Fiat Panda 1.2 Fire Lounge
Długo czekałem na spotkanie z już nie taką nową Pandą. Patrząc na małego Fiata w kolorze Cappucino z dużą ilością mleka, nie da się nie odczuwać pozytywnych emocji. Taki stan rzeczy dotyczy wszystkich aspektów auta, dzięki czemu między kierowcą a samochodem wytwarza się pewna więź.
Prawdziwym Pandom nie wiedzie się ostatnimi czasy najlepiej - pomimo emisji "filmów instruktażowych", czarno-białe misie po prostu nie mają ochoty się rozmnażać. Chcą tylko jeść i spać. Z samochodową Pandą na początku też było kiepsko - poprzedniczka, nazwana po premierze nowej "Panda classic" kosztowała zaledwie 26 990 zł i sprzedawała się znacznie lepiej od nowej propozycji, za którą, z tym samym silnikiem (1.2 69 KM), trzeba było zapłacić minimum 34 tysiące złotych. Fiat po prostu przecenił swój produkt, który dla większości klientów nie był wart tak dużej różnicy w cenie. Jednak Panda II musiała wreszcie zniknąć z oferty, a o to, żeby klienci nie uciekli do konkurencji, lecz kupili "trójkę" zadbały obniżki cen. Obecnie Pandę można kupić za 31 990 zł, a więc mniej więcej na poziomie cen konkurencyjnych modeli segmentu A. Zobaczmy więc, czym Fiat stara się wygrać tę wojnę o klientów.
Uśmiech!
Panda cieszy się, kiedy masz ochotę się nią przejechać. Albo jeśli nie masz ochoty. Albo wtedy, gdy patrzysz na nią z okna. To jeden z najbardziej "uśmiechniętych" aut na rynku, nieprawdaż? Kwadraty i prostokąty poprzedniczki zostały zastąpione "kwadrakółkami", zwanymi po angielsku "squircle". Są wszędzie, począwszy od świateł, a na fakturze plastików we wnętrzu skończywszy. Sama bryła auta właściwie nie zmieniła się, poza wszelkimi krągłościami, dzięki którym wygląda bardziej przyjaźnie. A w środku?
Rozplanowanie wnętrza jest w obydwu generacjach właściwie identyczne, a przyciski, nawiewy i drążek skrzyni biegów są w tych samych miejscach. Lecz to w nowej Pandzie wygląda zupełnie inaczej, za sprawą dodania jednej, szalenie istotnej cechy - stylu. Próżno było go szukać w Pandzie II, a tutaj rzeczywiście mamy wrażenie, że komuś zależało, aby kierowca czuł się w tej kabinie dobrze. Szczególnie udanym akcentem jest czerwona "rama" deski rozdzielczej, okalająca zestaw zegarów po stronie kierowcy, a pojemny, otwarty schowek naprzeciw pasażera.
Za sterami
Panda nie należy do aut, które mają w sobie cokolwiek sportowego. To oczywiście zaleta, ponieważ eksperymenty ze sportem w niedrogich, małych autach oznaczają najczęściej beton zamiast zawieszenia i ogłuszający huk towarzyszący najechaniu na każdą nierówność czy ubytek w nawierzchni. Mały Fiat jest całkiem nieźle wyciszony i odpowiednio miękki, dzięki czemu podczas podróżowania nim nie przydarzy się nam nic podobnego. Równie komfortowy jest elektryczny układ kierowniczy DuaLogic - kierownicą możemy bez trudu obracać małym palcem w normalnym trybie pracy, a manewrowanie na parkingu w trybie CITY to już kręcenie niemal wyłącznie siłą woli. Jednakże podczas jazdy z wyższą prędkością nie można już nazwać go dobrym, ponieważ układ zachowuje się, jakby był połączony z kołami za pomocą gumek recepturek. Mamy mocno ograniczone pojęcie co do tego, co dzieje się z kołami, a to nie sprzyja bezpieczeństwu.
Jest jeszcze kwestia wysokiego i dość wąskiego nadwozia. Panda ma ponad 155 cm wysokości przy szerokości nieco ponad 164 cm. Teoretycznie więc nie powinno się jeździć nim szybko, ale... małe, lekkie auta mają to do siebie, że szybka jazda (która nie jest nawet w połowie tak szybka, jak wydaje nam się za kierownicą) często sprawia większą frajdę niż w dużych wozach. Panda również do nich należy - waży ok. 940 kg, ma wolnossący silnik 1.2 i wbrew pozorom nie przewraca się na zakrętach. Powiem więcej - "łyka" je z dużą łatwością i spokojem. Gdyby nie gumowy układ kierowniczy - byłoby bardzo dobrze. Stawiam czwórkę minus.
Fire!
Ognia w tej jednostce za wiele nie znajdziemy - sprawdzony i solidny wolnossący motor o pojemności 1,2 litra rozwija 69 KM przy 5500 obrotów, czemu towarzyszy głośny gwizd cierpienia katowanej jednostki napędowej, a odcięcie dopływu paliwa jest porównywalne z awaryjnym hamowaniem. Znacznie lepiej czuje się w okolicach maksymalnego momentu obrotowego, który wynosi 102 Nm przy 3000 obr./min. - to wystarczy, by Panda zaczęła się rozpędzać. Jeśli w głowie nam szaleńcze 100 km/h - trzeba uzbroić się w ponad 14 sekund cierpliwości na pełnym gazie, a każde wzniesienie może pokrzyżować plany osiągnięcia takiej prędkości. Katalogowe 164 km/h to przy niesprzyjającym wietrze sfera marzeń. Przepisowe 140 na autostradzie jednak osiągnie i utrzyma, kosztem spalania przekraczającego 8 l/100 km.
