Szalone 24 godziny w Le Mans w pigułce. Ferrari otwiera szampana, polski zespół odnosi sensacyjne zwycięstwo

Cóż to były za 24 godziny! Ostatnia doba w Le Mans obfitowała w niezwykłe zwroty akcji, szaloną pogodę, poważne wypadki i ciągłą walkę w każdej klasie. Jedno jest pewne - stulecie tego wyścigu obchodziliśmy w widowiskowy sposób, a nowe przepisy działają doskonale. Czeka nas kolejna "złota era" w motorsporcie.

Ostatnie lata w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans były mniej więcej przewidywalne. Po krótkiej walce stawka mocno się rozjeżdżała, a finalny wynik rywalizacji (z małymi przygodami) znaliśmy z dużym wyprzedzeniem. Tymczasem tegoroczna edycja przyniosła nam prawdziwy rollercoaster emocji. Nie pamiętam kiedy ostatnio obserwowałem relację z takim zaangażowaniem, ale lekką ręką było to ponad 10 lat temu.

Przygotowałem dla Was skrócone podsumowanie ostatnich dwudziestu czterech godzin na Circuit de la Sarthe. Jeśli nie śledziliście całego wyścigu, to koniecznie nadróbcie zaległości.

Co działo się w ciągu ostatniej doby, w telegraficznym skrócie

  • pierwszy wypadek miał miejsce zaraz po starcie
  • liczba manewrów wyprzedania robiła niesamowite wrażenie
  • deszcz całkowicie przetasował stawkę, dwukrotnie
  • nocne stinty w ulewie były niezwykle widowiskowe
  • Toyota z numerem 7 w bardzo pechowy sposób odpadła z wyścigu
  • Ferrari trzymało świetne tempo i nawet wizyta w pułapce żwirowej nie była przeszkodą
  • kierowcy spędzili ponad 3 godziny za safety carem
  • niemal każdy zespół z klasy Hypercar miał swoje "pięć minut" na czele stawki
  • doskonałe tempo pokazywało Porsche 963 zespołu Jota, ale niestety poważny wypadek wykluczył je z walki w czołówce
  • pozostałe Porsche 963 miały wiele problemów technicznych
  • fenomenalnie poradziły sobie auta Cadillaca - są szybkie i skuteczne
  • w LMP2 walka o pierwsze miejsce trwała do ostatnich chwil
  • polski zespół Inter Europol Competition triumfował w LMP2 i zdobył najwyższy stopień podium
  • Ferrari zwyciężyło w wyścigu w Le Mans po raz pierwszy o 58 lat, do tego od razu po swoim powrocie do najwyższej kategorii w wyścigach długodystansowych

100-lecie 24-godzinnego wyścigu w Le Mans było wspaniałe. Tak dobrej rywalizacji nie widziałem od dawna

Ogromne emocje towarzyszyły nam tutaj już od pierwszych sekund, kiedy to w pierwszej szykanie na prostej Mulsanne Cadillac z numerem 311 zaparkował w bandzie, niszcząc przy tym cały przód, włącznie z zawieszeniem. Był to efekt lekkiego deszczu, który nieco zaskoczył wszystkich kierowców. Niedogrzane opony i śliska nawierzchnia owocowały ciągłą walką z samochodami.

Pierwsze okrążania pokazały też, że rywalizacja w kategorii Hypercar będzie bardzo zacięta. Samochody Porsche Penske, JOTA (Porsche 963), Ferrari, Toyoty, Peugeota i Glickenhausa mieszały się co chwilę, serwując nam efektowne manewry wyprzedzania.

I kiedy myśleliśmy, że stawka zaczyna układać się na nocne stinty, nad torem pojawiły się czarne chmury. Potężna ulewa w jednej części toru doprowadziła do wielu wypadków i kilku niebezpiecznych sytuacji, eliminując pierwsze auta (m.in. Nieslen Racing z LMP2, czy jedno z auto Dempsey-Proton Racing).

To wszystko doprowadziło do festiwalu samochodów bezpieczeństwa. Łącznie za safety carem kierowcy jeździli przez ponad 3 godziny

Przede wszystkim nowe przepisy, które wymagają ustawienie aut według kategorii po SC, znacznie wydłużyły proces restartu. Poza tym wiele wypadków sprawiło, że proces sprzątania toru i ustawiania barier zajmował dużo czasu.

Te warunki doskonale wykorzystał Peugeot, który wybił się na prowadzenie. Jak się okazuje 9X8 doskonale radzi sobie na mokrej nawierzchni i pokazuje swoje możliwości w takich okolicznościach pogodowych.

Noc niestety nie była łaskawa dla Toyoty. Niefortunny wypadek przy początku Slow Zone (na tył Toyoty najechało Ferrari LM GTE AM i później Oreca z LMP2) doprowadził do poważnej awarii i wykluczenia drugiego samochodu zespołu.

Finalnie w rywalizacji pozostał tylko jeden samochód, który tarł się z Ferrari niemal przez cały czas. Zwycięstwo mógł mieć w zasadzie w kieszeni, gdyż włoski zespół zmagał się z problemami w swoich autach.

Nad ranem Ferrari z numerem 50 wymagało wymiany chłodnicy, co wykluczyło je z walki o najwyższy stopień podium. Z kolei samochód #51 w pewnym momencie przestał odpalać po pitstopie. Wymagany był pełny reset systemu zasilania, co zajmowało wiele czasu.

