Renault Clio Sport 2.0 16v 200 Cup

Jest niepozorny, diabelnie szybki i bardzo narowisty. Ponad 200-konne Renault Clio Sport z wyczynowym zawieszeniem Cup ustanawia nowe standardy w klasie małych, wściekłych hot-hatchów. Czy nowe, narwane wcielenie Clio okaże się godne sportowej historii francuskiej marki?

Renault nie kojarzy się przeciętnemu Kowalskiemu ze sportem. Jednak francuski potentat motoryzacyjny ma sportową tradycję dłuższą niż Ferrari. Bracia Renault już na początku XX wieku, jako jedni z pierwszych zauważyli, że rywalizacja na torze jest jednym z najlepszych sposobów na promocję samochodów. Jeden z założycieli firmy zapłacił za tę miłość najwyższą cenę - Marcel Renault zginął podczas rajdu Paryż-Madryt. Później, na początku lat 70-tych była Formuła 1 i 24-godzinne, mordercze Le Mans, a nawet Dakar.

Jednym z najciekawszych rajdowych okresów Renault Sport była legendarna grupa B, która zasłynęła z tego, że ścigały się tam najbardziej chore wytwory motoryzacyjnej wyobraźni o niewyobrażalnych dla ówczesnego kierowcy mocach - czasami sięgały one nawet 500 KM. Nikt wtedy nie przejmował się takimi szczegółami jak regulamin techniczny. To były czasy Renault 5 Turbo, które osiągało moc od niecałych 200 KM aż do 350 KM w swojej najbardziej szalonej wersji Maxi. Jean Ragnotti jeżdżący w Renault udowodnił światu w korsykańskim rajdzie, że przednionapędowym autem da się jeździć szybko, i to nawet miejscami szybciej od aut czteronapędowych. R5 Turbo stało się samochodem kultowym, który został uznany przez "Sports Car International" za jedno z najlepszych sportowych aut lat 80-tych. Dzisiaj rajdowe wersje cywilnego Renault Clio walczą na europejskich oesach, czasami z Robertem Kubicą za kierownicą. Zwykli śmiertelnicy namiastkę tych sportowych emocji od Renault znajdą w 200-konnym Clio Sport.

Uliczne F1
Nowemu Clio po face-liftingu zarzucano przede wszystkim upodobnienie się do Renault Twingo. O ile tyłu auta nie poddano znaczącym modyfikacjom, o tyle przód w stosunku do poprzedniej wersji zdecydowanie ugrzeczniono i zaokrąglono nadając Clio pocieszny charakter nastrajającego optymizmem auta rodzinnego. Projektanci Renault Sport stanęli przed nie lada wyzwaniem przemodelowania radosnej żabki na agresywnego hot-hatcha.

Kiedy wspominam ponad 250-konne, dzikie Renault Clio V6, to nowe sportowe wcielenie Renault Clio wygląda przy nim bardzo niepozornie. Praktycznie, gdyby nie charakterystyczny dla Renault kolor Sirius Yellow i opcja Cup, dzięki której nasze testowe Clio otrzymało grafitowe siedemnastocalowe felgi i czerwone czterotłoczkowe zaciski Brembo, to trudno byłoby je laikowi odróżnić od cywilnego Renault Clio.

Trochę naciągam to odróżnianie, bo znawcy tematu wskażą jeszcze dyfuzor i zatopione w nim dwie olbrzymie końcówki układu wydechowego, pełne ospojlerowanie, obniżone zawieszenie i boczne wloty powietrza. Jednak laik takich rzeczy nie zauważy, podobnie jak dodatkowych elementów aerodynamicznych zaczerpniętych prosto z torów Formuły 1. Wprawne oko wychwyci także ogromne jak na auto tej klasy tarcze hamulcowe o średnicy 312 mm z przodu i 300 mm z tyłu. Renault Clio Sport, szczególnie w testowanej wersji i lśniąco żółtym kolorze, robi wrażenie i zwraca uwagę na ulicy. W pozostałych kolorach staje się cichociemnym, ale wciąż bardzo szybkim sprinterem.

Jeśli ciągle uważasz, że nowa wersja Sport wciąż za bardzo przypomina zwykłe Clio, to musisz zaczekać na kolejną ewolucję modelu spod znaku Gordini. Clio wtedy pozbędzie się z twarzy resztek radosnego uśmieszku na rzecz wściekłego podpisu sygnowanego logiem RS. I to jest dobra droga.

