Volkswagen Touareg po liftingu to wciąż "świetny biznes". Sprawdziłem go w Czarnogórze
Volkswagen Touareg nie jest pierwszym samochodem, o którym myśli się w perspektywie segmentu dużych i dobrze wyposażonych SUV-ów. A to błąd, gdyż ten model ma długą listę zalet, a wersja po liftingu robi doskonałe wrażenie. Miałem okazję to sprawdzić na pięknych, ale i niekiedy wymagających drogach Czarnogóry.
W kategorii "stosunek ceny do jakości", Volkswagen Touareg jest niekwestionowanym liderem w swoim segmencie. To auto, o którym wiele osób zapomina. Mówiąc o suvach z metką premium z reguły wymienia się Audi Q7, BMW X5 lub Mercedesa GLE.
Tymczasem to, co oferuje Volkswagen, w niczym nie odstaje od wspomnianych aut. Co więcej, Touareg ma coś, czego tamtym samochodom brakuje.
W moje ręce trafiła wersja po liftingu, którą pokonałem ponad 500 kilometrów po Czarnogórze. Kto był w tym kraju wie, że przekrój jakości dróg jest tam ogromny - od idealnych krętych tras, aż po odcinki całkowicie pozbawione asfaltu. Jak sprawdził się tam największy europejski SUV Volkswagena? Odpowiedź może Was zaskoczyć.
Volkswagen Touareg 2023 - TEST. Czy to jest "cichy luksus"?
Ten trend staje się coraz bardziej popularny, co nikogo nie powinno dziwić. Wiele osób ceni sobie jakość, ale w bardzo dyskretnym wydaniu. Chodzi o to, aby ją czuć, ale nie obnosić się z tym wszem wobec.
A w tej kategorii Touareg jest naprawdę mocnym zawodnikiem. Dlaczego? Otóż znajdziemy w nim szereg rozwiązań z najwyższej półki, dzielonych właśnie z Porsche i Audi. W końcu jest to auto mocno spokrewnione konstrukcyjnie z Cayenne i z Q7. Wszystko to ukryto jednak w bardzo neutralnym wizualnie opakowaniu, które nie zwraca na siebie uwagi.
Owszem, wersja po liftingu dostała kilka wyróżników. Przednie światła mają nową sygnaturę świetlną i ledowe "wąsy", podobnie jak i tylne. Pokrywę bagażnika przyozdobiono też kontrowersyjnym podświetlanym logotypem marki. Nie jest to detal, który wpadł mi w oko, ale bez wątpienia będzie wyróżnikiem tego samochodu.
Wersja R-Line może bardziej przykuwać wzrok, głównie za sprawą charakterystycznego przedniego zderzaka z dużymi wycięciami. Wariant Elegance jest nieco łagodniejszy wizualnie i trafi w gusta osób ceniących sobie klasyczne linie i mnogość chromowanych detali.
A jak zmieniło się wnętrze?
Można powiedzieć, że w zasadzie się nie zmieniło. Cyfrowe zegary mają odświeżoną grafikę, podobnie jak i system multimedialny z oprogramowaniem MIB3. Kierownica dostała niestety dotykowe przełączniki (i na co to komu?), a na desce rozdzielczej dodano nowe podświetlane elementy.
I to by było na tyle. Design zachowano bez zmian, a centrum dowodzenia wciąż stanowi 15-calowy ekran Innovision. Na tunelu środkowym znajdziemy także pokrętło sterujące napędem, a w wersjach z pneumatyką także drugie, odpowiedzialne za ustawianie wysokości zawieszenia.
Jakie nowości pojawiły się na pokładzie tego samochodu?
Jedną z kluczowych, którą bardzo doceniłem podczas podróży, były światła LED MATRIX. Nowe matryce mają ponad 19 000 mikrodiod na lampę, a sama technologia jest żywcem przeniesiona z Porsche Cayenne. Ich skuteczność jest naprawdę wysoka, a jasny snop światła zwiększa bezpieczeństwo w podróży. Nie udało mi się jedynie sprawdzić "dywanu świetlnego", działającego tylko na autostradach. To nadrobimy jednak w Polsce.