Ta sytuacja pozwoliła nadrobić straty Toyocie, która w pewnym momencie wyprzedziła Ferrari. Włosi jednak skutecznie utrzymywali rewelacyjne tempo na torze i wyprzedzili japoński samochód. Niemniej rywalizacja ograniczała się do kilku-kilkunastu sekund różnicy, co w perspektywie Circuit de la Sarthe jest niczym.

I kiedy wydawać się mogło, że Toyota ma szansę na wygraną, doszło do najbardziej niefortunnej sytuacji

Na początku swojego ostatniego stintu Ryo Hirakawa popełnił błąd przy hamowaniu i zablokował tylną oś, co doprowadziło do obrotu samochodu. Lekkie uszkodzenie pasa przedniego plus czas stracony na powrót na trasę sprawił, że Ferrari zyskało komfortową przewagę, którą utrzymało aż do samego końca wyścigu.

Zwróćcie też uwagę na niezłą formę Peugeota i na świetny wynik Cadillaca

Ta amerykańska marka lepszego powrotu do wyścigów długodystansowych nie mogła sobie wymarzyć. Ten sezon to dla nich doskonała baza do rozwoju auta, co zamierzają robić. Kto wie, być może za rok to właśnie Cadillac jako pierwszy przekroczy linię mety.

Peugeot, pomimo wciąż niezbyt dobrej konstrukcji, także wyniesie z tego wyścigu dużo wiedzy i cennych informacji. Francuzi chcą mocno zmodyfikować ten samochód, aby stał się jeszcze bardziej konkurencyjny.

Martwi mnie natomiast słaba forma Glickenhausa. Zespół, który walczył o zwycięstwo, jest teraz w ogonie kategorii Hypercar. To pokazuje, że brak technologii hybrydowej i mniejsze szanse na rozwój konstrukcji stanowią tutaj ogromne ograniczenie.

Vanwall... jak to Vanwall - nie miał dobrego tempa, ale za to nie dojechał do końca wyścigu. Zero zdziwienia.

W LMP2 rywalizacja pomiędzy Inter Europol Competition i WRT była bardzo ostra

Warto tutaj zaznaczyć, że polski zespół popełnił kilka błędów, które zaowocowały karami, w tym karą drive through. Mimo to Jakub Śmiechowski, Albert Costa i Fabio Scherer dowieźli auto z numerem 34 do mety z komfortową przewagą liczącą ponad 21 sekund.

To wspaniały dzień dla polskiego motorsportu. Po raz pierwszy zespół jeżdżący pod naszą flagą zajął najwyższy stopień podium, a Mazurek Dąbrowskiego rozbrzmiał na Circuit de La Sarthe.

Rywalizację w LM GTE AM niestety najłatwiej śledzi się na... mapie

W relacji telewizyjnej nie poświęcono zbyt dużo czasu na najwolniejsze samochody na torze. Nie zmienia to jednak faktu, że walka była tam dynamiczna i zaskakująca. Zmian w czołówce nie brakowało, zwłaszcza w ciągu ostatnich 3 godzin.

Wydawać by się mogło, że zespół Iron Dames i Project 1 - AO mają największe szanse na zwycięstwo. Finalnie jednak w wyniku drobnych błędów, problemów technicznych i wypadków na prowadzenie wyszła Corvette C8.R, którego nie oddała już do ostatniej flagi z szachownicą. Drugie miejsce zgarnął zespół ORT BY TF, zaś trzecie GR Racing. Żelazne Damy, którym mocno kibicowałem, uplasowały się tuż za podium.

No i nie zapomnijmy o aucie Garage 56, czyli o NASCAR-owym Camaro, które dojechało do mety

Problemów prawie nie było. Drobna usterka hamulców wymagała serwisu, ale auto pokonało cały wyścigowy dystans bez przygód. Jenson Button w wywiadzie dla Eurosportu podkreślił, że może i nie jest to maszyna stworzona do takich warunków, ale mimo to radzi sobie tutaj doskonale.

Problemem była jazda za innymi samochodami (przez kiepską aerodynamikę). Za to w zakrętach można było bawić się autem, a jego mechaniczność pozwala na łatwe wyczucie konstrukcji. Do tego czasy na kółko były tutaj o 5 sekund lepsze od samochodów LM GTE AM.

To bez wątpienia był jeden z najlepszych wyścigów w Le Mans w ostatnich latach

Można go też śmiało nazwać zwiastunem wspaniałej przyszłości. Nowe regulacje działają doskonale. Klasa Hypercar, z samochodami LMH i LMDh, jest bardzo konkurencyjna i przyciąga kolejne marki. Za rok do rywalizacji dołączy BMW (które wkroczy na europejski grunt ze swoim M Hybrid V8), Lamborghini i Alpine. W drodze jest też Isotta Fraschini, szykująca swoje auto.

NASCAR Garage 56

Dodajmy do tego fakt, że wszyscy z tego roku wyniosą terabajty danych, które pozwolą na dopracowanie konstrukcji. Toyota będzie miała apetyt na powrót na pierwsze miejsce, Ferrari z pewnością zechce je utrzymać, a pozostałe zespoły nie ustąpią im nawet na milimetr.

Do tego dodajmy nową kategorię GT3 (w miejsce LM GTE AM) i zachowaną tylko na potrzeby 24-godzinnego wyścigu w Le Mans LMP2. To naprawdę "nowa złota era" wyścigów długodystansowych!