Cicho i pełno kurzu, niczym w trakcie burzy piaskowej. To nowy Ariel E-Nomad w akcji

Kiedy na bezdrożach zrobi się cicho, a z oddali nadciąga tuman kurzu to albo idzie burza piaskowa, albo Ariel e-Nomad jest w swoim żywiole.

Brytyjska firma robi wszystko, żeby nie zaginęło pojęcie czystej radości z jazdy. Czy to po torze, czy po bezdrożach. Różne wersje, różne silniki, ale cel jest jeden. Ten uśmiech od ucha do ucha po przejechaniu naszej ulubionej trasy. Ariel e-Nomad dokłada do tego ciszę, wynikającą z silników elektrycznych.

Ale niech Was to nie zwiedzie. To wciąż "prawdziwy" Ariel.

Ariel e-Nomad waży tylko 895 kg

Tu nie ma miękkiej gry. Specom z Ariela udało się stworzyć auto, które mimo napędu elektrycznego i baterii waży tyle co przerdzewiały Civic.

Udało się to dzięki kompozytowemu nadwoziu, którego... nie ma zbyt dużo. Kompozyty użyte do produkcji e-Nomada są w pełni organiczne. Oznacza to, że mogą zostać poddane recyklingowi. Mogą też biodegradować. Miejmy nadzieję, że nie szybciej, niż wspomniana Honda. Ale przede wszystkim, są aż o 9% lżejsze niż gdyby te elementy zostały wykonane z włókna węglowego. I tak się tnie masę w eko-stylu!

Ariel E-Nomad

Sercem (i głównym nośnikiem kilogramów) jest akumulator o niedużej pojemności 41 kWh. Powinien jednak wystarczyć na chwilę zabawy w błocie.

Ariel e-Nomad dysponuje jednostką umieszczoną przy tylnej osi. Na te niecałe 900 kg przypada 490 Nm momentu obrotowego i 285 KM. 96 km/h (60 mph) osiąga w 3,4 sekundy, a na zakrętach radzi sobie dzięki "Szperze". Samochód oparty jest na modelu Nomad 2, ale lekko przeprojektowano nadwozie. Ma teraz o 30% niższy współczynnik oporu powietrza, co pozwala nie tylko szybciej pojechać, ale i dalej. Zasięg deklarowany to 240 km. W razie czego samochód ma możliwość szybkiego ładowania złączem CCS. Żadnych półśrodków.

Dlatego też prześwit ma 33 cm, za plecami kierowcy znajdziemy pełnowymiarowy "zapas", a oprogramowanie nie tylko pozwala na szybką jazdę w terenie, ale również na odzyskiwanie energii i jazdę "jednym pedałem" niczym w klasycznym miejskim "elektryku".

Póki co samochód powstał jako auto koncepcyjne. Nie wygląda na takie, a wypowiedzi przedstawicieli marki sugerują że owszem, powstanie wersja seryjna. Zupełnie nas to nie zdziwi. Wiemy też, że na pewno znajdą się klienci na takiego off-roadowego potworka z napędem elektrycznym.