Alfa Romeo Junior w pierwszym teście. Oto wszystko, co chcecie wiedzieć o tym aucie
Alfa Romeo Junior budzi wiele emocji. Ten mały włoski crossover, który wyjeżdża z fabryki w Tychach, to w pewnym sensie "być albo nie być" dla tej marki. Czy faktycznie spełnia pokładane w nim nadzieje i ma szansę podbić rynek?
Włosi nie mają szczęścia do nazw. Alfa Romeo dwa razy próbowała stworzyć model Milano i dwa razy skończyła z inną nazwą. Za pierwszym razem była to Giulietta (co akurat uznaję za strzał w dziesiątkę), w drugim wyciągnięto z półki inne, nieco zakurzone określenie. Tak na rynek trafiła Alfa Romeo Junior - w atmosferze lekkiego zamieszania i sporu z włoskim ministerstwem przedsiębiorczości i "Made In Italy".
Nazwę zostawmy jednak z boku i skupmy się na tym jaki jest ten samochód. Można śmiało powiedzieć, że dla tej marki to "być albo nie być" na rynku. Giulia i Stelvio nie sprzedają się dobrze i mają swoje lata. Ich następcy będą już w pełni elektryczni, co może być strzałem w stopę. Tonale także notuje gorsze wyniki, niż zakładano. A mały Junior gra na kluczowym segmencie, który dla wielu firm jest "koniem pociągowym" sprzedaży.
Czy więc mały crossover z fabryki w Tychach będzie tą deską ratunku i wiatrem w żagle dla Alfy Romeo? W moje ręce trafiły dwie wersje tego samochodu - Speciale ze 156-konnym napędem elektrycznym, oraz Veloce, czyli 280-konna sportowa wersja. Jakie robią wrażenie, co potrafią i czy nie rozczarowują?
Alfa Romeo Junior to samochód z innej bajki. Takiej rewolucji w stylistyce nie było od lat
Design zawsze był mocną stroną włoskich produktów. Przez lata Alfa Romeo trzymała się swoich charakterystycznych elementów, delikatnie modyfikując je na potrzeby kolejnych modeli. Tak naprawdę pierwszą większą zmianą były modele Giulietta, Mito, 4C i 8C, które postawiły na dość charakterystyczne przednie lampy. Te jednak przyjęto dość ciepło, a rynek polubił te samochody - zwłaszcza Giuliettę.
Junior też musi przejść przez ten okres próby, kiedy to rynek zapoznaje się z jego wyglądem. Włosi zaryzykowali i postawili na dużą zmianę, która nie każdemu przypadnie do gustu. Pożegnano tutaj wiele charakterystycznych detali, stosowanych od lat - takich jak chociażby przesunięta na bok zderzaka tablica rejestracyjna.
Lekkie obłości ustąpiły miejsca kantom, a cały design stał się dużo bardziej uniwersalny, ale zarazem też pozbawiony unikalnego charakteru. Bez wątpienia największym wyróżnikiem, poza Scudetto w nowej formie, jest tył, który inspirowano Giulią SWB Zagato. Widać to nie tylko w linii tylnego błotnika, ale też w kształcie lamp.
Do kwestii stylistyki jeszcze wrócę, przejdźmy do kluczowej części - czyli do kokpitu i do wrażeń z jazdy. Nie od dzisiaj wiadomo, że Junior to bliźniak Fiata 600 i Jeepa Avengera. Do tego mówimy tutaj o samochodzie, który powstał na platformie grupy Stellantis, znanej z Peugeota 208/2008 i z innych crossoverów z segmentu B.
Pokrewieństwa nie da się tutaj ukryć. Klamki, lusterka, przełączniki we wnętrzu, multimedia i dźwigienki są takie same, jak w wielu innych modelach. I choć teoretycznie nie powinno to przeszkadzać, to mam tutaj jeden zarzut - w tym wszystkim nie ma ani odrobiny indywidualnego charakteru.
Cieszy mnie fakt, że ekran multimediów nie jest tabletem przyklejonym do deski rozdzielczej, a wyświetlacz zegarów ukryto w obudowie z charakterystycznymi tubami. Gdyby tak jednak zasłonić znaczek Alfy Romeo, to zabrakłoby tutaj jakiegoś pierwiastka unikalności, który przyciągałby wzrok i uwagę.
Ja osobiście nie mogę zrozumieć uporu koncernu w używaniu starych dźwigienek kierunkowskazów/wycieraczek, stosowanych od czasów Peugeota 406 i Citroena Xsary. Ich czas już dawno minął, a Stellantis ma ładniejsze nowe rozwiązania (z modelu 3008 chociażby), które tutaj pasowałby idealnie. Niestety, cięcie kosztów i maksymalne "uwspólnianie" podzespołów jes tutaj widoczne i odczuwalne.
Jeśli mam być szczery, to zaskoczyły mnie też materiały wykończeniowe
I nie jest to dobre zaskoczenie. Alfa Romeo Junior kosztuje w bazowym wydaniu 129 600 złotych. Przy takiej cenie i przy aspiracjach marki do walki w segmencie premium, oczekiwałoby się miękkich tworzyw na wybranych elementach. Przykładowo najbogatsze warianty Renault Captura, czy Volkswagena T-Crossa, mają miękki plastik na desce rozdzielczej.
