V8 HEMI w samochodzie? Za żadne skarby. V8 w pudle? Bardzo proszę!
Silnik V8 HEMI przeszedł na emeryturę - przynajmniej w oficjalnej ofercie grupy Stellantis. Wciąż jednak możecie go kupić w formie "zrób to sam".
- Silnik V8 HEMI znika na dobre z oferty wszystkich marek grupy Stellantis
- Jego produkcja jednak nie ustaje - wciąż można go kupić
- Dwie wersje tej jednostki będą dostępne jako "crate engines" - czyli "silniki w pudle", które można kupić do tuningowanego samochodu
Dożyliśmy tych dziwnych czasów, gdy nawet w USA silniki ośmiocylindrowe są na cenzurowanym. Nie zniknęły, ale nigdy nie było ich tak mało na rynku. Kultowe V8 HEMI w zasadzie żegna się z rynkiem i przechodzi na emeryturę w grupie Stellantis. Obecnie ta jednostka pojawia się już wyłącznie w Dodge'u Durango. Bezpośredniego następcy nie ma i nie będzie. Miejsce po tej konstrukcji zajmie nowa jednostka Hurricane, która ma sześć cylindrów w rzędzie i jest wspomagana turbosprężarką.
Nie zmienia to jednak faktu, że fabryki produkujące silniki HEMI nie gaszą światła. Wręcz przeciwnie - Amerykanie pochwalili się właśnie dostępnością tych konstrukcji w regularnej sprzedaży.
Zrób to sam - kup sobie V8 HEMI, włóż je do dowolnie wybranego samochodu
Tak w skrócie można opisać to, co oferuje Dodge - a dokładniej Dodge Direct Connection. To producent części i jednostek napędowych, stosowanych między innymi w tuningu.
Na rynek trafią dwa silniki: Hellephant A30 426 i Drag Pak 354. Obydwa należą do rodziny HEMI i są gruntownie zmodernizowane. Poprawiono wytrzymałość konstrukcji, smarowanie i chłodzenie. Warto dodać, że mowa tutaj tylko o blokach silnika. W ten sposób poszerzono ofertę i obniżono ceny.
Blok silnika Hellephant 426 koztuje 8815 dolarów, a Drak Pak 354 10570 dolarów. To i tak niskie kwoty w porównaniu z kompletnymi jednostkami, które można kupić w gotowej postaci.
Hellephant w 1000-konnej kompletacji kosztuje 29995 dolarów, czyli tyle, co dobry samochód. Z kolei wyczynowe wydanie V8 HEMI Drak Pak 354, dostosowane do wyścigowej rywalizacji, wymaga wydania niecałych 60 000 dolarów. Nie są to więc tanie rzeczy.
Same bloki dają więc tunerom więcej możliwości i obniżają koszty modyfikacji samochodu. Cieszy też fakt, że Amerykanie dbają o scenę tuningową i nie rezygnują z opracowywania nowych rozwiązań dla swoich klientów. Gdyby tak ktoś w Europie też poszedł taką drogą...