Audi TT 2.0 TFSI quattro S tronic

Pamiętacie, gdy pod koniec lat dziewięćdziesiątych na rynku pojawiło się małe, garbate coupé spod znaku czterech pierścieni, które momentalnie zwróciło na siebie uwagę awangardową stylistyką? Miałem wtedy kilka lat, a spotkanie na ulicy choćby Porsche 911 było rzadkością. Widok opływowej i jedynej w swoim rodzaju bryły Audi TT powodował, że po prostu chciałem je mieć. Gdzie się podział tamten blask?

To już prawie 20 lat, odkąd ruszyła produkcja małego sportowego Audi. Gdy producent z Ingolstadt walczył o dobre imię swojej gwiazdy, która początkowo miała poważne problemy ze stabilnością na drodze, ja ścigałem się z kolegami swoim jednośladem napędzanym siłą mięśni. Nierzadko nadawaliśmy swoim „maszynom” nazwy samochodów i zgadnijcie, jakie auto było wtedy na topie.

Gusta się jednak zmieniają i każdy poszedł swoją drogą. Jeden z nas na chwilę urealnił tamte marzenia, inny o nich zapomniał, a ja – po prostu wspominam je z uśmiechem, interesując się dziś ciut inną zakładką w motoryzacji, traktując większość jeżdżących po drodze egzemplarzy pierwszej generacji z przymrużeniem oka. Nie da się jednak zaprzeczyć, że w tamtych czasach TT miało niepowtarzalny styl i było po prostu lubiane. Cały jego rozwój do dnia dzisiejszego przywodzi mi na myśl pewien model o znacznie bardziej kwiecistej przeszłości, który – podobnie jak Audi TT – gdzieś na przestrzeni lat utracił większość swojego charakteru.

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-11

Ach te garbusy!

Po tytule pewnie już się domyślacie, o jakim aucie mowa. W życiu nie napisałbym tak o wspomnianym we wstępie Porsche, dlatego odpowiedź może być jedna: Beetle. To kolejny przykład auta, którego pierwowzór, choć daleki od perfekcji, nie dał o sobie zapomnieć przez lata. Obu przodków dzieli przepaść wiekowa, a ich drugie wcielenia były od siebie skrajnie różne – Beetle, noszący wtedy dopisek New, swoim „plastikowym” wizerunkiem podbił serca amerykańskich nastolatek, z kolei TT – po prostu było.

To trochę tak, jakby TT zestarzało się razem z ich właścicielkami. Będąc pierwotnie czymś szalonym, stało się bardziej stonowane i przestało wyróżniać się z tłumu (choć z tymi cechami u kobiet bywa często zupełnie przeciwnie – i dobrze). Pierwsza generacja Audi debiutowała mniej więcej w podobnym czasie, co wskrzeszona legenda „garbusa”, a więc potrzebowała znacznie mniej czasu, by stać się perfect. I tak dobrnęliśmy do dnia dzisiejszego.

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-02

Trzecie generacje to w obu przypadkach auta mocno dopracowane, które – gdyby tak zacząć rozbierać na czynniki pierwsze – zapewne mają ze sobą więcej wspólnego niż nam się może wydawać. Nie do tego jednak zmierzam. Przypomnij sobie, kiedy ostatnio widziałeś którekolwiek z nich – zwróciło Twoją uwagę? Jeśli tak, to czy na pewno z uwagi na wygląd? A może odwróciłeś głowę, gdy usłyszałeś głośny strzał z wydechu przy zmianie biegu na wyższy przez dwusprzęgłową przekładnię DSG?

Znany schemat

Wybaczcie te liczne refleksje, dalej będzie konkretniej. W gruncie rzeczy ciężko się do czegoś przyczepić, przemierzając nadwozie trzeciej generacji Audi TT. Są nawiązania do pierwowzoru, jak wyraźnie zaznaczone błotniki, czy też bardzo podobnie poprowadzony dach przechodzący w sporą tylną szybę. W detalach, to jednak przede wszystkim współczesne, schematycznie zaprojektowane Audi – duży sześciokątny grill, pocięte ostrymi przetłoczeniami zderzaki oraz charakterystyczne, diodowe wypełnienia świateł. Abstrahując od wcześniejszych przemyśleń – właściwie wszystko tutaj gra.