Poza tym mamy tutaj komplet systemów wspierających kierowce - od adaptacyjnego tempomatu, przez kontrowersyjną ISĘ, aż po zestaw kamer ułatwiających manewrowanie. Jest też świetne nagłośnienie firmy Harman/Kardon, zapewniające dobre i ciepłe brzmienie.
A jak jeździ odświeżony Volkswagen Touareg?
Gama jednostek napędowych w tym modelu jest naprawdę szeroka i idealnie dopasowana do odbiorców. W każdym przypadku dostajemy 3-litrową V6-kę, zasilaną benzyną lub olejem napędowym. Do wyboru mamy następujące wersje:
- 3.0 TFSI 340 KM
- 3.0 eHybrid 381 KM
- 3.0 eHybrid R 462 KM
- 3.0 TDI 231 KM
- 3.0 TDI 286 KM
Pierwszego dnia jazd wybrałem wersję "rozsądną", czyli wariant Elegance z 340-konną benzyną, bez pneumatyki. Od razu przyznam szczerze, że dopiero po kilkudziesięciu kilometrach za kierownicą zauważyłem, że jest tutaj klasyczne zawieszenie.
Jego zestrojenie w połączeniu z adaptacyjnymi amortyzatorami sprawia, że Touareg nie zawodzi pod kątem komfortu i właściwości jezdnych. Dopiero w terenie poczułem, że przydałoby się tutaj od czasu do czasu kilka dodatkowych centymetrów prześwitu. Za to brak większych przechyłów nadwozia i dobrze dobrane przełożenie układu kierowniczego sprawiają, że jazda jest tutaj czystą przyjemnością.
340-konna benzyna jest ciekawym wyborem do tego auta, aczkolwiek nie stała się moim faworytem. Powód jest prosty - pomimo turbodoładowania potrzebuje obrotów, a lekko "zmulona" skrzynia biegów lubi szybko wskakiwać na wyższe przełożenia.
Od czasu do czasu trzeba więc solidnie "zanurzyć akcelerator", aby wycisnąć sto procent możliwości tej jednostki napędowej. A to oczywiście oznacza większe zużycie paliwa, zwłaszcza na górskich drogach. Tutaj wyniki na poziomie 10-13 litrów są absolutną normą. Na płaskich odcinkach wartości na poziomie 9-11 litrów będą częściej widywane.
Drugiego dnia przesiadłem się do 286-konnego diesla
Tu od razu można powiedzieć jedną rzecz - ten silnik jest idealnym wyborem do Touarega. Ponad 700 Nm momentu obrotowego trafiającego na cztery koła sprawia, że duży suv Volkswagena bez większego zająknięcia radzi sobie w każdych warunkach - na asfalcie i poza nim.
A tutaj pracy było co nie miara, gdyż pierwszy dzień zakończyliśmy w dolinie rzeki Tara, gdzie ostatnie kilometry pokonaliśmy może nie bardzo wymagającym, ale jednak offroadem, pełnym kamieni i stromych zjazdów. Tam 3-litrowa benzyna z klasycznym zawieszeniem poradziła sobie dobrze, gdyż elektronika musiała jedynie hamować samochód na zjeździe.
W drugą stronę pracy było nieco więcej - i tutaj moment obrotowy zrobił swoje. Nawet przy 17% nachyleniu drogi auto ruszało jakby od niechcenia na luźniej nawierzchni, sprawnie żonglując momentem obrotowym.
Na krętych górskich drogach i na płaskich odcinkach odwdzięczyło się z kolei niższym zużyciem paliwa, spadającym poniżej 10 litrów. Z doświadczenia wiem, że da się tutaj zejść nawet do 6-7 litrów, co jest genialną wartością w tak dużym samochodzie.
