Opel Insignia 2.0 CDTI 130 KM Edition
Opel Insignia został pod koniec zeszłego roku okrzyknięty przez międzynarodowe jury 'Samochodem Roku 2009'. Czy zasłużenie? Według niektórych byli lepsi pretendenci - choćby Citroen C5 i Skoda Superb. Sprawdźmy, czy Insignia jest faktycznie najlepszym autem w klasie średniej.
W październiku 2008 została ogłoszona finałowa siódemka aut, spośród której międzynarodowi jurorzy mieli wybrać wóz zasługujący na zaszczytny tytuł "Samochód Roku 2009". Największe zainteresowanie budziły Alfa Romeo MiTo, Citroen C5, Renault Megane i Skoda Superb. Ford Fiesta, Opel Insignia i Volkswagen Golf jakoś nie były wymieniane wśród faworytów. 17 listopada ogłoszono wyniki plebiscytu - trzecie miejsce Golf, drugie Fiesta i pierwsze... Insignia (zaledwie jeden punkt przed Fordem). Nie ukrywano zaskoczenia. Według wielu niemiecka limuzyna średniej klasy nie zaskakiwała niczym, nie zachwycała i nie rzucała na kolana. Pojawiły się głosy "ustawienia" plebiscytu, którego pozytywny wynik dla koncernu GM miałby mu pomóc w wyjściu z kryzysu...
Czy to znaczy jednak, że Opel Insignia to samochód nijaki i pełny niedoskonałości? Po solidnym zadomowieniu się auta na rynku i wyrobieniu sobie właściwej opinii, postanowiliśmy to sprawdzić w teście. Do redakcji trafiła najbardziej optymalna wersja Insignii - 130-konny turbodiesel w odmianie wyposażenia Edition i w nadwoziu liftback. Zobaczmy więc, co prezentuje sobą strategiczny model w koncernie Opla, zastępujący solidną i bardzo dobrze przyjętą na rynku Vectrę.
Nauczyć się patrzeć
Tak opływowe linie nadwozia (bardzo niski współczynnik oporu powietrza 0,27) miała ostatnio Omega B. Notabene jej pierwsza generacja była poprzednim Oplem, który otrzymał tytuł "Samochodu Roku" - dokładnie w 1987 roku. 22 lata po tym sukcesie Insignia prezentuje przełom w stylizacji niemieckiej marki, zastępując Vectrę - bardzo dobry model Opla, ale stylistycznie siermiężny i bardzo ciężki. Tym razem mamy płynność linii - od atrapy, poprzez linię dachu delikatnie schodzącą w klapę bagażnika, po tylny zderzak. To może się podobać, zwłaszcza przetłoczenia biegnące od spodu zderzaka, poprzez atrapę i na maskę czy wcięcie w linii bocznej, które ciągnie się od lusterek bocznych do tylnego błotnika. Bardzo atrakcyjnie i nowocześnie prezentują się także tylne lampy oraz reflektory, które opcjonalnie mogą być wyposażone w diodowe światła do jazdy dziennej.
Niestety, nie wszystko złoto, co się świeci. Kiedy nocne refleksy zaleją ciemną karoserię Insignii, okazuje się, że z daleka można ją pomylić z jakimś wyimaginowanym tworem koreańskiej myśli motoryzacyjnej. Tył natomiast ma coś w sobie z Jaguara XF i Bentleya Continentala. Do tego Insignia cierpi na tę samą chorobę, co najbliższy konkurent, Ford Mondeo - otyłość. Pod mocno nadmuchaną karoserią Opla "giną" optycznie wszystkie felgi poniżej 18 cali. Producent wie o tym, dlatego też przewidział w opcji obręcze 20-calowe. Tylko czy to dobre rozwiązanie?
Insignia ma jeszcze jedną przypadłość - kiepską widoczność. Jeśli do przodu i na boki jest całkowicie akceptowalna (mimo zwężających się lusterek bocznych), tak do tyłu jest poniżej przeciętnej. Wznosząca się linia okien i płasko położona tylna szyba powodują, że lusterko wsteczne zyskuje tę samą przydatność, co w aucie dostawczym - żadną. Obowiązkową dopłatą staje się więc "pilot parkowania", czyli po prostu przednie i tylne czujniki - 1700 złotych.