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-06

TT stało się przy okazji odrobinę bardziej męskie (jeśli już zdecydujemy się tak to określić), a przez to i uniwersalne, jeśli chodzi o design. Pytanie tylko, czy my w końcu czujemy się tu jak u siebie, a wy, kobiety, nadal widzicie „to coś”? Na pierwsze pytanie pewnie niedługo dostaniemy odpowiedź z działu Audi RS. Na drugie – teoretycznie usłyszałem już kilka pozytywnych zdań. Testowana odmiana aż kłuje w oczy, ale pamiętajmy, że jest w drogiej specyfikacji, stoi na dużych kołach o absurdalnie niskim profilu i ma ten kuszący, czerwony kolor…

Technologia

Gdy oglądałem pierwsze zdjęcia ukazujące wnętrze naszego „garbacza”, wiązałem duże nadzieje, że dobre wrażenie powtórzy się po zajęciu miejsca za kierownicą. Nieco kosmiczna kabina z wysokim tunelem środkowym, masą wypukłych i zdecydowanie ukształtowanych detali, a przede wszystkim wirtualnym kokpitem, który właśnie tu po raz pierwszy zagościł w seryjnej produkcji, zdawała się zrywać z przewidywalnością znaną z większości modeli producenta.

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-13

Chwała Audi za to, że zdecydowało się w niemal niezmienionej formie przenieść to wszystko z konceptu na taśmy produkcyjne. Tylko jakby nadal jakoś tu ponuro i trochę volkswagenowsko. Zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu wnętrze flagowego SUV-a Q7, które, o dziwo (wbrew mojemu wrażeniu), jest o wiele mniej szalone. Mówiłem już, że wolę klasyczne tuby zegarów od „sportowo” zaprojektowanych, wyświetlanych wskaźników? Ok, dość narzekania.

Virtual cockpit to znak rozpoznawczy nie tylko modelu TT, ale też wspomnianego Q7 i kilku innych najnowszych odsłon spod znaku czterech pierścieni. Konkretniej, mamy tu do czynienia ze swego rodzaju centrum dowodzenia, które pozwala nam ustawić nawigację, wyszukać i wybrać utwór, zmienić ustawienia dźwięku oraz wszystko to, co w tradycyjnym rozwiązaniu kryje za sobą system MMI. Elementem nieodzownym są rzecz jasna wskazania komputera pokładowego, tablica podstawowych zegarów, a także informacje o przebiegu, temperaturze na zewnątrz czy niezapiętych pasach. Największe wrażenie w tym wszystkim robi rozciągnięta na cały ekran mapa satelitarna sygnowana logo Google.

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-29

Minusy takiego rozwiązania są dwa. Po pierwsze – nie każdy jest w stanie się do niego przyzwyczaić, mimo logicznego rozplanowania funkcji. Po drugie, jeśli nasza druga połówka w połowie trasy zechce zmienić cel podróży, będziemy musieli się zatrzymać – tak jak to nakazują zasady bezpieczeństwa – i zrobić to samemu (wersja dla uległych) lub narazić się na ewentualną zmianę jej humoru. Analogicznie, gdy będzie chciała poszperać w katalogach w poszukiwaniu innych gatunków muzyki – a z tym już nie ma żartów. No, może trochę.

Z mojego punktu widzenia większość funkcji jest jednak łatwo dostępna, a sam ekran działa dość szybko. Ma swoje czułe punkty wynikające ze sprawności samego procesora czy też oprogramowania, takie jak choćby długie uruchamianie po włączeniu zapłonu. Uniemożliwia ono przy okazji zmianę trybu jazdy, która odbywa się za pomocą przycisku na desce rozdzielczej, ale i pośrednio przez wirtualny kokpit. Szybsze mogłoby być także zbliżanie i oddalanie widoku mapy.

