W 1998 roku zrobił 5267 km w trasie autem oferującym niecałe 100 km zasięgu. Pionierski model skończył na złomie

Dziś zrobienie długiej trasy samochodem elektrycznym nie jest problemem. W 1998 roku było to jednak nie lada wyzwanie - zwłaszcza, gdy mówimy o podróży liczącej 5267 kilometrów przez całe Stany Zjednoczone.

Uważam, że ludzie, którzy chwalą się postami na Facebooku o treści "przejechałem 300 km swoim elektrykiem, to niesamowite, udało się!", czynią samo zło dla elektromobilności. Jak ktokolwiek ma przekonać się do samochodów na prąd, gdy pokonanie krótkiej trasy uznaje się za nie lada osiągnięcie? Takie wpisy można było robić w internecie w 1998 roku. Wówczas elektromobilność była przedziwnym wynalazkiem, znanym wąskiej grupie osób. Mimo to jeden z użytkowników samochodu na prąd, kultowego już GM EV1, postanowił zrobić coś, co formalnie było niemożliwe.

Kris Trexler z USA był jednym z pierwszych najemców elektrycznego wynalazku General Motors. Ten samochód opracowano z myślą o ekonomicznej jeździe na krótkich dystansach. Pokonywanie długich tras nie wchodziło w grę, gdyż nie było fizycznie możliwości komfortowego ładowania pojazdów w jakikolwiek sensowny sposób.

Mimo to Trexler postanowił udowodnić, że nie jest to problemem. W 1998 roku pokonał 5267 kilometrów za kierownicą GM EV1 przez całe USA. I wtedy faktycznie było się czym chwalić.

GM EV1 Kris Trexler

Bertha Benz w 1888 roku pokonała pierwszą długą podróż samochodem. Wyprawa za kierownica GM EV1 była nowoczesnym odpowiednikiem tej trasy

Wyprawa żony Karla Benza przeszła do historii i do dziś jest uznawana za początek historii nowoczesnej motoryzacji. 104-kilometrowa trasa z Mannheim do Pforzheim stanowiła nie lada wyzwanie. Paliwo kupowało się w aptekach, auto wymagało napraw na trasie, a sam przejazd zajął cały dzień.

W 1998 roku podobnie wyglądał stan elektromobilności. Było to novum, raczej nieznane i odległe dla wielu osób. Ładowarki stanowiły rzadkość, a zasięgi ówczesnych pojazdów należały do wyjątkowo skromnych.

Kris Trexler postanowił jednak sprawdzić na co stać GM EV1. Był to przełomowy samochód na prąd, o bardzo aerodynamicznej sylwetce, z niewielką baterią o pojemności 16,5 kWh. To wystarczało, aby pokonać komfortowo około 100 kilometrów na jednym ładowaniu.

GM EV1 Kris Trexler

Oczywiście dużo zależało tutaj od terenu, pogody i... dostępności ładowarek. Wybrane miejsca, przy współpracy z General Motors, zainstalowały stacje ładowania dla EV1. Korzystały one z bardzo specyficznego złącza. Tym samym Trexler pokonywał między ładowaniami od 25 do 70-100 km (w zależności od dnia i odcinka trasy), aby znaleźć odpowiednie miejsca do naładowania pojazdu.

Przejechanie 5287 kilometrów zajęło łącznie ponad trzy tygodnie

Kawał czasu, nieprawdaż? Dziś byłyby to może 3-4 dni, licząc postoje i przerwy na noclegi. Zresztą punktów odniesienia nie trzeba szukać w USA. Jeszcze kilka lat temu podróż samochodem na prąd do Radomia była nie lada wyzwaniem. Dziś przejechanie Europy nie stanowi problemu, ale jeszcze nie jest wygodne i tak uniwersalne, jak w przypadku samochodu spalinowego.

No ale fani elektromobilności dalej będą zapewne fascynowali się krótkimi podróżami za kierownicą swoich samochodów. Przykro mi to mówić, ale niestety nie robią niczego wyjątkowego.

Tu mała ciekawostka. Niemal wszystkie egzemplarze GM EV1 trafiły na złom po zakończeniu "okresu testowego". Te samochody trafiały do użytkowników w ramach najmu, po czym wracały do producenta. Auto Krisa Trexlera jest jednym z dwóch, które przetrwało i do dziś stoi w muzeum Petersena w Los Angeles.

Źródło: Facebook, LAIST, strona podróży (kingoftheroad.net - nie linkujemy, gdyż nie ma zabezpieczeń SSL).