Płynność stylu
Deska rozdzielcza Opla Insignii, tak samo jak nadwozie, zaskakuje miłośników Vectry. Koniec z kredensem z dziesiątkami przycisków. Teraz mamy płynne, niemal rozlewające się po bokach linie kokpitu oraz... dziesiątki przycisków. Po pierwsze materiały. To nie klasa premium, ale jest naprawdę przyzwoicie. Górę deski rozdzielczej pokryto miękkim i plastycznym tworzywem. Także konsola środkowa, tunel oraz wykończenie drzwi są przyjemne w dotyku. Srebrny plastik na konsoli już nie każdemu przypadnie do gustu. Najgorzej jest z dołem kokpitu - jest twardy i nieprzyjemny, a przez to podatny na zarysowania. To, że w wersji Edition może mieć beżowy kolor zamiast czarnego, nie jest żadnym pocieszeniem.
Po drugie, funkcjonalność. Nie ma już impulsowych przełączników kierunkowskazów i wycieraczek, tak krytykowanych w innych modelach Opla (swoją drogą z powodzeniem stosowanych w BMW). Zastąpiły je klasyczne manetki, ale... teraz też można się przyczepić do niewygodnej obsługi komputera pokładowego w dźwigience kierunkowskazów i niewygodnego włączania tylnej wycieraczki w drugim przełączniku. Zestaw audio z nawigacją DVD 800 Navi (dopłata: 6000 zł) z multum przycisków również wygląda niezbyt zachęcająco. Jednak po bliższym zapoznaniu się z systemem okazuje się, że obsługa jest prosta, przyciski rozlokowane intuicyjnie (można się przyzwyczaić nawet do mniejszego pokrętła służącego do regulacji siły głosu), nawigacja bardzo płynna i szczegółowa, a siedem głośników klasy Premium bardzo dobrze grających.
Opcjonalna, dwustrefowa automatyczna klimatyzacja (w standardzie jednostrefowa), wymagająca dopłaty 1000 złotych (pakiet wraz z czujnikami deszczu, zmierzchu i wilgotności, nawiewami dla pasażerów tylnej kanapy oraz atermiczną przednią szybą), także nie będzie stanowić największej zagadki XXI wieku. Warto zaznaczyć (i pochwalić), że wszystkie funkcje na wyświetlaczach, zarówno komputera pokładowego jak i systemu audio-nawigacji, odczytamy w języku polskim.
Najlepszy będzie Sports Tourer
Po trzecie, przestrzeń. Opel Insignia oferuje swoim pasażerom z przodu naprawdę akceptowalną ilość miejsca, nawet rosłym osobom. Fotel kierowcy jest wszechstronnie regulowany (wysokość i lędźwie elektrycznie) i pozwala zająć wyjątkowo wygodną pozycję za poręczną, wielofunkcyjną skórzaną kierownicą. Znacznie gorzej jest niestety na tylnej kanapie. Tu największą bolączką będzie nisko schodząca linia dachu, która osobom powyżej 180 cm znacznie obniży komfort podróżowania. Lekarstwem na tę bolączkę niewątpliwie jest trzecia, po sedanie i liftbacku, wersja nadwoziowa Insignii - kombi o nazwie Sports Tourer.
W kwestii "zagospodarowania wolnego miejsca we wnętrzu" Insignia to godne polecenia auto. Schowków jest pod dostatkiem, są pojemne, łatwo dostępne, a kilka z nich wykończonych wewnątrz miękkim materiałem. Warto pochwalić także miejsce na napoje z przesuwaną przegródką, co pozwala wstawić zarówno mniejszą, jak i większą butelkę. Jedyną bolączką jest klapka od schowka w tunelu środkowym, która z powodzeniem mogłaby funkcjonować jako wygodny podłokietnik. Niestety, akurat pod prawym łokciem kierowcy jest w niej wycięcie powstałe po "wstawieniu" dźwigni hamulca ręcznego. A gdyby ją tak przesunąć kilka centymetrów w przód, byłby idealny podłokietnik...
Łatwo dostępny bagażnik liftbacka kryje w sobie 530 litrów - to o 30 litrów więcej niż w Vectrze. Po złożeniu asymetrycznie dzielonych oparć kanapy (plus za to, że jej skrajne elementy z pasami zostają w miejscu), pojemność wzrasta do 1470 litrów. Delikatny próg nie powinien przeszkadzać, co najwyżej nieco za wąski otwór załadunkowy.
