Nadchodzi Abarth 600e. Ma 240 KM i bliżej nieokreślony, raczej skromny zasięg
Dobre wieści: skorpion ukąsił kolejny samochód. Abarth 600e jest już niemal gotowy do premiery i będzie czymś więcej, niż tylko pakietem stylistycznym dla nowego włoskiego crossovera. Złe wieści? Cóż, rury wydechowej tutaj nie znajdziecie.
Kolos o nazwie Stellantis zgromadził pod jednym dachem ogrom marek. Są to firmy operujące niekiedy w tych samych segmentach, ale mające zupełnie inne korzenie i innych klientów. Teoretycznie wszystkie marki zostają zachowane przy życiu, ale część z nich otrzymała więcej uwagi. Na szczęście o tych bardziej niszowych nikt nie zapomniał. Abarth 600e będzie drugą nowością marki, która stanie się zarazem najmocniejszym produkcyjnym modelem w historii "skorpiona".
Co zaoferuje nam nowy model i czy warto na niego czekać?
Abarth 600e 2024 powstaje pod okiem działu Stellantis Motorsport
Przez dłuższy czas obawiałem się, że ten samochód będzie po prostu "podrasowanym wizualnie" wydaniem 600-ki. Na szczęście byłem w błędzie, gdyż Włosi, a w zasadzie Francuzi, dorzucili tutaj dodatkowe konie mechaniczne.
Jest ich całkiem sporo, bo aż 240. To ogromny przyrost, który powinien zapewnić sprint do setki w około 6 sekund. 600e ze skorpionem w logotypie bazuje na platformie eCMP, aczkolwiek gruntownie zmodyfikowanej i nazywanej Performo-eCMP.
Co to oznacza? Przede wszystkim przebudowane zawieszenie, wydajny układ hamulcowy i nowe sportowe ogumienie. Stellantis podkreśla, że szereg rozwiązań pochodzi tutaj w prostej linii z ich doświadczenia pozyskanego w Formule E. Brzmi to więc dość obiecująco.
Jedyny znak zapytania stawiam przy pojemności akumulatora. Ten we Fiacie 600e ma 54 kWh, co przekłada się na około 400 km zasięgu w optymalnych warunkach. Sportowa wersja będzie z pewnością bardziej zachłanna pod kątem zużycia energii. A to sugeruje, że zasięg stanie się potencjalną słabszą stroną tego samochodu.
Nowy Abarth zapewne odziedziczy też po swoim mniejszym bracie kilka bajerów, takich jak chociażby "sztuczny" dźwięk wydechu. To oczywiście gadżety, które mają przyciągnąć osoby ceniące sobie sportowe auta, ale oczekujące od nich emocji.
To tylko pokazuje, jak trudno jest sprzedaż sportowego elektryka - w końcu łączy on pod jednym dachem dużo sprzeczności. Co otrzymamy w tym przypadku? Na efekt końcowy trzeba jeszcze poczekać. Premiera powinna mieć jednak miejsce jeszcze w tym roku i to raczej w jego połowie.