Rozczarowanie
Do wnętrza Clio dostajemy się za pomocą bezdotykowej karty Renault Hands Free, która podczas otwierania drzwi swobodnie spoczywa w naszej kieszeni. Niestety, tutaj przeżyjemy pierwsze rozczarowanie. Najsłabszą stroną nowego Clio Sport jest właśnie wnętrze, któremu zdecydowanie brakuje charakteru zapowiadanego przez agresywnie wystylizowane nadwozie. Tylko żółte wstawki na kokpicie, fotele ze wzmocnionym trzymaniem bocznym oraz charakterystyczny dla wersji Sport żółty szew na kierownicy będący czymś w rodzaju celownika odróżniają Clio od dobrze wyposażonej wersji ze znaczkiem Eco.

Wygląda na to, że projektancka fantazja została przycięta tabelkami księgowych. Nie rozumiem, jak w samochodzie o takim rodowodzie, do którego za słowo "sport" dopłacamy 50 tysięcy może brakować w standardzie foteli kubełkowych z prawdziwego zdarzenia. Fotele Recaro są dostępne tylko jako opcja za dopłatą 5000 złotych. Nawet w tańszym o 20 000 złotych Abarcie Grande Punto znajdziemy namiastkę foteli kubełkowych w standardzie. Czarę goryczy przelewa charakterystyczna dla Renault Sport trójramienna kierownica, która, mimo że spisuje się znakomicie, to wyglądem przypomina przerośniętego i nieforemnego kartofla.

Niestety, to nie koniec moich zarzutów wobec Clio. Na krytykę zasługują także przeciętnej jakości tworzywa, co objawia się twardymi, nieprzyjemnymi w dotyku materiałami na konsoli środkowej oraz tapicerką, której faktura przypomina auta sytuowane o klasę niżej. Sytuację ratuje nie najgorsze spasowanie tych materiałów.

Jednak wszystkie powyższe uwagi nie oznaczają, że wnętrze nowego Clio nie ma zalet. Jak na auto wywodzące się z segmentu B, Renault Clio oferuje sporo przestrzeni dla kierowcy i nawet trójki pasażerów. W tym trzydrzwiowym hot-hatchu wsiadanie do tyłu jest tak wygodne, że nawet nie zamarzysz o dodatkowej parze drzwi. Bagażnik to w istocie spora, 288-litrowa walizka z możliwością złożenia foteli i powiększenia jej tym samym do ponad 1000 litrów.

Decydując się na Clio jako opcję można dobrać całkiem sprawnie działający system trójwymiarowej nawigacji Carminat stworzony wspólnie z firmą Tom Tom (1990 zł). Steruje się nim w bardzo prosty sposób za pomocą niewielkiego pilota Bluetooth, którego niestety dosyć łatwo gdzieś zapodziać. Produkt Tom Toma oferuje sporo możliwości indywidualnych ustawień, przejrzyste menu oraz obsługę w języku polskim. W tej klasie samochodów wbudowana nawigacja jest rzadkością. Plus dla Renault.

Wysokie obroty
Po najgorszym przychodzi czas na najlepsze. Element samochodu przekształcający węglowodory obecne w benzynie w czystą moc - silnik. Sercem Clio Sport jest dwulitrowa jednostka benzynowa F4R RS osiągająca ponad 200 KM przy 7100 obr./min bez żadnego doładowania. Dzięki tej liczbie nowe Clio w wersji Cup osiąga ponad 100 KM z jednego litra pojemności oraz fenomenalny stosunek masy do mocy wynoszący 6 kg/KM. To prawdziwe wolnossące, francuskie arcydzieło kulturą swojej pracy przewyższa japońskie wysokoobrotówki spod logo Type-R, dążąc do największych bawarskich majstersztyków z oznaczeniem M Power. To nie przesada!

W stosunku do modelu poprzedniej generacji, poprzez modyfikację kilku elementów silnika (m.in. nowa głowica i mapa wtrysków) delikatnie zwiększono moc o 6 KM, zwiększono moment obrotowy oraz skrócono przełożenia manualnej, 6-biegowej skrzyni na pierwszym, drugim i trzecim biegu. Teraz moment obrotowy 215 Nm jest osiągany już przy 5400 obr./min. Nie wpłynęło to co prawda na rozpędzanie się samochodu, który prędkość 100 km/h osiąga wciąż w 6,9 sekundy, ale za to zwiększyło to prędkość maksymalną o 10 km/h, wynoszącą dla nowego Clio Sport 225 km/h. Dodatkowo, dzięki modyfikacjom działu badawczo-rozwojowego Renault Sport w nowym Clio spadło zużycie paliwa. Teraz przejeżdżając każde 100 kilometrów powinniśmy według katalogu spalić średnio nie więcej niż 8,2 litrów benzyny. Praktyka jednak pokazuje, że trudno jest zejść poniżej wartości 10 litrów.

