie bądź piasku skończy się spanikowanymi osiami, próbującymi często na zmianę, zamiast razem, wyciągnąć Forda. Zazwyczaj się to udaje, ale kosztem zdrowia psychicznego kierowcy. Dałoby się to nieco lepiej rozwiązać.

Za to optymistycznie wypada spalanie. Fabryczne dane mówią o średnim spalaniu 13,9 w mieście i 9,6 poza nim. Praktyka pokazuje, że średnie 11,2 jest jak najbardziej osiągalne, poza miastem bez towaru można zejść jednak poniżej fabrycznego (testowe 9,0), jeśli nie jesteśmy "najszybsi w mieście". Największym zaskoczeniem pozytywnym są próby miejskie, gdzie nawet najbardziej dynamiczna jazda nie spowodowała, że spalanie zbliżyło się choćby do założonego. Przekroczenie 13 l/100 km wg komputera nie udało się ani razu (pomijając dystanse rzędu 2 km, przy zimnym silniku), a testowe miejskie spalanie zamknęło się w 11,9 l/100 km!

IKEA w Kirunie
Ten lekko enigmatyczny tytuł wyjaśnia zastosowanie Transita w wersji, którą miałem okazję pojeździć. Kiruna, leżąc głęboko w północnej Szwecji, wymaga specjalnego transportu - furgonetka z napędem na cztery koła będzie się czuła tam jak ryba w wodzie. IKEA - chyba jasne, dzięki podniesionemu dachowi i niezłym możliwościom przewozowym nasz dostawczak zdaje się być idealny do przewożenia paczek ze złożonymi meblami. Dodatkowym aspektem jest cena, która niestety jest akceptowalna tylko dla bogatych Szwedów. Testowany egzemplarz kosztuje 130 820 zł netto. Wszystko przez napęd na cztery koła, który wart jest ponad 20 tys. PLN! A to kwota niezbyt atrakcyjna. "Seryjny" Transit Trend, z tylnym napędem i wspomnianym silnikiem to koszt 101 050 zł.

Pomijając cenę, Transit ujął mnie swoją bliskością z samochodem osobowym - biorąc poprawkę na rozmiary jest naprawdę szybki, zwrotny i dobrze się prowadzi. Dokładając do tego jeszcze wieczne "na wczoraj" w firmach kurierskich i transportowych, jestem w stanie zrozumieć, czemu to samochody tego typu są najszybsze na drodze - czas Żuków i Nys turlających się prawą stroną dawno się zakończył. Dzięki nowoczesnemu silnikowi i świetnemu (prawie) zespołowi napędowemu, Transit udowadnia, że jest dojrzałą i niemalże w 100 procentach dopracowaną konstrukcją. W paru miejscach można jeszcze popracować nad detalami, ale w ogólnym rozrachunku, to tylko jedynka i "gaz do dechy".