Nissan Navara 2.5 D 171 KM 4x4 LE Double Cab

Moda na pickupy chyba nieco osłabła, jednak istnieje spora grupa ludzi, którym są one naprawdę potrzebne. Nie każdy ma asfaltową drogę do domu, a do pracy dojeżdża autostradą. Są przecież i tacy, którzy na co dzień potrzebują prawdziwego woła roboczego. To właśnie dla nich Nissan przygotował Navarę.

O wyglądzie Navary nie ma chyba sensu się rozpisywać. Ot, pickup jakich wiele. Dosyć potężny, wysoki i długi na przeszło pięć metrów. A jednak, gdy patrzę na Mitsubishi L200 czy na Toyotę Hilux, Nissan wydaje mi się zdecydowanie najładniejszy. Jego bryła nie jest wcale toporna, ma dobre proporcje, a ładne alufelgi dodają uroku. Do tego testowana wersja ma krwistoczerwony, zwracający uwagę lakier. Wystarczy, wchodzę do środka.

Wnętrze
Wdrapuję się do wysokiej kabiny i siadam na obszernym, dosyć twardym fotelu. Patrzę przed siebie i czuję się trochę jak władca szos. Wysoka pozycja za kierownicą i widok długiej maski przede mną powodują, że mam wrażenie, iż jestem silniejszy niż jeszcze 5 minut temu. Wydaje mi się, że mogę nakopać w zad Johnny'emu Rambo. Wiem, że to ułuda, ale i tak jest nieźle. Zaczynam rozumieć, czemu niektórzy ludzie kupują takie auta kompletnie bez sensu. To znaczy wykorzystują pickupy zupełnie nie do tego, do czego zostały stworzone. Woskują, dokupują błyszczące alufelgi i dalej, jazda na miasto pod modne puby. Po prostu wydaje im się wtedy, że są super macho. Po randce w 6/12 mogą zawieźć dziewczynę nad Wisłę i bez obawy o zakopanie się w błocie, podjechać pod samą wodę, żeby podziwiać pięknie oświetlony Most Świętokrzyski. W sumie Navara to auto uniwersalne, więc czemu nie?

Jakby nie patrzeć, za kierownicą testowanego samochodu można poczuć się wygodnie jak w zwykłym aucie osobowym. Nie siedzi się jak w autobusie - kierownica znajduje się przed, a nie pod Tobą, a deska rozdzielcza stwarza nawet wrażenie przytulności. Miejsca jest pod dostatkiem, ale wszędzie widać twardy, smutny plastik. Czy to wada? Chyba nie. To auto ma przecież służyć głównie jako łatwy w utrzymaniu w czystości wół roboczy, a nie luksusowa limuzyna. Chwileczkę, multifunkcyjna kierownica i gałka zmiany biegów pokryta skórą? Bardzo przyzwoite audio ze zmieniarką na 6 płyt CD/MP3? Dwustrefowa, automatyczna klimatyzacja, "elektryka" szyb i lusterek? Gdzie ja siedzę? W osobowej klasie średniej wyższej, czy w spartańskim pickupie? To chyba głupia dywagacja, no bo w końcu kto powiedział, że ciężko pracujący kierowca ma mieć źle "za kółkiem"? Minęły już chyba czasy, kiedy kierujący autami tego typu nie mieli prawa do wygód.

Teraz na szczęście jest lepiej. Szkoda tylko, że siedzeniom brak trzymania bocznego, bo nadwozie tego pickupa lubi się mocno wychylać na zakrętach. Tylna "ławka" też mogłaby być nieco wygodniejsza, zapewniając coś więcej niż tylko sprawny dowóz pracowników na miejsce ich pracy. Ale nie ma co marudzić, bo i tak jest bardzo przyzwoicie. Poza tym montaż i spasowanie wszystkich elementów we wnętrzu nie budzi poważniejszych zastrzeżeń.

