Audi A4 2.0 TDI

Od niecałego roku zarząd BMW nie może spać spokojnie. W klasie aut premium segmentu D nigdy wcześniej pozycja lidera była tak niepewna jak dzisiaj. Koncern z Ingolstadt do boju posłał nowe Audi A4. Trzeba przyznać, że model B8 ma wszelkie predyspozycje by zdetronizować BMW.

Wszystko zaczęło się 8. generacji temu od Audi 80. Był rok 1972 i koncern Audi AG potrzebował godnego reprezentanta segmentu D. Model został przyjęty z entuzjazmem i szybko stał się kultowy, co potwierdza chociażby zdobycie nagrody samochodu roku 1973. Po 22 latach podbijania głównie serc europejskich przyszedł czas na gruntowne zmiany, wprowadzono model A4. Niecały rok temu po raz pierwszy pokazano światu model B8, czyli najnowsze Audi A4 limousine. Od tego momentu zarząd BMW nie może spać spokojnie. W klasie aut premium nigdy bardziej zażarcie nie walczono o pozycję lidera. Liczą się cztery auta. Mercedes C-klasa, Lexus IS, BMW serii 3 i nowe Audi A4.

Zadanie. Wymień przedstawicieli segmentu D. Jednym tchem wyliczasz Avensisa, Mondeo i Passata. Kolejne zadanie. Czym się różni Avensis od Lexusa IS, Passat od Audi A4, a Mondeo od Jaguara X-Type? Osoba, która nie prenumeruje trzech tytułów prasy motoryzacyjnej odpowie bez wahania - wszystkim. Osoba znająca się na rzeczy zastanowi się dłużej.Założenia konstrukcyjne w przypadku każdej z tych par są zbliżone. To przecież ta sama płyta podłogowa, np. X-type zbudowano na platformie Mondeo. Błąd. Jeszcze niecały rok temu ostatnie zdanie byłoby poprawne. Otóż nowe Audi A4 w odróżnieniu od poprzednich generacji zbudowano na całkowicie nowej płycie B8. Z tej samej platformy korzysta A5 i Q5.

Tam gdzie kończą się ceny Avensisa, zaczynają się ceny Lexusa IS. Za co więc płacimy? Oczywiście można powiedzieć jakość wykonania, wyposażenie jeszcze inni krzykną - za mocniejsze silniki. Odnosząc to do nowej A4 można wymienić technologię. Jednak to nie jest najważniejsze przy wydatku 130-200 tys. złotych. Volkswagenem pojedziesz na działkę, do pracy i na zakupy. A4 z kolei zawiezie Cię wpierw na sushi, a potem na świetną włoską operę. Płacimy głównie za prestiż. Kiedyś trzeba było się urodzić szlachcicem, zasłużyć się władcy lub wydać gigantyczną sumę aby zostać nobilitowanym. Dzisiaj wystarczy kupić sobie Audi i stajesz się szlachcicem herbu czterech pierścieni.

O klasę wyżej
Mecze niemieckiej reprezentacji piłki nożnej są nudne. Oczywiście to jedna z najlepszych drużyn na świecie. Brakuje jej tylko fantazji, ale to kwestia głęboko zakorzenionej mentalności. Podobnie jest z samochodami. Niemcy robią fantastyczne auta, które nie są delikatnie mówiąc arcydziełami sztuki. Uważają, że tworzą samochody tak doskonałe pod względem stylistycznym, że kolejne generacje modelu mogą przejść tylko drobne zmiany kosmetyczne.

Całe szczęście nie okazali się całkowicie bezkrytyczni i zatrudnili Waltera de Silvę. Włochom nie brakuje fantazji. Nowe Audi przeszło małą rewolucję stylistyczną, której projektanci w Lexusie pewnie by nawet nie zauważyli. A4 nabrało charakteru. Dodano szczyptę agresji znanej do tej pory tylko nabywcom pakietów S line.

