Kartka z kalendarza włoskiego biznesmena, rok 2002. Jaka jest Alfa Romeo 156 GTA?

Założyłem swój lniany garnitur i lekką koszulę z tego samego materiału. Złapałem moją skórzaną torbę i kluczyki do samochodu, które czekało w garażu. Była to Alfa Romeo 156 GTA.

Godzina 5:15. Dla wielu osób jest to nieludzka pora, ale dla mnie stanowi najpiękniejszą część dnia. Uwielbiam spokój, który bije z budzącego się miasta. Po ulicach krzątają się tylko dostawcy, autobusy i taksówkarze, chodnikami kroczą ludzie-zombie, szukający chwili wytchnienia po nocy na parkiecie. Chwilę później mieszają się z nimi Ci, którzy sprawiają, że to miasto funkcjonuje we właściwy sposób. Pierwsze sklepy otwierają drzwi, pierwsze kawiarnie nagrzewają ekspresy. W sobotę życie toczy się nieco wolniejszym tempem, niemniej w stolicy nigdy nie można narzekać na brak ruchu. Przez budzące się do życia miasto sunę z otwartymi szybami, nasłuchując dźwięku wydechu. Mruczy. Delikatnie, rasowo, z charakterem. Co jakiś czas pozwalam sobie na przeciągnięcie kolejnego biegu, aby dźwięk jednostki Busso odbił się echem od otaczających mnie budynków. Alfa Romeo 156 GTA wręcz do tego zachęca.

To czerwone auto w 2025 roku zwraca uwagę tylko wśród osób, które wiedzą co kryje się pod tym zgrabnym nadwoziem. Ponad 20 lat temu był to jednak obiekt pożądania, ale także pokaz lekkiej życiowej sprezzatury, sprzeciwu, przeciwko przyjętym normom.

W 2002 roku mając dużo pieniędzy można było przebierać w świetnych samochodach. BMW miało boskie M3 E46 i M5 E39. Audi oferowało cały przekrój aut modeli S i RS. Mercedes rozwijał produkty z logo AMG.

Kliknij tutaj, aby zobaczyć mój film o Alfie Romeo 156 GTA - WIDEO

Alfa Romeo w tym towarzystwie nie była prawdopodobnie pierwszym wyborem wielu osób. Kiedy jednak w żyłach płynęła gorąca włoska krew, a styl charakterystyczny dla producentów z tego kraju grał pierwsze skrzypce, był to jedyny sensowny samochód, który mógł pojawić się w garażu.

Alfa Romeo 156 GTA urzeka zwyczajnością i hipnotyzuje charakterem

Wsiadam za kierownicę. Jak zwykle uśmiecham się pod nosem, siadając niczym "z gazetą na toalecie". Kierownica ląduje między nogami, które trzeba "rozszerzyć". Oparcie jest mocno odchylone. Zajęcie idealnej pozycji jest wręcz niemożliwe. Niczego innego jednak się nie spodziewałem.

Wciskam sprzęgło, przekręcam kluczyk. 3,2-litrowa jednostka V6 budzi się do życia ekspresowo, serwując przy tym cudowny basowy gang. Pustawa hala garażowa działa jak idealne pudło rezonansowe. Oddaję się więc chwili zapomnienia, nasłuchując tego dźwięku przy otwartych oknach. Jednocześnie zerkam na lampkę na suficie - pewnie lada chwila włączy się alarm sygnalizujący zbyt wysoki poziom spalin. Wrzucam więc jedynkę i powoli wytaczam się na ulicę, nasłuchując zintensyfikowanego przez zimny wydech brzmienia.

Alfa Romeo 156 GTA opinie

Puste ulice są hipnotyzujące. Leniwym tempem mijam kolejne skrzyżowania, delektując się też słońcem, które po wielu dniach postanowiło wyjść zza chmur. W tej układance brakuje tylko jednej rzeczy: dobrej kawy.

