Chevrolet Cruze 5d 1.8 LTZ

Do tej pory za każdym razem, gdy Chevrolet Cruze gościł w redakcji autoGALERII, klucze do tego modelu wędrowały w ręce Redaktora Sandeckiego. Kiedy więc w związku z wprowadzeniem na rynek nowej odmiany nadwoziowej nadarzyła się okazja do zmiany kierowcy testowego, byłem zwarty i gotowy...

"...A królewna ścieżka i siedmiu kreskoludków jadą na krajówce, bo preferują trueschool...". Powiedzcie mi, że coś w tym zdaniu ma sens, a zamienię się w sałatę i wskoczę do garnka. Widocznie jestem już za stary, bo nie rozumiem rymowanych sekwencji, wypełniających hiphopowe kawałki (to fragment jednego z nich). Nie chodzi o szybkość artykułowanych słów, lecz o zawoalowane treści, których po prostu nie daję rady rozszyfrować. Czy to już pierwszy objaw demencji? Jeśli tak, to na pewno mogę z nim żyć... podobnie jak z Chevroletem Cruze.

Do tej pory nie przepadałem za zwykłymi, rodzinnymi samochodami pozbawionymi nutki sportowego charakteru, ale kompaktowy "Amerykanin" w dziwny sposób zdołał odmienić ten stan rzeczy. Podczas testu okazało się bowiem, że nawet zdeklarowany zwolennik twardych zawieszeń i quasi-sportowych nastawów samochodu (czyli ja) potrafi odstąpić od swoich przekonań, gdy napotka na swej drodze wygodny i sensowny pojazd. Taki właśnie jest bohater testu: pięciodrzwiowy Chevrolet Cruze.

Milion guzików
Skrócony życiorys Cruze'a znają zapewne wszyscy miłośnicy motoryzacji, więc pozwolę sobie na pominięcie wywodów o platformie z Astry IV-ej generacji czy silnikach z rodziny Ecotec, pochodzących z półek Opla. Fakt, że Cruze'a naszpikowano rozwiązaniami z wachlarza GM-owskiej technologii, nie jest żadną tajemnicą. Na dobrą sprawę, jeśli chodzi o nowoczesność konstrukcji, można powiedzieć, że brakuje mu jedynie turbodoładowanych silników benzynowych, z którymi - o dziwo, można obecnie nabyć Cruze'a w Stanach Zjednoczonych (1.4 Turbo). Łatwo się domyślić, że zapewne już niebawem te jednostki napędowe zagoszczą także pod maskami aut oferowanych w Europie.

Czy czegoś jeszcze brakuje kompaktowemu Chevroletowi? Jeżdżąc Cruze'm, nie będzie nam dane zasmakować dobrodziejstwa inteligentnych reflektorów, zawieszenia z elektronicznie regulowaną twardością, systemu rozpoznawania znaków i ostrzegania przy zmianie pasa ruchu - te wszystkie ekstrasy koncern General Motors na razie zarezerwował dla Opla Astry. Można trochę tego żałować, ale powiedzmy sobie szczerze: czy w rodzinnym samochodzie najważniejsze są "bajery"? Jeśli komuś nie zależy na zabawie guzikami do obsługi miliona wynalazków o frapujących nazwach, kryjących się pod trzyliterowymi skrótami, to zapewne większą wagę przywiązuje do tego, jak na co dzień żyje mu się z autem, które po prostu służyć ma jako zwykły, domowy środek lokomocji.

Dlatego właśnie podstawowe pytanie, jakie zadawałem sobie przed rozpoczęciem testu Chevroleta brzmiało: czy można polubić ten samochód za coś innego niż za ilość elektrycznych szyb oraz czujników pikających na kierowcę i pasażerów? Ku memu zadowoleniu okazało się, że owszem można.

Nisko i wygodnie
Pierwszą sprawą, na którą zwrócimy uwagę, zajmując miejsce za mięsistą, trójramienną kierownicą Cruze'a, będzie pozycja fotela kierowcy. Jeśli zechcemy, da się go w Chevrolecie opuścić naprawdę nisko, co wbrew pozorom w przypadku wielu nowych kompaktów nie jest wcale "oczywistą oczywistością". Przednie siedzenia wyposażono w prawidłowe podparcie boczne, zaś ich twardość wydaje się być dobrana optymalnie. Dzięki temu, nawet na dłuższych trasach nie odczujemy zmęczenia kręgosłupa. Wprawdzie pewną niedogodnością może być regulacja kąta pochylenia oparcia, realizowana przy pomocy dźwigni zamiast klasycznego pokrętła, ale można do tego rozwiązania przywyknąć.

