Czy Volkswagen Passat B5 jest już klasykiem? Albo inaczej - czy nowsze auta będą klasykami?

Volkswagen Passat B5 jest już klasykiem? Albo czy Audi 80 ze zwykłym 2-litrowym silnikiem o mocy 90 KM może nosić taki tytuł? To wbrew pozorom trudne do ocenienia, głównie ze względu na specyfikę polskiego rynku.

Znany wszystkim portal Giełda Klasyków po raz kolejny ogłasza sprzedaż unikalnego auta. To Volkswagen Passat B5, niemal bez przebiegu, w idealnym stanie zachowania. Auto ma dość ciekawą historię, gdyż wyjechało z salonu Motorpol we Wrocławiu i przez cały swój żywot pokonało 25 451 kilometrów. Tak, dobrze widzicie - na liczniku nie pojawiła się nawet trójka z przodu. W ciągu 17 lat przejeżdżało więc rocznie raptem 1450 kilometrów z małym hakiem.

Volkswagen Passat B5 Faktycznie wygląda jak fabrycznie nowe auto - a ma 17 lat.

I żeby było ciekawiej nie jest to model W8, lub jakiekolwiek V6. To zwykły diesel 1.9 TDI o mocy 101 KM, w dość przeciętnej kompletacji. Auto jakich było wiele w Polsce, nie budzące żadnych emocji - przynajmniej w tej chwili.

Ogłoszenie dotyczące Passata B5 znajdziecie na Giełdzie Klasyków - kliknijcie tutaj

Uważam, że taki Volkswagen Passat B5 wbrew pozorom jest klasykiem, ale.

Okej, ma 17 lat i należy do rodziny modelu, który widujemy średnio kilka razy dziennie, najczęściej przy budowach. Nikt Passata za klasyka nie uznaje - chyba, że mówimy o wersji W8, która jest rarytasem i zdecydowanie zasługuje na uwagę.

Dlaczego więc uważam, że Passat B5 to klasyk? Otóż nie chodzi mi o model, a o dany egzemplarz. Ta generacja w większości skończy w najbliższych latach na złomie i tyle będziemy ją widzieć. Warto jednak zachować choć pojedyncze sztuki, które prezentują niemal fabryczny stan zachowania.

Volkswagen Passat B5 Wersja W8 na pewno byłaby dużo ciekawszym kąskiem dla kolekcjonera. Taki "zwykły" Passat B5 to raczej eksponat do muzeum marki lub do jakiegoś muzeum techniki.

Tu pojawia się jednak problem wartości. Ten konkretny egzemplarz kosztuje 42 500 zł. Nie mało, nie jakoś bardzo dużo. Nie sądzę jednak, że w Polsce znajdzie się na niego chętny. Owszem, jest kilku pozytywnie zakręconych wariatów kochających Volkswageny, aczkolwiek taki egzemplarz zasługuje raczej na miejsce w jakimś muzeum techniki, tudzież w kolekcji historycznych Volkswagenów, a nie w garażu, z którego wyjedzie raz na ruski rok. Poza tym nie widzę też kolekcjonera wchodzącego z filiżanką porannego espresso, upijającego się widokiem swojego idealnego B5 w dieselku, stan igła, przebieg nie kręcony, nie a4 mondeo superb <trzymając się ogłoszeniowego żargonu>.

Na Giełdzie Klasyków jest też gołe Audi 80 za 30 000 zł i Mazda 626 za 9900 zł

Audi 80 to typowy "samochód" z lat osiemdziesiątych. Prosty, niezbyt piękny w standardowym wydaniu, często spartańsko wykończony. Tutaj jednak już szybciej widzę chętnego na zakup takiego modelu jako "klasyka", choć patrząc na dostępność aut w Polsce, to szukałbym cierpliwie zadbanego, ale i tańszego egzemplarza. Takie samochody, wbrew pozorom, da się znaleźć. Nie dalej jak kilka miesięcy temu mignęło mi ogłoszenie o sprzedaży Audi 80 kombi z silnikiem V6 (bodaj 2.6 150 KM), z automatem, w dobrej kompletacji, za 5000 zł. Samochód wyglądał na zadbany, miał niskie numery rejestracyjne "z flagą", a sprzedający twierdził, że użytkuje ten samochód od 2004 lub 2005 roku.

Ogłoszenie z Audi 80 znajdziecie na Giełdzie Klasyków - kliknij tutaj

Klasykiem trudno natomiast nazwać Mazdę 626 ostatniej generacji. Nie dość, że było to najbrzydsze wcielenie tego auta, to jeszcze nie oferowało nic ponad szybko korodującą blachę i pijące olej silniki. Nie jest to żaden kultowy japoński model, nie jest to świetnie jeżdżąca maszyna, ani tym bardziej jakiś rarytas. Jedynym miejscem, w którym mogła by się więc znaleźć, jest moim zdaniem muzeum tej marki w Augsburgu.

Ogłoszenie z Mazdą 626 na Giełdzie Klasyków - kliknij tutaj

Czy nowe auta będą klasykami?

Ostatnio debatowaliśmy na ten temat w naszym redakcyjnym gronie. Zastanawialiśmy się, czy jakiekolwiek modele będą nosiły tytuł klasyków. I o ile w przypadku pojazdów z lat 70. czy 60. (albo i starszych) nawet zwykłe warianty często uznawane są za dziedzictwo motoryzacji, o tyle teraz tak już nie będzie. Owszem, wszelkie AMG czy wydania z ciekawymi silnikami można tak traktować, jednak przeciętna Klasa C z dobrym wyposażeniem raczej nie zagrzeje miejsca w jakiejś kolekcji za 20-25 lat.

Dlaczego? Po pierwsze - pewnie tyle nie przeżyje bez poważnych problemów z elektroniką. Po drugie - do 2040-2045 roku z dróg mogą zniknąć w ogóle auta spalinowe. Kolekcjonerzy skupią się jedynie na tych najciekawszych pojazdach, które zapisały się na kartach historii motoryzacji. I po trzecie - wszystkie nowe auta są do siebie bardzo podobne.

Wsiadając do Mercedesa W201, czyli protoplasty Klasy C, czujemy "mechanikę" tego auta. Anologowe wrażenia z jazdy potęguje wbrew pozorom przeciętna pozycja za kierownicą. Kiedy zaś zajmiecie miejsce za kierownicą takiej 15-letniej Klasy C, czyli modelu z 2006 roku, poczujecie się jak w nieco starszym, ale wciąż "względnie nowym" aucie. Cokolwiek, co zapada w pamięć? Nie sądzę, że coś takiego tutaj znajdziecie.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z Giełdy Klasyków