Powoli kieruję się więc w stronę miejsca, które od rana serwuje doskonałe doppio, a do tego ma w ofercie świeże cornetto. Jadąc przez miasto można zapomnieć, że pod prawą nogą jest tak dużo mocy. 156 GTA nie jest brutalnym samochodem. Nie ma tutaj bardzo sztywnego i mało przyjaznego zawieszenia. Układ kierowniczy pracuje z należytym oporem, ale nie musicie z nim walczyć. Jest dobre nagłośnienie Bose, klimatyzacja przyjemnie chłodzi. Wszystko działa jak należy.

Przy podwójnym espresso mogę skupić się na wyglądzie tego samochodu

Uwielbiam miejsca, w których mogę zaparkować praktycznie przed oknem. W ciszy i spokoju pozwala to kontemplować design, który w przypadku 156 GTA jest naprawdę doskonały. W tym modelu nie zdecydowano się na zmianę stylistyki w ramach liftingu. Pas przedni, zaprojektowany przez Giorgetto Giugiaro, nie trafił do tego auta. Pozostawiono charakterystyczny front autorstwa Waltera de Silvy, co uważam za strzał w dziesiątkę.

Wersję GTA wyróżniają zgrabne poszerzenia nadwozia i charakterystyczne zderzaki. Nie jest to samochód przesadzony. Te dyskretne zmiany sugerują, że mamy do czynienia z czymś więcej, niż ze zwykłym V6. To wystarczy.

Naładowany kofeiną wracam za kierownicę i kieruję się w stronę wyjazdu z miasta. To doskonały moment na to, aby załatwić kilka spraw i przy okazji "przewietrzyć" silnik.

Gdy mijam znak sygnalizujący koniec terenu zabudowanego, a później skręcam na autostradę, automatycznie redukuję bieg. Czekam na rozbiegówkę - ten cudowny moment, który jest chyba wisienką na torcie w tym samochodzie. Prostuję nogę i pozwalam 250 koniom mechanicznym na zabranie się do roboty.

Pełny moment obrotowy dostaję przy 4800 obrotów. Pełną moc przy 6200 obrotów. Obrotomierz zatrzymuje się na liczbie przekraczającej 7 tysięcy, serwując przy tym wręcz abstrakcyjnie dobrą ścieżkę dźwiękową.

Wskazówka prędkościomierza w ekspresowym tempie mija kolejne wartości, sięgając finalnie liczby z dwójką na przedzie. To moment, w którym wiem, że warto zdjąć nogę z gazu. Zresztą powoli zbliżam się do zjazdu, za którym czeka mnie odrobina zakrętów.

Praca skrzyni i sprzęgła pozwala na idealne międzygazy, choć mając wielkie stopy ciężko jest tutaj precyzyjnie zrobić dobry "heel-toe". A to akurat w tym samochodzie przydaje się w momencie, w którym chcecie jechać naprawdę szybko.

Alfa Romeo 156 GTA wnętrze

Zwłaszcza po krętych drogach, na których to auto czuje się zaskakująco dobrze. Tutaj Alfa Romeo 156 GTA pokazuje coś, czego próżno szukać w nowych samochodach

Nadwozie lekko się przechyla, ale jest to przyjemny body roll, który pozwala Wam lepiej wyczuć zawieszenie. Z nierównościami radzi sobie doskonale i pozwala na zaskakująco dynamiczną jazdę w zakrętach. Oczywiście trzeba tutaj pamietać o tym, że silnik jest nad przednią osią i do lekkich nie należy, niemniej podsterowność nie jest czymś, co bardzo doskwiera tej Alfie.

Zresztą trudno ją nazwać samochodem, który miałby walczyć o ułamki sekund na torze wyścigowym. Najlepiej czuje się na autostradzie i na bocznej drodze. Bardzo kręte odcinki nie są jej naturalnym habitatem. To terytorium dla Alfy Romeo 147 GTA.

