Toyota chce namieszać na rynku hybryd plug-in. C-HR w takim wydaniu mocno potaniał
Toyota chce ugryźć większy kawałek rynku hybryd plug-in - i pomoże jej w tym C-HR. Ceny tego modelu mocno spadły.
Hybrydy plug-in dla wybranych osób mogą mieć wiele zalet, ale z reguły ich największą wadą jest cena. W przypadku szeregu samochodów mowa tutaj nawet o kilkudziesięciu tysiącach złotych dopłaty. Jak widać niektórzy chcą jednak rzucić na stół karty, którym ciężko się oprzeć. Toyota C-HR we flagowym wydaniu plug-in hybrid tanieje - i to mocno.
Toyota C-HR Plug-In Hybrid kosztuje w Polsce 168 900 złotych
To wciąż znacznie więcej od klasycznej hybrydy, z którą łączy ją większa część napędu. Warto jednak zauważyć, że inne marki także wymagają solidnej dopłaty. Co dostajemy w tym samochodzie płacąc niecałe 170 000 złotych?
Przede wszystkim największym plusem jest moc. Standardowo C-HR PHEV ma 223 KM i przyspiesza do setki w 7,4 sekundy. Choć bateria ma "tylko" nieco ponad 13 kWh pojemności, to to wystarcza, aby na jednym ładowaniu pokonać ponad 60 kilometrów. Do tego C-HR ma też szybsze ładowanie (7,4 kWh) niż na przykład nowa Toyota Prius.
Kliknij tutaj, aby przeczytać nasz test Toyoty C-HR PHEV
Różnica w cenie jest wysoka, gdyż Toyota obniżyła ją ze 180 900 do 168 900 złotych. Bazowa wersja Comfort Plus oferuje sensowne wyposażenie - są tutaj 17-calowe alufelgi, cyfrowe zegary, 8-calowy ekran multimediów, klimatyzacja automatyczna, bezkluczykowy dostęp, czy podgrzewane fotele przednie.
Nieco droższa wersja Style dodaje do tego czujniki parkowania z przodu i z tyłu, a także 12,3-calowy ekran multimediów. Taki model kosztuje już 173 900 złotych.
Poza tym w ofercie jest jeszcze wersja Executive (184 900 złotych), GR Sport (199 900 złotych), Executive Premiere Edition (210 900 złotych) i GR Sport Premiere Edition (210 900 złotych).
Do każdego samochodu Toyota dokłada kabel do ładowania (warty 2050 złotych) w cenie pojazdu. Ładowarka domowa wyceniona jest na 3900 złotych.
Dlaczego marki naciskają na sprzedaż samochodów typu PHEV?
Tutaj chodzi głównie o obniżenie średniej emisji dwutlenku węgla dla gamy modelowej. Stawka toczy się tutaj o ogromne kary, które oczywiście przełożą się na podwyżki cen samochodów. Aby więc zneutralizować je w możliwie największym stopniu, wszyscy stawiają na najbardziej "ekologiczne" warianty, które emitują najmniej CO2 i innych szkodliwych substancji.