Trzy rzeczy, których nie znoszę w elektromobilności. Dla wielu są one najbardziej odpychające

Elektromobilność ma swoje dobre i złe strony. Tych pierwszych jest coraz więcej, ale trzy największe wady pozostają niezmienne.

Pamiętam swój pierwszy kontakt z samochodem elektrycznym. To był o ile dobrze pamiętam styczeń 2017 roku. W moje ręce trafił Nissan Leaf z akumulatorem 30 kWh. Temperatury były wtedy bardzo niskie, wydajność samochodu skromna, a liczba ładowarek niemal zerowa. Pamiętam, że największym osiągnięciem było wpinanie się do zwykłego gniazdka (!) w Galerii Mokotów w Warszawie. Miejsce z takim złączem było oznakowane jako "przeznaczone dla elektryków".

8 lat później sytuacja wygląda zupełnie inaczej, choć wciąż teoretycznie można ją nazwać daleką od idealnej. Co więcej, przez lata nie przepracowaliśmy wielu problemów, które odpychają szereg osób.

Wciąż są trzy kwestie, które dla mnie osobiście są jednym z najgorszych aspektów elektromobilności. O czym mowa? Zapraszam do lektury.

Po pierwsze: wkurza mnie specyficzny dostęp do ładowarek i polityka cenowa każdego operatora

Dość oczywistym faktem jest to, że stacje paliw oferują różne ceny w zależności od lokalizacji. W mieście różnice mogą sięgać od kilku do kilkudziesięciu groszy. Przy głównych drogach, zwłaszcza przy ekspresówkach i autostradach, jest oczywiście dużo drożej. Niemniej system tankowania zawsze jest taki sam: podjeżdżacie i płacicie, ewentualnie ciesząc się rabatem, np. flotowym.

Tymczasem w przypadku ładowarek sprawa jest już dużo bardziej skomplikowana. Po pierwsze: jeśli nie macie konta/subskrypcji w danej sieci, to owszem, zapłacicie kartą, ale będzie to kosztowało krocie. Miałem okazję przerobić taką sytuację w momencie, w którym wypożyczalnia samochodów w jednym z krajów zafundowała mi nieplanowany "upgrade" samochodu. Elektryk był jedyną dostępną opcją. Koszty przejazdu, przy braku subskrypcji w kilku sieciach, były DUŻO wyższe.

Jeśli już jednak wejdzie w świat subskrypcji, to sprawa także nie jest prosta. Są różne pakiety, które finalnie oznaczają skrajnie różne ceny. Każda marka ma swój program i ceny pomiędzy ofertami różnych marek są skrajnie różne.

Zasadniczo więc, niczym w starym memie, można byłoby postawić totem z cenami i napisać na nim "CENA NA PRIV"

Liczę więc na to, że niebawem dojdziemy do miejsca, w którym cena będzie stała, niezależnie od tego, czy jest się klientem danej sieci, czy też nie. To byłoby jedyne uczciwe podejście.

elektromobilność problemy elektromobilności

Po drugie: ładowarki (zwłaszcza w Polsce) stawia się tam, gdzie jest przyłącze. Infrastruktura pozostaje umowną kwestią

Jeśli elektromobilność ma być przyjazna, to nie może przypominać obozu harcerskiego w dziczy. A tak często wygląda ładowanie samochodów w Polsce. Ładowarki w krzakach, z daleka od cywilizacji, pozbawione zadaszenia, oświetlenia, czy nawet jednej toalety to norma.

Ta kwestia zmienia się w wielu krajach, ale wciąż priorytetem jest "lokalizacja przyłącza". Do tej pory z najciekawszymi hubami ładowania spotkałem się na Litwie, gdzie zbudowano 12-ładowarkowy punkt (każda po 350 kW mocy) obok dużej restauracji-kawiarni. Jeśli więc ładowanie trwa dłużej, to ten czas można spędzić w przyjemnych warunkach.

Po trzecie: podział samochodów na konkretne segmenty staje się dużo bardziej wyraźny

I tutaj wielkich zmian niestety nie będzie. Spalinowym Renault Twingo może i nie pokonuje się długich dystansów w idealnie komfortowych warunkach, ale przejechanie trasy liczącej 1000 czy 1500 kilometrów jest jak najbardziej możliwe. Tymczasem jego nowe elektryczne wcielenie zapewni realnie ze 180 kilometrów w trasie. Tutaj nikt nawet się nie łudzi - to jest typowo miejski samochód.

To duży problem elektryków. Jeśli ktoś potrzebuje samochodu do pokonywania także dłuższych dystansów, to musi inwestować w droższą konstrukcję. Nawet z dopłatami są one często mało przystępne (a dopłaty nie są wieczne, do tego budzą wiele kontrowersji.