Jakość i detale

Mimo subiektywnego lekkiego rozczarowania, doceniłem we wnętrzu kilka „smacznych” detali, których nie znajdziemy u konkurencji. Po pierwsze – świetnie zakamuflowane pokrętła do regulacji nawiewem. Po drugie, ekrany umieszczone wewnątrz nich. I po trzecie – w dyszach umieszczonych po bokach deski rozdzielczej znajdziemy podobne rozwiązanie z podgrzewaniem foteli. Może być jednocześnie oryginalnie, nowocześnie i wygodnie? Może!

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-09

 

Po otwarciu drzwi witać nas będzie wytłoczony charakterystyczną czcionką napis TT, a gdy już będziemy gotowi do jazdy, rozluźniony wcześniej fotel z powrotem ściśnie nasze ciało, przywracając ustawienie boczków do zapamiętanej pozycji. W testowanym egzemplarzu bardzo przypadło mi do gustu przeszycie foteli w kształcie rombów, natomiast mieszane uczucia wzbudziło samotne, jakby na siłę wpasowane logo S na fotelach, do którego chętnie „dokleiłbym” jedną z cyfr. Najchętniej 1

Wykonanie – jak to w Audi – na wysokim poziomie. I w zasadzie nie ma tu specjalnie o czym pisać. Mimo wielu miejsc we wnętrzu TT, gdzie można było zaliczyć wpadkę montażową, spasowanie jest bez zarzutów i raczej nie budzi obaw na przyszłość. Jak to w tego typu aucie, nie ma co liczyć na żadne obszerne schowki, ale kilka praktycznych skrytek się znajdzie. Bagażnik ma całkiem przyzwoitą pojemność – 305 litrów.

Dynamika

230 KM, jakie obiecuje nam producent, to niezła wartość, ale jeszcze lepsze są subiektywne wrażenia. TT z neutralnie w tym przypadku działającym (na suchym), skutecznym napędem quattro i silnikiem 2.0 TFSI jest naprawdę szybkie – zarówno spod świateł, jak i wtedy, gdy trakcja nie jest już najważniejsza. Moc jest rozwijana bez skoków i praktycznie przez cały czas mamy pod nogą spory zapas momentu obrotowego. Szkoda, że jednostka przekazuje do kabiny nieco „puste”, mało charakterne (choć donośne – wspomagane?) brzmienie. Na pocieszenie dostajemy głośne, dobrze znane z innych modeli strzały przy zmianie biegu w górę, które bywają uzależniające.

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-25

6-biegowa skrzynia S tronic działa szybko, przewidywalnie i bardzo łagodnie (nawet w trybie Dynamic), tylko mogłaby być nieco szybsza przy redukcji o kilka biegów w dół. Zużycie paliwa przy mocno dynamicznej jeździe jest raczej w normie i daje wskazania w okolicach 18-19 litrów na 100 kilometrów. Jeżdżąc w miarę ekonomicznie w trybie pozamiejskim z łatwością osiągniemy wynik w okolicach 8,5 l/100 km. Średnie zużycie z intensywnego testu wyniosło 15,8 l/100 km, co uważam za wartość akceptowalną, biorąc pod uwagę parametry auta.

Zwinność, jedność

Nie osiągi są jednak największą zaletą Audi TT, a sposób, w jaki samochód porusza się w zakrętach. Nadwozie daje poczucie niesamowitej zwartości i lekkości konstrukcji, czym może przypominać trochę MINI Coopera. Trochę, bowiem w MINI jesteśmy jeszcze „bliżej” drogi, a samo prowadzenie daje nieco odmienne doznania  – to jednak trochę inne auto. W TT odniosłem wrażenie, jakby sztywność nadwozia była jeszcze o krok wyżej niż sztywność samego zawieszenia, które i tak jest wystarczająco sportowo zestrojone.

audi-tt-2-0-tfsi-quattro-s-tronic-12

Temu drugiemu pomaga bardzo niska opona, która skutecznie eliminuje najmniejsze przechyły przy nagłych ruchach kierownicą. A wszystko to przy zachowaniu w miarę rozsądnego komfortu jazdy, choć sam na pewno nie zdecydowałbym się na wybranie aż 20-calowych obręczy, które w skrajnych przypadkach „przyszlifujemy” na łuku o pofałdowanej nawierzchni. Owszem, wyglądają świetnie, ale przy codziennym użytkowaniu mogą nie przetrwać zbyt długo w idealnym stanie.