Pokonując kolejne kilometry za kierownicą 156 GTA uświadamiam też sobie, jak bardzo mały jest to samochód. Teoretycznie mówimy o modelu z klasy średniej. Mimo to w środku można poczuć się jak w kompakcie, lub nawet w aucie klasy B. To tylko pokazuje jak bardzo rozrosły się nowe auta.

W tej idyllicznej atmosferze kilometry wpadały w ekspresowym tempie

Po całym dniu sprawunków przyszedł czas na powrót do domu. Ponad 20-letnie oświetlenie nie zachęca do dynamicznej jazdy, a wskaźnik paliwa zbliżający się do rezerwy zmusza do delikatnego traktowania pedału gazu.

Jadąc do domu robię więc mały objazd, aby zaliczyć stację paliw. Mając około kilometra do wjazdu auto nagle traci moc i gaśnie. Akurat łapią mnie światła, więc podejmuje próbę uruchomienia samochodu. Brak reakcji, auto jedynie się krztusi.

No tak. Włoskie wskaźniki. Może i nie zapaliła się rezerwa, ale paliwo zapewne wyjeździłem do zera. W tym pięknym lekkim garniturze wyskakuję zza kierownicy i próbuję zepchnąć auto z głównej ulicy. Po sekundzie pojawia się tajemniczy ochotnik, który podbiega i pomaga mi w walce z ważącą o 55 kilogramów więcej od standardowej wersji odmianą GTA.

Ach ta włoska przekorność. Allegrita. Lekka. Tak lekka, że aż cięższa. I kapryśna, oczywiście.

Męcząc się z małą górką, dopchaliśmy samochód do zatoczki. Zaciągam ręczny, włączam światła awaryjne i udaję się na krótki spacer. Na stacji kupuję kanister i napełniam go paliwem. Kasjer spogląda na mnie z lekkim zdziwieniem. Garnitur, koszula, mokasyny i kanister. Co poszło nie tak?

Spoglądam więc na czerwony baniak, który trzymam w ręce i z lekkim uśmiechem na twarzy mówię mu wprost: "wie Pan, Alfa Romeo...". Widzę już to pełne szydery spojrzenie, ale mam je gdzieś. Włoszczyzna ma prawo do swoich fochów.

Zresztą to był pierwszy raz w moim życiu, gdy musiałem pchać auto z wysuszonym do zera zbiornikiem paliwa. I musiała to być Alfa Romeo, oczywiście.

Stare powiedzenie mówi: "nigdy nie spotykaj swoich idoli".

Szczerze mówiąc miałem obawy. Zawsze gloryfikowałem obraz Alfy Romeo 156 GTA. Jeździłem nią jako pasażer i zapamiętałem ten samochód zupełnie inaczej. Zza kierownicy zdaje się być dużo grzeczniejszym i spokojniejszym autem. Paradoksalnie taki charakter bardzo tutaj pasuje.

Czy kupiłbym ten samochód? Po tych kilku dniach spędzonych za jego kierownicą - zdecydowanie nie. Może skupiłbym się na modelu 147 GTA. Może wolałbym starsze Busso, np. w postaci Alfy Romeo GTV6.

156 GTA jest pełne wad. Bez nich byłoby "tylko kolejnym zwyczajnym samochodem". Tutaj te wszelkie niedoskonałości, połączone z silnikiem 3.2 V6 Busso, tworzą charakter auta.

Poza tym pamiętajcie, że Alfa Romeo 156 GTA jest rarytasem. Powstało tylko 2978 egzemplarzy wersji sedan i 1678 Sportwagonów. To może więc być ostatni moment na zakup takiego modelu w rozsądnej cenie.

Samochód użyczyła mi firma MB Classics. Podziękowania dla Michała za zaufanie i za tę możliwość. Ten egzemplarz jest na sprzedaż - tu znajdziecie ogłoszenie.