Kia Sportage 1.6 T-GDI 7DCT AWD GT-Line
„Wspaniały”, „zdumiewający”, „ekscytujący”. Żadnego z tych słów nie zobaczycie w poniższym teście. Co nie znaczy, że to źle…
Teksty o gigantycznym postępie, jakiego dokonali koreańscy producenci na przestrzeni ostatnich lat są już oklepane i można je przeczytać w każdym tekście na temat nowego auta z Korei. Nie da się jednak zaprzeczyć, że koreańskie auta, jeszcze niedawno nieco wyśmiewane, obecnie stają do rywalizacji z europejskimi i japońskimi konkurentami jak równy z równym, często zwyciężając.
Odwaga
Nową bronią marki Kia do walki w wymagającym i rosnącym segmencie kompaktowych SUVów jest Sportage czwartej już generacji. Po bardzo udanej stylistycznie trzeciej odsłonie modelu, projektanci Kii tym razem trochę poszaleli. Sylwetka samochodu właściwie się nie zmieniła i nadal jest miła dla oka. Można powiedzieć, że jest też całkiem klasyczna i powściągliwa, bez modnej ostatnio mnogości przetłoczeń i załamań karoserii (vide Toyota C-HR). Ładne są też tył i bok, ale z przodu... Niektórym front nowego Sportage’a może przypominać starsze Porsche Cayenne, innym skojarzy się z modelem Juke Nissana. Tak czy inaczej, niekoniecznie są to pozytywne skojarzenia. Ja osobiście nie jestem fanem nowej „twarzy” tego SUVa, ale wiem, że są tacy, którym się spodoba.
Testowany egzemplarz to wersja GT Line, a więc jego stylistyka zyskała nieco sportowego pazura. Duże wrażenie robi świetny, bordowy lakier. Dobrze uzupełniają go dyskretne, chromowane wykończenia, 19-calowe felgi i podwójna końcówka wydechu. Do tego przedni grill o fakturze plastra miodu i ciekawie wyglądające diodowe światła przeciwmgielne (ten sam patent zastosowano np. w Kii cee'd GT). Ten delikatny, fabryczny tuning optyczny bardzo poprawia prezencję Sportage’a.
O ile jednak wygląd zewnętrzny nie każdemu się spodoba, o tyle do wnętrza nie sposób mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Po otwarciu drzwi właściwie wszystko – od miejsca dla pasażerów i bagażu, przez jakość plastików, aż po ergonomię i stylistykę – jest co najmniej dobre. Materiały zasługują na czwórkę z plusem. Miejscami są świetne, miejscami (np. środkowa część kokpitu, pod ekranem) zaledwie przeciętne, ale całość robi bardzo dobre wrażenie. Zwłaszcza że spasowanie i jakość montażu to pierwsza liga. Rysunek kokpitu przypomina trochę te znane z Mazdy czy BMW, ale to dobre wzorce. Ładna kierownica bardzo dobrze leży w dłoniach i jest podgrzewana, czego zimą nie da się nie pokochać. Pomiędzy estetycznymi i czytelnymi zegarami kryje się spory ekran, na którym można odczytywać wskazania komputera pokładowego, czy polecenia systemu nawigacji. Także główny, dotykowy ekran na konsoli środkowej jest świetny pod względem czytelności i jakości obrazu. W tym miejscu muszę pochwalić konstruktorów Kii za to, że nie poszli za obecną modą i nie zdecydowali się na sterowanie większością funkcji auta za pomocą ekranu dotykowego. Jednocześnie udało im się uniknąć stworzenia kokpitu przeładowanego przyciskami.
