Wiecie kto wystawił się na Detroit Auto Show obok Mazdy i Volkswagena? Otóż była to Polska
Mazda, Volkswagen, Mercedes i Polska. Wiecie co je łączy? Otóż wszyscy mieli identyczne pod kątem wymiarów stanowiska podczas Detroit Auto Show. Ministerstwo Rozwoju i Technologii postanowiło zaprezentować się w USA z możliwie najlepszej strony - i miało to sens.
Wiecie co najbardziej zaskoczyło wielu dziennikarzy motoryzacyjnych z USA, którzy brali udział w targach Detroit Auto Show? Nie była to skala imprezy, znacznie mniejsza niż w ostatnich latach, ani też skromna liczba premier. W wielu mediach najwięcej uwagi dostała... Polska. Jak się okazuje nasz kraj zainwestował w ogromne stanowisko, na którym promowano inwestowanie nad Wisłą. Pytań jest dużo, odpowiedzi mało, ale ten ruch zdawał się być sensowny - gdyby nie jedna rzecz.
Polska chciała przyciągnąć uwagę i zrobiła to doskonale. To był świetny ruch
Całą sytuację bardzo szczegółowo opisał John Gustin z The Autopian. Na mapie targów, dość skromnej i zdominowanej głównie przez tory do testowania samochodów, jedno stanowisko ma wielki napis POLAND. Jest tej samej wielkości, co stanowiska Mazdy i Volkswagena, a w porównaniu do Mercedesa może być nawet nieco większe.
Zdjęcia, które Gustin publikuje w swoim artykule, pokazują ogrom przestrzeni, ładne ścianki i szereg różnych komponentów wystawianych w formie prezentacji. O co tutaj chodzi?
Jak się okazuje Ministerstwo Rozwoju i Technologii miało ciekawy plan - chodziło o zainteresowanie "wielkiej trójki", czyli Stellantisu, General Motors i Forda, produkcją w Polsce. Nie chodzi oczywiście o wytwarzanie samochodów w naszym kraju, a o kupowanie i produkowanie części podzespołów w Europie. Przedstawiciele firm prezentujących się w ramach polskiego stanowiska chwalili się niskimi kosztami, świetną jakością i wykwalifikowaną kadrą.
Z rozmów wynikało, że Polska chce się promować jako ciekawa alternatywa dla Chin - bezpieczniejsza, bardziej zaufana i bliższa w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Brzmi to bardzo rozsądnie i zdaje się być strzałem w dziesiątkę. Problem w tym, że wybrano możliwie najgorszy moment na taką promocję.
Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie trade.gov.pl, która promuje nasz kraj pod kątem eksportu, importu i inwestycji.
Po pierwsze - targi Detroit Auto Show, znane przez lata jako North American International Auto Show, są teraz cieniem dawnej potęgi
Ich krajowy charakter zgasł, a sama impreza stała się dużo bardziej lokalna - stąd też zmiana nazwy. Wielu producentów zrezygnowało z promowania się w Detroit, a inni ograniczyli swoją obecność do minimum. Nikt też nie pokazał żadnych przełomowych nowości, co automatycznie ograniczyło zainteresowanie mediów i ludzi tym wydarzeniem.
Drugą kwestią jest fakt, że Donald Trump planuje ograniczyć import z Europy - w planach są cła
Mowa tutaj także o imporcie samochodów i części ze Starego Kontynentu. Donald Trump próbuje zmusić producentów do tego, aby produkowali lokalnie w USA, co oczywiście jest droższe i trudne do zrealizowania. W praktyce więc idea zachęcenia producentów zza oceanu do kupowania/produkowania w Polsce była szczytna, ale pojawiła się w niewłaściwym momencie.
Inauguracja Trumpa odbędzie się już za kilka dni. Nowy prezydent obiecał szybkie działania i wiele nowych regulacji chce przeforsować już w pierwszych dniach prezydentury. Czy tak się stanie i czy faktycznie na celownik trafi Europa? Już teraz Joe Biden odciął USA od chińskiej motoryzacji, co dało nam cień szansy. Teraz jednak może on szybko zniknąć.