A tu go nie uświadczycie. Jest trochę miękkiego obicia na podłokietnikach i na tunelu środkowym, ale brakuje go na drzwiach i właśnie na szczycie deski rozdzielczej. I to jest moim zdaniem duże niedopatrzenie i błąd. Klienci na to zwrócą uwagę, bez wątpienia.
W kwestii przestrzeni nie ma szału. To samochód, w którym tylna kanapa jest dość "awaryjna"
Mają 185 cm wzrostu nie jestem w stanie wygodnie usiąść sam za sobą. Do tego dostanie się na tylną ławkę wymaga odrobiny akrobatyki, głównie za sprawą wąskiego otworu drzwiowego i nisko poprowadzonej linii dachu. Bagażnik ma 400 litrów pojemności (według danych technicznych) i sprawdzi się w codziennym użytkowaniu, także podczas dłuższych wyjazdów.
A jak jeździ Alfa Romeo Junior? Czy czuć różnicę względem "bliźniaków"?
To największy plus tego samochodu. Włosi faktycznie przyłożyli się do układu jezdnego i wprowadzili wiele zmian w zawieszeniu i w układzie kierowniczym. Przede wszystkim ten ostatni ma znacznie krótsze przełożenie. Nie jest ono tak ostre jak w Giulii i w Tonale, ale wciąż zdecydowanie przyjemniejsze, niż u bliźniaków z tyskiej fabryki.
Siła wspomagania też jest mniejsza. W parze idzie również minimalnie sztywniejsze zestrojenie zawieszenia. Nie jest ono nieprzyjemnie twarde i zapewnia naprawdę dobry komfort resorowania, niemniej samochód nie przechyla się w zakrętach i zachowuje większą stabilność. To zasługuje na uznanie.
Szkoda tylko, że sam napęd, w standardowym wydaniu, jest pozbawiony charakteru. To kombinacja baterii 54 kWh i silnika o mocy 156 KM, czyli zestaw znany z innych aut grupy Stellantis. Jak zapewne się domyślacie, wrażenia są bardzo powtarzalne. Przyspieszenie nie zawodzi, zużycie energii jest akceptowalne, ale zasięg zachęca do jazdy po mieście, a nie w długich podróżach.
Zupełnie inną bajką jest Alfa Romeo Junior Veloce. Tutaj czuć DNA marki
Co prawda tylko na torze i w bardzo ograniczonym zakresie, ale mogłem też sprawdzić sportową wersję Juniora. Wariant Veloce mocno różni się od standardowych modeli. Przede wszystkim ma inaczej zestrojone zawieszenie, mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu (Torsen) i 280-konny silnik elektryczny.
Do tego za sprawą kilku zmian w stylistyce wygląda znacznie lepiej, niż standardowa wersja. Agresywniej narysowane zderzaki są dużo ciekawsze wizualnie, a 4-ramienne felgi to majstersztyk. W takim wydaniu Junior nabiera charakteru i wreszcie ma fajną prezencję, której brakuje w standardowej odmianie.
Jak się tym jeździ? Cóż, chciałbym powiedzieć Wam nieco więcej, ale nie dano nam pomęczyć tych samochodów. Pierwsze wrażenie są jednak pozytywne: przyspieszenie miło zaskakuje, a prowadzenie, zwłaszcza w zakrętach, jest doskonałe.
Czuć, że nie jest to ciężki elektryk, a nisko położony środek ciężkości wspomaga ten samochód. Zabawa w slalomie i w zakrętach jest naprawdę przednia.
I śmiem twierdzić, że paradoksalnie to... najsensowniejsza wersja tego samochodu. Dlaczego? Tutaj wprowadzono kilka dodatkowych zmian we wnętrzu. Są na przykład genialne fotele Sabelt (kubełkowe) i alcantara na elementach deski rozdzielczej. To nieco poprawia odbiór tego auta. Niezmiennie twierdzę, że liczba twardych tworzyw rozczarowuje, ale tutaj jednak nie jest to aż tak irytujące.
Alfa Romeo Junior Veloce, jako "efektowne miejskie auto" może być ciekawym wyborem dla indywidualistów. Z ceną na poziomie 215 000 złotych (wyjściowo) może mieć jednak problem z rywalizowaniem z jakimikolwiek innymi samochodami.
Dobrze, że ten samochód powstał, ale nie jest to auto, które "wystrzeli Was z butów"
To po prostu kolejny crossover z segmentu B, który cieszy prowadzeniem, ale rozczarowuje wykończeniem. Mam wrażenie, że Stellantis musiał czymś zrekompensować wydatki na inżynierów i padło właśnie na tworzywa w kabinie.
Junior nie jest gamechangerem, ale... jest. Alfa Romeo potrzebuje tego samochodu. Jeśli ten samochód przyjmie się we Włoszech tak jak Avenger, to będzie to pierwsza pozytywna wiadomość dla marki. Nie wiem jednak, czy w innych krajach Junior ma szansę rywalizować z Avengerem, który tak naprawdę oferuje to samo w dużo atrakcyjniejszym dla wielu osób opakowaniu.