Komfort
Wiele funkcji ma swoje osobne przełączniki, ale są one sensownie rozplanowane. Nie ma gąszczu przycisków na konsoli środkowej – część z nich jest po lewej stronie, obok kierownicy, część na konsoli, a część przy (bardzo ładnej) dźwigni skrzyni biegów. Wszystko ułożone z pomysłem i estetycznie. Trzeba zaznaczyć, że w tym egzemplarzu naprawdę „jest co włączać”. Lista wyposażenia, tak seryjnego, jak i opcjonalnego, zawiera elementy, które nie są oczywiste nawet w samochodach dwukrotnie droższych. Asystenci pasa ruchu, martwego pola, świateł drogowych czy rozpoznawanie znaków to już niemalże oczywistość. Ale czujnik ruchu poprzecznego, pomagający przy wyjeździe z miejsca parkingowego, to przydatna nowinka, wcale nie tak częsta w nowych samochodach. Oprócz tego odrobina klasy premium w postaci skórzanych foteli z elektrycznym sterowaniem, podgrzewaniem (to całkiem normalne…) i wentylacją (a to już mniej…).
Do lekkiej poprawy skierowałbym jedynie system automatycznego parkowania równoległego. To prawda, że byłem złośliwy, wybierając naprawdę ciasne miejsce. Kia podjęła wyzwanie, zaczynając manewr. Szkoda tylko, że skończyła go, stojąc połową nadwozia na chodniku, a drugą połową na jezdni, podczas gdy w tamtym miejscu wszyscy wjeżdżali na chodnik. No cóż – na szczęście Sportage nie jest na tyle duży, by parkowanie go tradycyjnymi sposobami stanowiło problem - zwłaszcza że mamy do pomocy armię kamer i czujników.
A więc udało nam się (jakoś) w końcu zaparkować, a co z jazdą? Co Sportage ma do zaoferowania w kwestii wrażeń z prowadzenia i osiągów? Po pierwsze – zaskoczenie. Pod maską SUVa tej wielkości zapewne większość z Was spodziewa się diesla. Trzeba jednak zauważyć, że moda na ropniaki w Europie powoli się kończy. Do łask wracają silniki benzynowe, tyle że zazwyczaj w nowych, downsizingowych wersjach, z turbodoładowaniem. Tak też jest w tym przypadku. Czterocylindrowy silnik 1.6 turbo do życia potrzebuje bezołowiowej. Wytwarza 177 KM, a w opisywanym egzemplarzu został wyjątkowo smacznie zestawiony z siedmiobiegową, dwusprzęgłową skrzynią automatyczną i z napędem na cztery koła.
Zanim jednak przejdę do wrażeń z jazdy, czas na parę słów wprowadzenia. O tym, że SUVy tej klasy niespecjalnie lubią się z offroadem, nie trzeba już chyba nikomu przypominać. Wystarczy spojrzeć na felgi, niezbyt imponujący prześwit czy brak jakichkolwiek terenowych akcentów nadwozia, by wiedzieć, że jeśli jesteś fanem przygody i zdobywania miejsc, których jeszcze wcześniej nikt nie zdobył, trafiłeś pod zły adres. Nieco większe niż zwykle opady śniegu na drodze wyjazdowej z osiedla, lub nieco błota przy miejscu parkingowym? Sportage powinien sobie z tym poradzić. Ale z niczym więcej.
Jest jednak jeszcze jedna kwestia do wyjaśnienia. Sportage GT Line, mimo rasowo brzmiącej nazwy i całkiem zadziornego wyglądu, nie jest ani samochodem sportowym, ani nawet usportowionym. Jeśli liczysz na mocne wrażenia, szaleńcze przeciążenia na zakrętach i weekendy na torze, ponownie – to nie ten adres. Ale jeśli podchodzisz do auta bardziej użytkowo, a to, czego wymagasz to po prostu niezłe osiągi i przyjemne właściwości jezdne, Sportage może okazać się świetnym wyborem. Przyspieszenie do setki w 9.1 sekundy nie jest wynikiem, który powoduje przyspieszony puls, ale na co dzień to zwyczajnie wystarczy. Zwłaszcza że dzięki napędowi na wszystkie koła (tylna oś sprawnie się dołącza) i automatowi, ten rezultat jest możliwy do osiągnięcia właściwie w każdych warunkach. W deszczu można wystartować o wiele sprawniej, niż spodziewają się tego „młodzi gniewni” w teoretycznie szybszych samochodach.