Trudno nie zauważyć podobieństwa nowej A4 do A5. Zarówno tył i przód nawiązują do swojego odpowiednika coupe. Konkurs "znajdź 10 różnic" wcale nie byłby taki prosty do wygrania. W oczy rzuca się przede wszystkim najnowsze rozwiązanie stylistyczne koncernu Audi, które jest systematycznie wprowadzane do wszystkich modeli czyli przednie diodowe światła. Wszystko przez Waltera de Silvę, który 5 lat temu pokazał światu concept car - Audi Nuvolari. Archetyp A5 miał przednie światła w całości diodowe (podobnie jak Cadillac Escalade Platinium), projekt okrojono i zostawiono tylko 14 diod eleketroluminescencyjnych (LED). Te włączone bez asysty lamp ksenonowych robią piorunujące wrażenie. Nowa A4 zdecydowanie zwraca na siebie uwagę na ulicy. R8 przetarła szlak i zdefiniowała diody jako produkt luksusowy, dostępny tylko tym najdroższym samochodom. Fortel polega na tym, że od niedawna są one dostępne w dwulitrowym dieslu.

Bryła A4 stała się muskularna. Konstruktorzy dodali charakterystyczne przetłoczenia, dyskretny tylny spojler, agresywny przedni zderzak i wyeksponowali końcówki układu wydechowego. Dobrze, że zdecydowany się zostawić grill typu single frame z B7, trochę go jedynie poszerzono. W efekcie A4 wygląda jak rasowy bolid. Tylko napis na tylnej klapie 2.0 TDI zdradza raczej przeciętne możliwości auta. Jest też opcja incognito, oznakowanie modelu i pojemności na tylnej klapie bagażnika można bezpłatnie usunąć.

Audi zdecydowanie urosło. Jest długie na ponad 4,7 m (12 cm więcej od B7!), szerokie na 1826 mm, a sam rozstaw osi jest tylko o 3,5 cm mniejszy niż w A6 (2808 mm). Gabarytami A4 bije rywalów na głowę, wystarczy powiedzieć, że jest niecałe 20 cm dłuższe od BMW "trójki". Wszystko to przekłada się na ilość miejsca w środku. Z przodu nawet potężne i wysokie osoby nie będą narzekały na brak przestrzeni, z tyłu A4 przybyło miejsca na nogi. Odległość tylnej kanapy do przedniego fotela wynosi prawie metr. Dzięki temu siedzi się po prostu wygodniej. Komfort podróżowania w takich warunkach niewiele odbiega od samochodów stojących o klasę wyżej. Dodatkowo w ramach super-przestrzeni Audi oferuje największy w tym segmencie bagażnik - 480 l. To ponad 100 litrów więcej od Lexusa IS.

W niemieckim stylu
Wnętrze A4 nie przeszło gruntownych zmian. Dominują typowe dla Audi ciemne kolory, które nie napawają optymizmem. Chromowane elementy i srebrne wstawki nieco ożywiają te egipskie ciemności. Dla osób spragnionych luksusowych wnętrz w stylu A8 istnieje możliwość dokupienia drewnianych dekoracji z drzewa orzechowego lub brzozowego. Producent z Ingolstadt zdążył nas przyzwyczaić do wysokiej jakości materiałów i doskonałego wykończenia wnętrze. O ile to możliwe w nowej A4 całość sprawia jeszcze lepsze wrażenie niż w B7. Zmieniła się nieco budowa konsoli środkowej.

Wyświetlacz MMI (Multi Media Interface) powędrował do góry, teraz jest zlokalizowany na wysokości zegarów. Pokrętła i przełączniki nieco pozmieniały kształty i wielkość. Wyszło to zdecydowanie na korzyść. Audi zawsze było wzorem ergonomii i funkcjonalności no może poza jednym irytującym szczegółem - niemiłosiernie upierdliwą obsługą MMI. Podczas jazdy zapomnij o przełączeniu na swoją ulubioną stację radiową. Trzeba się zatrzymać na poboczu albo poprosić pasażera o pomoc. Przewijanie 20 stacji jednym malutkim pokrętłem po to, żeby znaleźć swoją ulubioną może z powodzeniem doprowadzić do wypadku. Zamysł jest dobry - skoncentrować obsługę wszystkich systemów w jednym miejscu. Wykonanie pod względem funkcjonalności równie fatalne co iDrive w BMW.