W drogę
Po zapoznaniu się z gabarytami auta, przekręcam kluczyk w stacyjce i budzę do życia 171 "dieslowskich" koni mechanicznych, które będą mi zaraz potrzebne w przepychance w... wiecznych korkach stolicy. Jest pierwsza niespodzianka - silnik. Mimo tego, że zimny, wydaje z siebie zupełnie przyjazne odgłosy, zaskakując kulturą pracy. Po rozgrzaniu jest jeszcze lepiej - nawet przy dosyć dynamicznej jeździe hałas w kabinie wcale nie jest dokuczliwy, a podróżowanie z prędkościami autostradowymi nie jest równoznaczne z bólem głowy. Szósty bieg robi swoje. Szkoda tylko, że włączanie poszczególnych przełożeń wymaga od kierowcy aż tyle wysiłku. Skoki lewarka są długie, biegi wchodzą ciężko i czasem nie wiadomo, czy mamy już "czwórkę", czy jeszcze nie. Kto widział zmagania kierowcy z manualną skrzynią podmiejskiego, starego Ikarusa, dobrze wie, o czym mówię. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiej wpadki u japońskiego producenta. Z drugiej zaś strony, jeśli patrzeć na Navarę tylko jako na auto stworzone do ciężkiej pracy...

Serce
Pod maską Nissana zmieściło się jakimś cudem 171 koni mechanicznych i moment obrotowy równy 402 niutonometrom. Ta liczba dostępna jest już od 2000 obr./min. W praktyce wygląda to tak, że auto między 2500 a 4000 obr./min jest bardzo żwawe. A jeśli jedziemy bez obciążenia i akurat popadało, to miejmy się na baczności. Navara uwielbia zrywać przyczepność tylnych kół w zakrętach przy nieco mocniejszym dodaniu gazu. W sumie szkoda, że nie ma stałej blokady dyfra, bo byłaby z niej niezła "drift machine". Przełożenia są oczywiście dosyć krótkie, więc żeby poruszać się w miarę dynamicznie, trzeba się nieźle namachać feralnym drążkiem skrzyni biegów. Ale prawda jest taka, że po pewnym czasie człowiek się do tego przyzwyczaja.

Tak samo, jak przyzwyczaja się do nieprecyzyjnego, reagującego jak szachista na emeryturze, układu kierowniczego Nissana. Na początku zastanawiamy się, czy aby kolumna kierownicza jest połączona z kołami? Jest. Tylko zanim auto, po ostrym ruchu kierownicą, zacznie skręcać, zaczynamy się zastanawiać, co tu jest nie tak? Cóż - to, co przeszkadza na szosie, przydaje się w terenie...

Zawieszenie
Ten punkt programu powinien mieć podtytuł "Czy to Titanic?". Resory piórowe tylnej osi powodują, że auto bez obciążenia na nierównościach nieźle podskakuje, a na ostrzej pokonywanych zakrętach wychyla się na boki jak łajba przy większym wietrze. Navara zdecydowanie nie jest mistrzem szybkich łuków ani ostrych hamowań. Każdy szybciej wzięty zakręt sygnalizuje ostrym piskiem wysokoprofilowych opon i próbą położenia kierowcy w stan spoczynku. Nie daj Boże w takiej sytuacji wcisnąć zbyt głęboko pedał "gazu", bo wtedy tylna oś zechce wyprzedzić przednią. Oczywiście, trochę dramatyzuję, bo odpowiednie systemy trzymają auto w ryzach i nawet jeśli kierowca ma ochotę na jazdę na granicy, to nie taki diabeł straszny, jak go malują. Ale jedno jest pewne - to nie jest SUV z wielowahaczowym, nowoczesnym zawieszeniem, pozwalającym na harce na poziomie niektórych "osobówek".

Do roboty
Przyszła pora sprawdzić naszego bohatera w warunkach, do jakich został stworzony. Świeżo wypucowanym autem wjeżdżam na teren, gdzie królują przerobione Patrole z lat 90. One nie boją się niczego, po modyfikacjach mają ogromne prześwity, a wloty powietrza znajdują się powyżej dachu. Wesołe chłopaki podpuszczają do zmagań w terenie. Grzecznie odmawiam, wybierając jednak nieco łatwiejszą przeprawę. Ich trasy to prawdziwe ekstremum, a Navara to zwykły pickup.