Pozycja na przednich fotelach Cruze'a powinna przypaść do gustu zwolennikom nieco starszych samochodów, którzy przedkładają wyprostowane podczas jazdy nogi ponad taboretową postawę, do której zmuszają nas rozmaite vanopodobne wynalazki, lansowane przez producentów aut klasy kompakt na przestrzeni ostatnich lat. Skoro już wygodnie siedzimy, to rzućmy okiem na wnętrze Chevroleta.

Dużo i dobrze
Do znudzenia przegadano już temat pokrycia deski rozdzielczej Cruze'a tkaniną oraz kolor podświetlenia zegarów (niebiesko-zielony). Obie te rzeczy są całkiem fajne. Każdy, kto wcześniej miał do czynienia z nowymi Oplami, spoglądając na kabinę Cruze'a, wnet rozpozna w niej obecność dźwigienek i przełączników pochodzących z Astry IV. Jakość działania oraz montaż poszczególnych elementów obsługi nie odbiegają w niczym od bratniej konkurencji spod znaku srebrnej błyskawicy, co niewątpliwie można zaliczyć Chevroletowi na plus.

Dość starannie wykonane wnętrze jest też wystarczająco przestronne. Podróż w cztery osoby przebiega bez większego uszczerbku na komforcie, choć bardziej rośli pasażerowie, zasiadający w drugim rzędzie, mogą trochę narzekać na przeciętną ilość miejsca na nogi. Na szczęście głowy tych samych podróżnych nie będą dotykać linii dachu, poprowadzonej zdecydowanie wyżej niż w Astrze hatchback czwartej generacji.

W porównaniu do koncernowej siostry, także bagażnik pięciodrzwiowego Cruze'a prezentuje się bardzo dobrze. 413 l w kompaktowym aucie to naprawdę spora pojemność (warto tu odnotować, że Cruze w wersji sedan ma tylko o 37 l więcej miejsca w "kufrze"). Ubocznym skutkiem masywności tylnej części bryły pięciodrzwiowego Chevroleta jest słaba widoczność, utrudniająca cofanie. Sytuację ratują czujniki parkowania dostępne bez dopłaty w dwóch najbogatszych wersjach wyposażenia Cruze'a 5d.

Jak to jeździ?
Czas na trochę wrażeń zza kierownicy. Chevroleta wyposażonego w 17-calowe aluminiowe felgi obute w opony o profilu 50 (standard dla wersji LTZ - dopłata 800 zł dla wersji LT+) prowadzi się zaskakująco komfortowo. Sunąc po kiepskiej jakości polskich drogach, mniejsze i większe nierówności jezdni Cruze połyka z zadziwiającym spokojem, należycie maskując przed kierowcą i pasażerami opłakany stan nawierzchni.

Inna sprawa, że dość miękkie zawieszenie wyposażone w kolumny MacPhersona z przodu oraz belkę skrętną z tyłu podczas szybkich manewrów nie imponuje rezerwami bezpieczeństwa. Przy dynamicznym pokonywaniu zakrętów wyraźnie czuć, że agresywna jazda nie jest tym, co Chevroletowi pasuje najbardziej. Kilka gwałtownych manewrów potrafi wyprowadzić tył auta z równowagi. Na szczęście w podbramkowych sytuacjach z pomocą kierowcy przychodzi seryjne ESP (tu nazwane ESC) dostępne w każdym Cruz'ie bez dopłaty.

Bez żadnych dopłat dostaniemy także bardzo przyzwoicie działający, hydraulicznie wspomagany układ kierowniczy. Jest on wystarczająco "rozluźniony", by kierowca nie musiał skupiać się nadmiernie na utrzymywaniu kierunku jazdy na wprost i jednocześnie na tyle precyzyjny, by dawać pojęcie o tym, co dzieje się ze skręconymi kołami. Kierownica stawia przy tym należyty opór, dzięki czemu odnosimy wrażenie dobrego panowania nad samochodem. Można śmiało powiedzieć, że konstruktorom udało się osiągnąć racjonalny kompromis, świetnie dopasowany do charakteru Cruze'a: z nastawieniem na komfort, ale bez rozlazłej gumowatości.

Słowa pochwały należą się również pięciostopniowej skrzyni biegów, obsługiwanej przy pomocy krótkiego lewarka, zakończonego wielką gałką. Pomimo niebywałej miękkości pracy drążka i dość długich dróg jego prowadzenia, nie ma problemów z trafieniem w wybrane przełożenie. I znów cisną się na usta słowa o komforcie jazdy i zgraniu poszczególnych elementów auta z jego ogólnym charakterem: po prostu wygodnie i bez silenia się na sportowe aspiracje. Czy do takiego dość spójnego obrazu pasuje też silnik pracujący pod maską Cruze'a?