Hamulec ręczny zastąpiono elektronicznym hamulcem postojowym czyli jednym guzikiem. Dzięki temu zaoszczędzono trochę miejsca. Schowków jest całe mnóstwo, a pomysłowe uchwyty na napoje zapewniają stabilność zarówno butelkom jak i puszkom.

Na uwagę zasługuje nowa dwustrefowa automatyczna klimatyzacja (2 595 zł). Jest 20% bardziej efektywna niż w poprzedniej generacji A4 (na życzenie dostępna jest trzystrefowa). W praktyce oznacza to niezmiernie szybkie dostosowanie temperatury do naszych potrzeb. Dzięki opcjonalnemu systemowi wentylacji przednich foteli (4045 złotych), także temperatury naszych pup. Wszystko to pozostaje pod kontrolą "mózgu" czyli MMI. Same sportowe fotele są niezwykle komfortowe, łatwo się w nich zakochać. Specjaliści od ergonomii spisali się na szóstkę.

Nowością w Audi jest gustowny radiowy kluczyk. Aby uruchomić silnik należy go wsunąć do stacyjki przy wciśniętym sprzęgle. W kluczyku zapamiętywane są istotne dla serwisu informacje np. przebieg i komunikaty systemowe. Ułatwia to współpracę z ASO. Opcjonalnie można zamówić "advanced key", który jest zwykłym gadżetem bezdotykowym umożliwiającym odpalanie silnika za pomocą jednego przycisku.

Oczekiwana rewolucja
Audi przygotowało dla nowej A4, 6 jednostek napędowych. Trzy diesle i trzy silnik benzynowe. Jest w czym wybierać, od 120 KM do 265 KM. Pod maskę egzemplarza testowego trafił czterocylindrowy diesel oznaczony emblematem 2.0 TDI, rozwijający moc 143 KM. Nie myśl, że znasz tę jednostkę bo przeszła ona sporo zmian. Najważniejszą z nich jest zmiana układu zasilania paliwem na system Common Rail. Jeden z ostatnich bastionów pompowtryskiwaczy - VAG właśnie padł. Okazuje się, że można montować ten system w dieslach o mniejszych pojemnościach. Poza usprawnieniem kultury pracy ma to realny wpływ na zmniejszenie emisji spalin. Nowa jednostka Audi spełnia surowe wymogi normy EU 5.

Common Rail to także nieco mniejsze spalanie, w przypadku A4 wyniosło ono średnio około 6,8 l/100 km przy jeździe ekonomicznej. Dynamika także zyskała na nowym wtrysku. Przyspieszenie jest dużo płynniejsze, a przypływ mocy poczujemy już przy dolnych wartościach obrotomierza. Turbosprężarka nie katapultuje nas do przodu bez ostrzeżenia. Maksymalny moment obrotowy 320 Nm jest uzyskiwany już w zakresie 1750-2500 obr./min.

Charakterystyka pracy silnika zmieniła się nieco bardziej na górną. Nowy motor 2.0 TDI to dieslowska wysokoobrotówka. Moc przyrasta z czasem jak wskazówka obrotomierza wędruje wyżej niż w poprzednim TDI. Teraz 100 km/h uzyskamy w 9,4 sek., a pokonując bezkresne niemieckie autostrady rozpędzimy się do 215 km/h. Nowe Audi nie jest może demonem szybkości ale jeśli nie jesteś uzależniony od adrenaliny to ten diesel w zupełności wystarczy. Nowy motor w A4 to praktycznie same plusy, po starym 2.0 TDI pozostał mi jedynie sentyment do klekotu. Teraz jest jakoś dziwnie cicho.

Z wzorowym dieslem współpracuje równie dobra 6-stopniowa przekładnia manualna. Ten duet jest zgrany jak Bonnie i Clyde. Drogi prowadzenia lewarka są krótkie, a sama skrzynia biegów jest bardzo precyzyjna. Szósty bieg ułatwia życie w długich trasach podobnie jak opcjonalny tempomat (1217 zł).