Za to w mieście czuje się świetnie - krótka i precyzyjna 5-biegowa skrzynia sprawia, że do 50-60 km/h rozpędza się szybko, a duża powierzchnia okien i wysoka pozycja za kierownicą pozwalają bardzo wcześnie dostrzec każde nadciągające niebezpieczeństwo, miejsce parkingowe czy lukę w korku. To sprzyja zachowaniu spokoju za kierownicą. A to przy podróży z Gdańska do Krakowa za kierownicą Pandy jest raczej istotnym czynnikiem...
Roadtrip
Wyjechałem późną nocą, by po ośmiogodzinnej podróży być w Krakowie o dość normalnej porze. Autostrada A1 odpadła w przedbiegach, ponieważ Panda przy wysokich prędkościach pali za dużo, by po doliczeniu opłaty za autostradę opłacało się tamtędy jechać. A więc stara, dobra siódemka i 650 km jazdy drogami krajowymi i odcinkami ekspresowymi. Już w okolicach Ostródy zacząłem odczuwać dyskomfort w okolicach odcinka lędźwiowego kręgosłupa, ale do zniesienia. Jest też problem z zagłówkami, które są piekielnie twarde. Reszta wrażeń - bez zarzutu. Miękkość, nieźle wytłumione wnętrze i niskie spalanie to trzy rzeczy, które umilą nam podróż z przepisową prędkością. Im szybciej, tym gorzej - w okolicach prędkości 120 km/h i większej, misiek zaczyna wydawać dźwięki. Jęczący z silnika, głośny szum zewsząd oraz dokuczliwe ziewanie... Ale to akurat ja. No tak, dojechałem już do Warszawy.
Cztery godziny trwała podróż spod mojego domu pod tablicę "Warszawa". Ponad godzinę trwała podróż do wyjazdu ze stolicy. Potem już właściwie "z górki", chociaż w kierunku gór. Trasa do Krakowa jest bardzo dobra! A co do mojego zmęczonego ciała - wreszcie dała o sobie znać pozycja "na stołku". Moje nogi błagały o rozprostowanie, o czym nie było mowy w Skodzie Superb, którą w wakacje przejechałem ponad 8000 km. Nawet w Rapidzie było znacznie lepiej. Nie chcę też myśleć, w jakim stanie byliby pasażerowie na tylnej kanapie... Miejsca jest tam tyle samo, co w poprzedniej generacji, czyli nieźle, jak na segment A, ale nie na długie trasy. Niemniej jednak dojechałem, przeżyłem, da się. Maluchem też się dało, nie?
Lounge
To wersja wyposażeniowa naszej testowej Pandy. Bez rabatów kosztuje 43 200 zł i jest dobrze wyposażona - elektryczne szyby, centralny zamek sterowany z kluczyka, kurtyny powietrzne, manualna klima czy sześciogłośnikowy zestaw audio z CD i MP3 to tu standard. Do testówki dorzucono też pakiety. "Klima" za 840 zł, w którym dostajemy elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, automatyczną klimę oraz ogrzewaną przednią szybę, które osobno kosztują 2000 zł. "Style" kosztuje 674 zł i zamienia 14-calowe felgi na atrakcyjne 15-tki, dorzuca też światła przeciwmgielne. Pakiet "Techno" za 2000 zł dodaje system Blue&Me i nawigację TomToma ze sterowaniem głosem oraz przyciski do sterowania radiem i telefonem z kierownicy.
Poza tym wśród dodatków znalazły się kierownica i drążek skrzyni biegów obszyte twardą, ale miłą w dotyku skórą za cenę 600 zł, boczne poduszki powietrzne za 1200 zł, tylne czujniki parkowania za 1000 zł, regulacja wysokości fotela kierowcy (nigdy przeze mnie nie używana, opcja dla ludzi o wzroście poniżej 170 cm) za 500 zł. To tyle. Wartość Pandy z wyposażeniem to 50 014 zł. Cena promocyjna według konfiguratora Fiata to 42 614 zł, a więc biorąc pod uwagę bogate wyposażenie - bardzo dobra!
Zalety:
+ przyjazny i atrakcyjny wygląd
+ pobrze pomyślane i zaprojektowane wnętrze
+ duża praktyczność
+ pewność pokonywania zakrętów
+ niskie spalanie
Wady:
- "gumowy" układ kierowniczy
- miejscami nowa generacja przypomina głęboki facelifting
- silnikowi momentami brakuje wigoru
- w trasie brakuje 6. biegu
Podsumowanie:
Nowa Panda to świetne auto do miasta, które oferuje jeszcze większą praktyczność niż poprzednia generacja tego modelu, a do tego została poprawiona niemal pod każdym względem. Wygląda świetnie i równie dobrze się prowadzi, a cena wreszcie stopniała do rozsądnego poziomu.