Po wciśnięciu przycisku "Start" znajdującego się w nietypowym miejscu na konsoli środkowej, z okazałych końcówek układu wydechowego wydobywa się charakterystyczny gang. Jest głośno i dobrze. Jednak jeśli myślisz, że na niskich obrotach silnik Clio brzmi wystarczająco sportowo, wystarczy, że wkręcisz go pod górne pole obrotomierza, a poczujesz się, jakbyś siedział w miniaturowym bolidzie F1. Ten genialny dźwięk sprawia, że nie potrzebujesz radia, bo cały czas chcesz słyszeć, co ma Ci do powiedzenia Twój niewyżyty, 200-konny silnik. Czas sprawdzić, jak to szalone maleństwo radzi sobie na krętej asfaltowej drodze.

Jazda wyczynowa
Nasze testowe Clio to w istocie wersja Cup, bardziej hardcorowa odmiana Sporta, która w odróżnieniu od tej spokojniejszej nigdy nie słyszała o czymś takim jak kompromisy. Już w wersji Sport, dzięki zwiększonemu rozstawowi kół przednich i tylnych o około 5 cm i wydłużeniu rozstawu osi o kolejny centymetr (2585 mm) konstruktorom udało się stworzyć genialnie stabilny i świetnie trzymający się drogi wóz. Jakby tego było mało, w wyczynowej wersji Cup spotykamy amortyzatory i sprężyny dużo sztywniejsze niż te w Sporcie. Dodatkowo inżynierowie Renault zmniejszyli przełożenie układu kierowniczego, obniżyli zawieszenie o 7 mm i dzięki specjalnym felgom i aluminiowej konstrukcji przedniego zawieszenia odchudzili nowe Clio Cup o kolejne 36 kg.

Z niedowierzaniem oglądałem testy porównujące nową, sportową odmianę Clio do Forda Focusa RS. Wniosek był prosty. Nowe Clio to jedno z niewielu przednionapędowych aut, które jest w stanie dotrzymać kroku 300-konnemu potworowi. Wystarczy, że droga, po której będą się ścigać będzie miała wystarczająco dużo łuków i zakrętów. Clio jest stabilne jak bolidy F1 i wystarczy, że zamiast bogatego 18-latka za jego kierownicą zasiądzie osoba potrafiąca jeździć sportowo, a ten mały brzdąc stanie się groźny nawet dla samochodów dużo mocniejszych od siebie. Clio błyskawicznie reaguje na polecenia układu kierowniczego i w ogóle nie myszkuje, genialnie pokonując przy tym zaplanowany przez nas tor jazdy. Naprawdę trzeba mocno przesadzić z gazem, żeby wyprowadzić tego żółtego potworka z równowagi. Konstrukcja zawieszenia dotrzymuje kroku świetnej wolnossącej jednostce i wspaniale zestopniowanej manualnej skrzyni biegów z bardzo krótkimi skokami lewarka, które tylko podkreślają sportowy charakter Clio. Potężna dawka temperamentu i czysta radość z jazdy, oto nowe Clio.

Lider?
Na rynku małych hot-hatchów zaczyna się robić tłoczno. Pojawiają coraz mocniejsi narwańcy jak Clio Sport, które z mocą 203 KM staje się jednym z pretendentów do tytułu klasowego lidera. To jedna z najciekawszych propozycji na rynku, która może tylko odstraszać ceną zaczynającą się od ponad 86 tysięcy złotych. Dobrze wyposażone w sportowe fotele Recaro (5000 zł), nawigację (1990 zł), pakiet "komfort RS" (3000 zł) i zawieszenie Cup (3000 zł) może pozbawić nas nawet 100 tysięcy złotych, a to na auto wywodzące się z segmentu B jest przesadą.

Francuski wynalazek kusi właściwościami jezdnymi i świetnym silnikiem, ale niestety nie jest wyborem, którego dokonuje się, kierując się chłodną kalkulacją. Chociaż z drugiej strony, przy takich samochodach rozsądek schodzi na drugi plan, a do głosu dochodzą emocje, których w wyczynowej wersji Clio nie brakuje.

Serdeczne podziękowania dla Grzegorza Tereby za pomoc w zrealizowaniu sesji zdjęciowej.