Prawie jak Quattro
Przedni napęd w dwulitrowym dieslu spisuje się całkiem nieźle. Zawsze miałem zastrzeżenia do trakcji Audi w modelach nie obdarowanych świetnym napędedem Quattro. Teraz nie mam. To w sporej mierze zasługa zupełnie nowej konstrukcji zawieszenia w większości wykonanej z aluminium. Nowe zawieszenie to krzyżówka S4 z A6. Wymiary amortyzatorów zaczerpnięto od starszego brata, a reszta znakomitej konstrukcji (m.in. trapezowe wahacze i wsporniki kół tylnej ośki) pochodzi z modelu S4. Sama przednia ośka przesunęła się do przodu o ponad 15 cm.

Dodatkowo nasze Audi zostało wyposażone w opcjonalne sportowe zawieszenie, które jest obniżone o 20 mm. w stosunku do wersji seryjnej. Wszystko to ma przełożenie na świetne właściwości jezdne. Audi prowadzi się jak po szynach. Przy okazji amortyzatory są zestrojone stosunkowo komfortowo. Nawet w wersji podstawowej kierowca decyduje o tym czy zawieszenie ma być sportowe, komfortowe czy też ma stanowić kompromis między tymi dwoma trybami. Pokonywanie nierówności w każdej z tych opcji podobnie jak podjeżdżanie pod krawężniki nie jest problemem. Dziury przy 17-calowych felgach ze stopów lekkich powodują jednak nieco większą irytację stanem polskich dróg.

Sama czułość układu kierowniczego jest regulowana automatycznie w zależności od prędkości samochodu. Ta technologia nosi dumną nazwę Servotronic. Idea jest prosta siła wspomagania zmniejsza się wraz ze wzrostem prędkości. Przy okazji nowa pompa układu wspomagania kierowniczego pozwoliła zaoszczędzić około 0,1 l/100 km. Trzymanie rąk na trójramiennej, skórzanej kierownicy (2226 złotych) z logiem czterech pierścieni nigdy nie dawało takiego poczucia kontroli.

Nowy lider?
Ponad 152 tys. złotych tyle kosztuje testowana przez nas A4 2.0 TDI. Za te pieniądze możecie kupić dużą kawalerkę w Łodzi, małą działkę z domkiem letniskowym w Ostrołęce lub nowe Audi A4. Ja wybieram Audi. W wersji podstawowej A4 2.0 TDI (122 470 złotych) dostaniemy m.in. automatyczną klimatyzację, centralny zamek sterowany falami radiowymi, ABS z EBV,ESP, 6 poduszek powietrznych, 6,5-calowy wyświetlacz, 16-calowe felgi ze stopów metali lekkich. Za wszystkie gadżety trzeba dopłacać. Możliwości konfiguracji tego Audi przyprawiają o zawrót głowy. Warto doliczyć ponad 30 000-40 000 zł. na wyposażenie dodatkowe. To norma w niemieckich samochodach klasy premium.

To nie jest test sponsorowany. Czytając go pewnie odnieśliście wrażenie, że to jakis rozbudowany advertorial. Nowe Audi zdecydowanie przewyższą pod każdym względem poprzednią generację B7. Co ważniejsze bije na głowę konkurentów.

Jaguar X-type jest tańszy, ale znacznie gorzej wyposażony i technologicznie zacofany w porównaniu do Audi. BMW serii 3, jak większość aut z Bawarii, daje największą frajdę z jazdy, ale wygląda jak Daewoo Lanos klasy premium. Lexus z kolei kusi futurystyczną, zadziorną stylistyką, ale spróbuj zapakować do niego czteroosobową rodzinę na wyjazd wakacyjny. Mercedes C-klasa to styl sam w sobie tylko, że nie grzeszy komfortem podróżowania. Mój 8-letni Nissan Primera lepiej radzi sobie z nierównościami.

Niezależnie od tego jaki wybierzesz herb - cztery pierścienie, biało-niebieską szachownicę, trójramienną gwiazdę, drapieżnego kota czy wielką "eLkę" i tak inni kierowcy będą rzadziej Cię przepuszczali, posyłając Ci zazdrosne spojrzenia. Prestiż ma swoją cenę.