1,8 l na rozgrzewkę
Testowany Chevrolet wyposażony był w wolnossącą, 16-zaworową 141-konną jednostkę o pojemności 1,8 l z podwójnym systemem zmiennych faz rozrządu. Dla uzyskania lepszej dynamiki w motorze tym zastosowano również przełączany kolektor dolotowy o zmiennej długości kanałów ssących. Na papierze brzmi to wszystko bardzo obiecująco, lecz niestety praktyka kłóci się z optymistycznym obrazem suchych danych technicznych. Niemała moc okazuje się być zaledwie wystarczająca do tej klasy samochodu, ważącego niespełna 1400 kg.

Cieszy wprawdzie dość dobry "dół" silnika, odczuwalny już poniżej 3 tys. obr./min. (tu widać przewagę 1,8-litrowej jednostki nad bazowymi 1,6-litrowcami otwierającymi palety silnikowe wielu kompaktów), ale właściwie na tym zachwyty się kończą. Gdy zechcemy wprowadzić silnik Cruze'a na wyższe obroty, szybko przekonamy się, że deklarowana moc gdzieś "ulatuje", a wyciśnięcie dobrych osiągów okazuje się problematyczne i co gorsza okupione zdecydowanie większym hałasem w kabinie oraz wyższymi rachunkami na stacji benzynowej.

Motor napędzający Cruze'a nie ma łatwej roboty, podczas której lubi sobie sporo wypić. Normą przy spokojnej jeździe w trasie jest 7,5 l/100 km, poniżej których właściwie trudno jest zejść. Nietrudno za to osiągnąć wynik zbliżający się do 9 l/100 km. W mieście, na tym samym dystansie ubytek 11 litrów benzyny z 60-litrowego baku nie powinien być dla właściciela Chevroleta żadnym zaskoczeniem. Pewnym wyjściem z sytuacji może być montaż instalacji LPG, która jest dostępna opcjonalnie w kilku wersjach Cruze'a z silnikiem 1.8.

A zatem?
Co więcej można powiedzieć o produkowanym w Korei kompaktowym Chevrolecie? Ocenę urody jego karoserii pozostawiam indywidualnym upodobaniom estetycznym każdego z Was. Jednym masywna "męska" bryła Cruze'a będzie się podobała, inni zarzucą jej brak finezji. Jak zwykle: ilu kierowców - tyle poglądów.

Co jest tak naprawdę najmocniejszą stroną testowanego auta i za co można je polubić? Cóż, Cruze to bardzo wygodny, przyzwoicie wykonany samochód, zaprojektowany pod kątem komfortu jazdy i chyba właśnie dzięki temu punktuje w moich oczach. Kombinacja poprawnie skalibrowanego układu kierowniczego oraz zawieszenia dobrze tłumiącego nierówności to składowe klucza do sukcesu.

Co do benzynowego silnika 1.8 zamontowanego pod maską Chevroleta, to lepiej traktować go jako konkurenta dla wolnossących jednostek o pojemności 1,6 l, bo niestety pod względem osiągów nie może on stawać w szranki z nowocześniejszymi konstrukcjami o podobnej (a nawet niższej) mocy, wyposażonymi w turbodoładowanie. To zapewne jednak tylko kwestia czasu, kiedy w palecie silnikowej Chevroleta zajdą zmiany na lepsze.

Cruze jest modelem przełomowym, który pokazuje, że w przypadku amerykańskiej marki wiele rzeczy idzie w bardzo dobrym kierunku. Nowa, pięciodrzwiowa odmiana tego kompaktu potwierdza tylko tę tezę. Jeśli wprowadzone niedawno do sprzedaży w Polsce Camaro, jest podobnie relaksujące w prowadzeniu jak Cruze, a do tego grzmi jak pociąg wtaczający się na bocznicę, to natychmiast chciałbym się nim przejechać! I to koniecznie zanim jeszcze zrobi to kolega z redakcji, który do tej pory etatowo dosiadał Cruze'ów...

Plusy:
+ wygodne, poprawnie wykonane wnętrze
+ pojemny bagażnik
+ komfortowe zawieszenie
+ dopasowany do charakteru auta układ kierowniczy

Minusy:
- relatywnie słabe osiągi
- dość paliwożerny silnik
- braki na liście opcjonalnego wyposażenia

Podsumowanie:
Wygodny, przyzwoicie wykonany kompakt, zaprojektowany pod kątem komfortu jazdy. Benzynowy silnik 1.8 nie zachwyca osiągami ani oszczędnością, ale na szczęście inne atuty Chevroleta przesłaniają niezbyt pozytywny obraz jednostki napędowej.