Elastyczność jest niezła, a większa zadyszka pojawia się dopiero przy prędkościach „wysoce autostradowych”. Skrzynia radzi sobie świetnie przy spokojnej jeździe, zaskakując niezwykle płynnym działaniem. Przy dynamicznym podróżowaniu (jest do tego specjalny tryb Sport) potrafi trochę się pogubić, ale w dalszym ciągu nie jest to duży problem. W razie potrzeby – za kierownicą czekają łopatki.
Jedyny problem z silnikiem zaczyna być widoczny na stacji benzynowej. Spalanie na poziomie 11 litrów w mieście to przydużo, a 13 litrów na autostradzie (jazda z prędkościami 140-160 km/h) to już po prostu sporo, nawet gdy pamiętamy o rozmiarach samochodu. Na osłodę – bardzo spokojna jazda w trasie pozwala na zejście do ośmiu litrów na sto kilometrów. Gdy droga zaczyna skręcać, Sportage prowadzi się po prostu jak kompakt. Nie znajdziemy tu zadziorności, ale można zapomnieć o wyższym środku ciężkości SUVa. To wystarczy! Bez przechyłów, neutralnie, z wystarczająco precyzyjnym układem kierowniczym. Na spokojnie. Za to gdy pojawiają się dziury, przychodzi czas zapłaty – jest trochę za twardo! Zawieszenie mogłoby pracować też ciszej na poprzecznych pofałdowaniach asfaltu. Ogólnie jednak nadal jest co najmniej wygodnie.
Podsumowanie
Sportage GT Line jest autem spokojnym i rodzinnym – mimo usportowionego wyglądu i mocnego silnika. Nie zaczaruje kierowcy, nie dotrze do jego serca. To nie jest typ samochodu, w którym specjalnie jedziemy do domu dłuższą drogą, byle tylko wydłużyć sobie przyjemność z jazdy o kilka minut. Ale nie o to tutaj chodzi. Kompaktowe SUVy mają być przede wszystkim bezpieczne i w komfortowych warunkach dowieźć kierowcę wraz z rodziną do celu. Sportage dodaje do tego odrobinę atmosfery premium we wnętrzu, mnóstwo przydatnych gadżetów i przyjemny zestaw silnik/zawieszenie/skrzynia biegów. Cena na poziomie 150 tysięcy złotych za testowany egzemplarz nie jest mała. Ale za tę kwotę dostajemy długą i zaskakująco bogatą listę wyposażenia.
Oto mocny kandydat do bycia przyjacielem rodziny na długie lata. To będzie małżeństwo raczej z rozsądku, ale ma szanse na bycie bardzo udanym.
Dane techniczne
NAZWA | Kia Sportage 1.6 T-GDI 7DCT AWD GT-Line |
---|---|
SILNIK | t.benz, R4, 16 zaw. |
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk bezpośredni |
POJEMNOŚĆ | 1591 |
MOC MAKSYMALNA | 177 KM (130 kW) przy 5500 obr./min. |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 265 Nm w zakresie 1500-4500 obr./min. |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, 7-biegowa |
NAPĘD | 4x4 |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny McPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | wielowahaczowe |
HAMULCE | tarczowe wentylowane/tarczowe |
OPONY | 245/45 R19 |
BAGAŻNIK | 491/1590 |
ZBIORNIK PALIWA | 62 |
TYP NADWOZIA | SUV |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4480/1855/1635 |
ROZSTAW OSI | 2670 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1449/500 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | 750/1900 |
ZUŻYCIE PALIWA | 9,8/5,8/7,3 (TEST: 11/8,7/9,8) |
EMISJA CO2 | 169 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 9,2 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 205 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 7 lat |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12 lat / 3 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | według wskazań komputera |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 75 990 |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 110 990 |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 145 990 |