Pneumatyczne zawieszenie, obecne w tym egzemplarzu, ma też jedną dużą zaletę
Mowa tutaj o aktywnym niwelowaniu przechyłów nadwozia. Siłowniki regulujące pracą stabilizatorów, a także odpowiednio usztywniające się miechy, zapewniają stabilność nawet na ciasnych zakrętach. Do tego skrętna tylna oś zwiększa zwrotność i pozwala na szybszą jazdę.
Ostatni dzień spędziłem z hybrydą plug-in
Wersja eHybrid wbrew pozorom może mieć sens dla wybranych klientów. Mając możliwość ładowania samochodu w domu i w pracy da się tutaj jeździć przez cały czas na prądzie - tym bardziej, że na pełnym akumulatorze przejedziecie około 50-55 kilometrów.
Brak prądu nie oznacza nagłego zniknięcia wszystkich zalet takiego napędu. W takiej sytuacji zostajemy z klasyczną hybrydą, która może od czasu do czasu jechać na prądzie. Przy ściąganiu nogi z gazu silnik wyłącza się, a odzyskiwanie energii doładowuje akumulator.
Różnicę względem wersji 3.0 TFSI 340 KM czuć od razu. Przede wszystkim elektryk niweluje braki mocy w dolnym zakresie obrotomierza. Przyspieszenie jest naprawdę solidne, a reakcja na gaz zaskakująco ostra.
Nie ma jednak róży bez kolców, a te w przypadku krętych dróg Czarnogóry pojawiły się szybko. Mowa tutaj oczywiście o nadwadze. Akumulator waży swoje i pneumatyka musi walczyć z nadmiarem kilogramów. W efekcie auto w zakrętach ma więcej tendencji do podsterowności. Sama praca zawieszenia jest też nieco głośniejsza.
Ile kosztuje odświeżony Volkswagen Touareg 2023?
Cennik tego modelu otwiera wersja, która nazywa się po prostu "Touareg". W standardzie dostajemy tutaj znacznie więcej, niż w starszym modelu. Bez dopłaty pojawia się ekran Innovision (15-calowy), cyfrowe wskaźniki, adaptacyjny tempomat, światła LED (prostsze, bez zaawansowanej matrycy). Realnie więc taka wersja oferuje wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Cena? Od 316 390 złotych za wariant 3.0 TDI 231 KM.
Wariant Elegance kosztuje wyjściowo 331 190 złotych, zaś R-Line 355 890 złotych. Usportowiona wersja R, z 462-konną hybrydą plug-in, wyceniona została na 441 590 złotych.
Czy ten samochód jest drogi? Otóż nie
Owszem, ponad 300 000 złotych to ogromne pieniądze. Patrząc jednak na ten segment, a także na konkurentów, to propozycja Volkswagena jest zaskakująco rozsądnie wyceniona. Do tego ceny nie wzrosły drastycznie względem modelu sprzed liftingu i utrzymują się na mniej więcej stałym poziomie.
Volkswagen Touareg to "złoty środek", po liftingu jeszcze lepszy
Ten samochód korzysta ze wszystkich dobrodziejstw platformy dzielonej z Audi Q7 czy Porsche Cayenne. Ma świetne wyposażenie, dobre silniki i przestronne wnętrze. Jednocześnie nie rzuca się w oczy i jest bardzo dyskretny.
A to dla wielu osób cenna rzecz. Owszem - materiały we wnętrzu muszą być nieco gorsze. Tutaj na przykład dolna część deski rozdzielczej wykończona jest twardym plastikiem. Niemniej górne partie i wszystkie elementy z którymi mamy stały kontakt są wykonane z miękkich i dobrze wyglądających tworzyw. Do tego spasowanie nie pozostawia niczego do życzenia.
Jeśli więc kluczowym kryterium przy wyborze samochodu z tego segmentu jest wyposażenie, przestrzeń, napęd i stosunek tego wszystkiego do ceny, to Touareg nie ma sobie równych.