Silnik prawie optymalny
Pod maskę (wspieraną na siłowniku, brawo) testowej Insignii trafił 130-konny turbodiesel 2.0 CDTI. To jedna z szerokiej gamy jednostek napędowych nowego Opla (oprócz tego pięć benzynowych o mocach od 115 do 260 KM i dwie wysokoprężne o mocach 110 i 160 KM; wkrótce dojdą kolejne dwie najmocniejsze), która wydaje się być najbardziej optymalną do napędu ważącej ponad 1,5 tony limuzyny. Delikatnie ponad 11 sekund do setki i prędkość maksymalna wynosząca 205 km/h to akceptowalne osiągi, które dopiero przy komplecie pasażerów wyraźnie spadają.
300 Nm, dostępnych w zakresie 1750-2500 obr./min, powoduje, że Insignia dość ochoczo zbiera się w większości warunków drogowych, również dzięki bardzo precyzyjnej 6-biegowej skrzyni manualnej. Lewarek łatwo wpada w dłoń, prowadzenie dźwigni jest bardzo przyjemne i po krótkich drogach. Także zużycie paliwa jest zadowalające - podczas spokojnej jazdy na trasie wyniesie nawet 5,6 l/100 km, w mieście do 8,5 l/100 km.
Opla Insignię prowadzi się bardzo pewnie. Sztywna charakterystyka zawieszenia oraz chętnie i precyzyjnie wykonujący nasze polecenia układ kierowniczy powodują, że prowadzenie niemieckiej limuzyny to duża przyjemność. Czyżby więc ideał? Niestety nie. Zawieszenie na większych nierównościach powoduje, że auto zaczyna być nerwowe. Bez wątpienia wpływa to na dyskomfort podróżowania Insignią. Jednak jeszcze większym jest hałaśliwość wysokoprężnego silnika, który swoim donośnym odgłosem dorównuje momentami niemalże legendarnej "klekotliwości" silników TDI "made by Volkswagen".
Król jest jeden, ale...
Spośród czterech wersji wyposażenia, to właśnie Edition wydaje się najbardziej atrakcyjna pod względem ceny i tego, co oferuje. W standardzie znajdziemy m.in. pełną elektrykę szyb i lusterek, automatyczną klimatyzację jednostrefową, radio CD, tempomat, układ stabilizacji toru jazdy, kontrolę trakcji oraz oczywiście komplet poduszek powietrznych. Są także 17-calowe felgi strukturalne (stalowe wyglądające jak aluminiowe), które za dopłatą 2000 zł można zamienić na aluminiowe o znacznie ciekawszym wzorze.
Za tak wyposażonego Opla Insignię 2.0 CDTI 130 KM Edition trzeba zapłacić 101 900 złotych. Klasyczne pytanie - jak wypada Insignia na tle konkurencji? Proszę: Renault Laguna Liftback 2.0 dCi 130 KM Dynamique - 82 450 zł, Toyota Avensis Sedan 2.0 D-4D 126 KM Sol - 95 490 zł, Ford Mondeo Liftback 2.0 TDCi 140 KM Trend - 98 000 zł, Citroen C5 Sedan 2.0 HDi 143 KM Dynamique Equilibre - 100 900 zł, Volkswagen Passat Limousine 2.0 TDI-CR 140 KM Comfortline - 101 190 zł, Mazda 6 Liftback 2.0 MZR-CD 140 KM Exclusive - 102 000 złotych, Skoda Superb Sedan 2.0 TDI-CR 140 KM Ambition - 105 500 zł, Honda Accord Sedan 2.2 i-DTEC 140 KM Elegance - 120 000 zł. Jak więc widać, Insignia wpisuje się cenowo w "górną półkę" swojego segmentu i tak naprawdę wszystko rozstrzyga się w kwestii indywidualnych upodobań. Prawda jest taka, że bez dopłaty można byłoby jeszcze dodać przednie światła przeciwmgielne i pilota parkowania, a tak trzeba do nich dopłacić analogicznie 600 i 1700 złotych.
Opel Insignia to bez wątpienia bardzo udane auto, które w pierwszej kolejności należy pochwalić za ogromny skok w porównaniu z poprzednikiem. Opel poprawił praktycznie wszystko - wygląd, wykończenie, wyposażenie i przede wszystkim rozwiązania techniczne. Vectra o większości z nich mogła co najwyżej pomarzyć, także o 320-konnej odmianie OPC z adaptacyjnym układem napędu 4x4. Teraz nie jesteś zmuszony do rezygnowania z marki, jeśli tego nie chcesz. Vectra kiedyś zmuszała do wyborów. Insignia ma dla Ciebie wszystko. To ważne, bo niewielu konkurentów ma do zaoferowania tyle, co "Samochód Roku 2009". Pytanie tylko, czy Insignia zasługuje na tytuł "Króla klasy średniej"...