Wygląda jak sportowa maszyna. Tymczasem APAL Francorchamps to Mercedes W201 w kosmicznym wydaniu
Belgia kojarzy się głównie z frytkami (obowiązkowo z majonezem) i z piwem. Tymczasem w tym kraju powstawały też bardzo ciekawe samochody. Jednym z nich był APAL Francorchamps - auto, o którym zapewne nigdy nie słyszeliście.
Historia tej marki zaczęła się w 1961 roku i była związana z jednym kluczowym materiałem - włóknem szklanym. Edmond Pery, założyciel i pomysłodawca firmy, zauważył ogromny potencjał w karosowaniu popularnych nadwozi. Oczywiście najpopularniejszym wyborem był "Garbus" Volkswagena, dający ogromny potencjał możliwości. APAL Francorchamps to z kolei dzieło, które zakończyło istnienie tej marki. Był to jednak finisz w ciekawym stylu.
Wróćmy jednak do korzeni. W 1961 roku pojawił się pierwszy model, bazujący na Garbusie, z lekkim nadwoziem w stylu coupe i z drzwiami typu Gullwing. APAL skupił się także na budowaniu nadwozi dla małych buggy.
Później do oferty dołączyły różne wariacje na bazie podwozia Garbusa, w tym kolejne ciekawe Coupe (Apal 1200), także wyposażone w silniki pochodzące z Porsche. Jednocześnie APAL budował bolidy Formuły V, a także repliki Porsche 356 Speedster.
Biznes kręcił się całkiem nieźle. Łącznie powstało ponad 5000 nadwozi do różnych buggy i kilkaset dla sportowych coupe.
Ambicje marki były jednak znacznie większe - tak narodził się APAL Francorchamps
Oficjalna wersja głosi, że ten model opracowano specjalnie z myślą o rynku amerykańskim, za pieniądze inwestora z USA. Nieoficjalne informacje głoszą, że w projekt nadwozia "podarował" John DeLorean (jedna z odrzuconych koncepcji jego auta). W praktyce był to intrygujący wynalazek, gdyż jako bazę wykorzystano samochód raczej nie kojarzący się z kit-carami. Był to... Mercedes W201. Nazwę wywodzi się rzecz jasna od kultowego toru - Spa-Francorchamps.
APAL opracował całe nadwozie, które było naprawdę odlotowe wizualnie i odcinało się od dotychczasowych projektów. Charakterystyczny pas przedni z nietypowymi światłami zwracał na siebie uwagę, a linia boczna była zaskakująco udana. Z tyłu widać "recykling" lamp z Mercedesa, co akurat nie jest dużym problemem. Wnętrze także pochodziło w modelu W201.
Sercem tego samochodu była dwulitrowa jednostka o mocy 122 KM. Choć nie należała do najmocniejszych, to w lekkim nadwoziu zapewniała solidne osiągi.
Oficjalnie powstały trzy takie samochody - z czego jeden rozbito w ramach obowiązkowych crashtestów
APAL Francorchamps miał podbić rynek amerykański za sprawą swojego wyglądu, który nawiązywał nieco do Corvette C4. Można doszukać się tutaj także lekkiego podobieństwa do Astonów z końcówki lat osiemdziesiątych.
Dlaczego na drogi wyjechały tylko trzy auta? Odpowiedź brzmi: dolar. Precyzując - chodzi o zawirowania walutowe, które sprawiły, że produkcja tego auta była zwyczajnie nieopłacalna. Co ciekawe dwa istniejące egzemplarze APAL-a Francorchamps wciąż są w dobrym stanie, a szare auto pojawiło się ostatnio na targach aut klasycznych.
Inwestycja w ten projekt, dużo bardziej skomplikowany technicznie, mocno nadwyrężyła kondycję finansową marki. Jednocześnie przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przyniósł "odwrót" klientów od kitcarów. APAL opracował jeszcze jeden samochód, Sport One, który zadebiutował w 1992 roku. Zapowiedział on erę tworzenia replik na bazie Pontiaca Fiero, gdyż korzystając z amerykańskiej maszyny zbudowano auto zaskakująco podobne do... Ferrari F40.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych APAL zbankrutował, a w 1998 roku prawa do marki (w tym formy i części) przejęła nowa niemiecka spółka. Ta z kolei zakończyła produkcję w 2006 roku.