Ach ten Stellantis, odcinek 2951. Centrum rozwojowe na sprzedaż, produkcja zaciąga ręczny
Stellantis robi wszystko, aby być numerem jeden w naszych nagłówkach. Tym razem ten koncern zaskoczył wszystkich dwoma decyzjami - dotyczącą sprzedaży centrum doświadczalnego i potencjalnym wstrzymaniem produkcji samochodów spalinowych.
- Stellantis chce sprzedać tor testowy Arizona Proving Grounds
- To jeden z elementów związanych z cięciem kosztów
- Związki zawodowe UAW w USA wyraziły na to zgodę
- Jednocześnie w Europie Stellantis chce ograniczyć produkcję samochodów spalinowych, nawet przy dużym popycie
Czy jest to koncern, o którym niezmiennie jest głośno? Bez wątpienia. Czy decyzje, które podejmuje jego zarząd, zawsze są dla nas zrozumiałe? Oczywiście, że nie. Stellantis znowu jest numerem jeden w nagłówkach, tym razem z dwóch nowych powodów.
Po pierwsze - na sprzedaż trafił wielki obiekt koncernu, czyli tor Arizona Proving Grounds. To miejsce, gdzie w upalnych warunkach marka mogła testować swoje auta. Po drugie - Stellantis ogłosił, że dla uniknięcia kar za zbyt wysoką emisję CO2 jest gotowy mocno ograniczyć produkcję samochodów spalinowych. Mowa oczywiście o przyszłym roku.
Stellantis tor w Arizonie przejął po fuzji. W 2007 roku kupił go Chrysler
To dość nowoczesna przestrzeń, w której można testować auta w zaciszu, z daleka od spotterów i fotografów. Warunki, które panują w Arizonie umożliwiają sprawdzenie samochodu w wysokich temperaturach. Obiekt nie jest jednak aż tak potrzebny grupie, dlatego wystawiono go na sprzedaż.
Na stałe pracuje tam 69 osób, a związki zawodowe UAW zgodziły się na sprzedaż obiektu. Póki co jednak nie wiadomo kto jest zainteresowany zakupem i jaka jest cena tego terenu. Niemniej z pewnością będzie to łakomy kąsek, gdyż na ogromnej przestrzeni zbudowano nie tylko tor do testów prędkości, ale są także bardziej kręte nitki, place do różnych weryfikacji aut i oczywiście oprzyrządowanie potrzebne przy badaniu samochodów.
W Europie ten koncern zamierza zaś ograniczyć produkcję samochodów spalinowych
Krótko mówiąc: jeśli wejdziesz do salonu i poprosisz o nowego Peugeota 308 z silnikiem 1.2, to albo zostaniesz odesłany z kwitkiem, albo będziesz czekać miesiącami. Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta - w ten sposób Stellantis chce uniknąć płacenia wysokich kar. Niższa sprzedaż to oczywiście inny miks sprzedażowy samochodów (potencjalnie zawierający wtedy większy udział elektryków). To przekłada się na niższą emisję CO2 (przypominamy, że Stellantis nie zgadza się na jej podniesienie), to zaś na niższe przekroczenie. Efekt? Dużo pieniędzy w kieszeni.
Stellantis ma się jednak czego bać, gdyż przechylenie szali w niewłaściwą stronę jest niestety ryzykowne. We wrześniu sprzedaż tej grupy spadła w Europie aż o 26%. Do tego cały rynek europejski notje spadki, a według ekspertów przyszły rok będzie lodowatym prysznicem dla wszystkich - także dla klientów.