Wiemy już, że TT świetnie „składa się” w zakrętach, a na prostej ma wystarczająco dużo siły, by zaskoczyć niejednego rywala. A co z wrażeniami z jazdy, które trudno określić tabelką lub czasem okrążenia na znanym torze? Z tymi też jest nieźle. Układ kierowniczy o niewielkim przełożeniu daje całkiem bezpośrednie odczucia, a niewielki martwy punkt w środkowym położeniu naszego steru pozwala na szybkie i przyjemne zmiany kierunków. Jeśli myśleliście, że TT-tka jest idealnie grzeczna na dohamowaniach tak, jak przy wejściu w zakręt bez zmiany obciążenia, to byliście w błędzie. Odciążony tył potrafi wprawić auto w nadsterowność, która między innymi dzięki wysuwanej „lotce” jest przyjemna i łatwa do opanowania.

Na co dzień

TT ma jeszcze jedną zaletę. Choć jest niewielkim autem dającym frajdę z jazdy, to wciąż całkiem praktyczny samochód dla dwóch osób do miasta, czy też w trasę, od święta mogący przewieźć kogoś na jednym z tylnych „foteli” (o których łatwo zapomnieć patrząc na coupe o tych gabarytach). Nawet przesadnie dobrany rozmiar obręczy da nam jeszcze pewien zapas komfortu, a użyta technologia zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa.

Czy za to wszystko byłbym w stanie zapłacić prawie 190 tysięcy złotych? Tyle właśnie kosztuje TT z silnikiem 2.0 TFSI, napędem quattro i dwusprzęgłową przekładnią i przyznam, że za te pieniądze udałbym się raczej do konkurencji z Monachium (seria 2 Coupe) lub po typowego hatchbacka, jakim jest Mercedes klasy A. Całe 100 złotych mniej zapłacimy za topowe A45 AMG, którego chyba nie muszę Wam przedstawiać. O kwocie przekraczającej 280 tysięcy za testowany egzemplarz Audi wspomnę bez komentarza.

Podsumowanie

Czytając ten test, możecie odnieść wrażenie, że ciągle mam jakieś „ale”. Trochę w tym subiektywnych odczuć, ale i sporo faktów. Pierwsza odsłona TT, choć także przez wielu krytykowana, była czymś niezapomnianym, innym, nowym. Tymczasem trzecia generacja lekkiego coupe spod znaku Audi jest już na tyle dorosła, że stała się bardzo dopracowanym, ale dużo mniej wyróżniającym się elementem rynku aut sportowych.

Na koniec naszła mnie jedna myśl – jestem bardzo ciekaw, jakie wrażenie zrobiłoby na mnie to auto z „manualem” na pokładzie. Nowe doznanie, jeszcze większe zgranie z autem, więcej mechaniki w odczuciach? Być może TT miałoby wtedy to coś, co by mnie urzekło. Póki co – z szybkich i precyzyjnych „gadżetów” wybieram prawie dwa razy tańsze Clio Trophy.

Dane techniczne

NAZWA Audi TT 2.0 TFSI quattro S tronic
SILNIK benzynowy, turbo, R4, 16 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk bezpośredni
POJEMNOŚĆ 1984
MOC MAKSYMALNA 230 KM (169 kW) przy 4500-6200 obr./min.
MAKS. MOMENT OBROTOWY 370 Nm przy 1600-4300 obr./min.
SKRZYNIA BIEGÓW automatyczna, 6-biegowa
NAPĘD 4x4
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe
HAMULCE tarczowe went./tarczowe
OPONY 255/30 R20
BAGAŻNIK 305
ZBIORNIK PALIWA 55
TYP NADWOZIA coupe
LICZBA DRZWI / MIEJSC 3/4
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4177/1832/1353
ROZSTAW OSI 2505
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1410
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM
ZUŻYCIE PALIWA 8,3/5,4/6,4 (średnie z testu: 15,8)
EMISJA CO2 149
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 5,3
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 250
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/3 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE według wskazań komputera
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ 1.8 TFSI: 145 300
CENA WERSJI TESTOWEJ 188 300
CENA EGZ. TESTOWANEGO 282 770