"Jedynka" i jedziemy... piach, błoto, koleiny, a ja wciąż jadę. Trzeba przyznać, że auto jest dzielne, więc podnoszę poziom trudności. Przede mną stromy, piaszczysty podjazd, mocno zniszczony niedawnymi ulewami. Żeby nie katować sprzęgła, włączam napęd na cztery koła i reduktor. Blokada dyferencjału nie będzie chyba potrzebna. Ruszam pod górę z lekkością ciągnika rolniczego i ostrożnie manewrując pomiędzy wyrwami w ziemi oraz nisko wiszącymi gałęziami drzew, pnę się ostro w górę. Taka wspinaczka nie robi na Nissanie żadnego wrażenia. Auto zachowuje się pewnie, a duża moc i wysoki moment obrotowy powodują, że kierowca ma duży komfort psychiczny. Teraz "budyniowaty" układ kierowniczy okazuje się idealny, a proste zawieszenie tylnej osi pozwala na wiele.

Ciężarowiec
Po tej próbie postanawiam sprawdzić, jak Navara radzi sobie ze sporym obciążeniem. Ładujemy więc na "pakę" betonową palisadę o masie około 500 kg. To sporo mniej niż dopuszczalne 792 kg, ale dodatkowe 4 osoby w kabinie robią swoje. Cofanie ułatwiają potężne lusterka boczne. Kiedy ruszam i rozpędzam auto, w zasadzie nie czuję dużej różnicy. Ten diesel jest wystarczająco silny, a przełożenia dobrane jak trzeba. Nie ma się do czego przyczepić. Przy prędkości około 70-90 km/h czuję, że tył auta nie zachowuje się jednak jak zwykle. Trzeba uważać w zakrętach, bo auto wyraźnie czuje obciążenie i nawet w czasie jazdy na wprost wymaga częstszych korekt toru jazdy. Wszystko jednak odbywa się w granicach "normy" i prowadząc obciążoną Navarę z zachowaniem minimum zdrowego rozsądku nie ma powodu do obaw. Auto zachowuje się tak, jak należy i doskonale sprawdza się w swojej roli. Dodajmy, że średnie spalanie z całego testu wyniosło 12,1 litra na każde 100 kilometrów. Przy gabarytach i możliwościach tego Nissana, nie jest to dużo. Jaki w takim razie jest wynik końcowy?

Do tańca i różańca
No, oczywiście nie do końca, bo jak mawiają mądrzy ludzie: "produkty dobre do wszystkiego okazują się być do niczego". Nasz test dowodzi jednak, że Nissan może spokojnie posłużyć jako auto uniwersalne, a nie tylko wół roboczy. Podchodząc do Navary z dystansem i godząc się na pewne niedogodności, możemy się nim spokojnie poruszać po mieście i jeździć na wakacje, a na co dzień używać do ciężkiej pracy w niełatwym terenie. Solidne zawieszenie, duży prześwit, wysoki profil opon i reduktor z dodatkową blokadą tylnego mostu bardzo nam w tym pomogą. Dobry zestaw audio, dwustrefowa, automatyczna klimatyzacja, podgrzewane siedzenia i "elektryka" szyb i lusterek pozwolą się zaś poczuć jak w aucie osobowym dobrej klasy.

Koszty, koszty...
Testowane auto to wersja LE Double Cab. Możemy je aktualnie nabyć za 128 900 PLN brutto, choć pewnie dla większości potencjalnych właścicieli ważniejsza będzie liczba 105 656. To kwota netto, którą trzeba wyłożyć, kupując auto jako "ciężarówkę" na firmę. Czy to dużo?

Wspominałem już o wyposażeniu, ale podsumujmy. Za niecałe 106 tysięcy złotych netto możemy stać się posiadaczami pakownego, niebojącego się wyzwań pickupa. A co może nam zaoferować? Prawdziwe 4x4, ABS z EBD wraz z asystentem siły hamowania, 6 poduszek powietrznych, dwustrefową klimatyzację automatyczną, bluetooth, tempomat, "elektrykę" szyb, fotochromatyczne lusterko wsteczne, podgrzewanie przednich foteli, multifunkcyjną kierownicę i bardzo przyzwoite radio ze zmieniarką na 6 CD. Mało? Nie będę Was zanudzał wymienianiem wszystkiego. Tak czy siak, na braki w wyposażeniu nie można narzekać. Wół roboczy z lekkim powiewem luksusu - to chyba dobre określenie na testowaną Navarę.