Skoda Superb 2.0 TDI 170 KM 4x4 Elegance

Zima długo się opierała, ale postanowiła jednak przyjść. Ile potrwa i jak będzie ostra, nie wiadomo. U nas z pogodą tak jest zawsze, przez to niewiele osób naprawdę potrafi jeździć po śniegu. A są w Europie kraje, gdzie zima jest zawsze i mocna. Tam potrafią, ale i tak doceniają napęd na cztery koła.

Taka na przykład Skandynawia "cierpi" na permanentnie ośnieżone drogi (w północnej części, oczywiście) - opony z kolcami są legalne, a jazda wymaga sporo umiejętności i doświadczenia. W Szwajcarii, choć lato bywa piękne, to zimę jest zazwyczaj śnieżna, a mając tak górzysty kraj, nie sposób przecenić możliwości samochodu z napędem na cztery koła. W wyżej położonych miejscowościach większość samochodów ma dopisek "4Motion", "4Matic", "xDrive", "4x4" czy "AWD". I słusznie. U nas aż takiego problemu nie ma, ale dobry "czterołap" w naszych warunkach potrafi zdziałać cuda. Dlatego o tej porze roku testujemy przerośniętą Skodę (bo to w końcu ulubiona marka Polaków) w wersji, która pozwala komfortowo i bezpiecznie pokonywać długie zimowe trasy - Superb 2.0 TDI 4x4.

Pan H.
W tym celu wybraliśmy się w kierunku północnym, żeby na ośnieżonych, leśnych drogach z niewielkim ruchem poczuć się tak, jak czują się kierowcy fińscy, czy szwedzcy.

Po drodze, garść faktów. W Skodzie Superb napęd przenoszony jest za pośrednictwem sprzęgła typu Haldex. To już czwarta generacja szwedzkiej konstrukcji, którą z upodobaniem stosuje koncern VAG w swoich "poprzecznie usilnikowionych" samochodach. W tej generacji, mokre sprzęgło wielopłytkowe, przy pomocy sterownika oraz elektrycznej pompy jest w stanie przenieść nawet 90% momentu obrotowego na tylną oś. Wszystko oczywiście w zależności od warunków na drodze, naszej jazdy i stopnia uślizgu. Przy czym trzeba zaznaczyć, że w Haldexie IV rozdział momentu obrotowego nie jest powiązany z prędkością obrotową kół (która, jak wiadomo, bez centralnego mechanizmu różnicowego, nie może być rozdzielona bardziej niż 50:50).

Tyle teorii. Praktyka mi mówi, że większość samochodów z "dopinanym" napędem na tylną oś sprawdza się średnio. Tymczasem Superb dociera na północ, gdzie wita nas, w przeciwieństwie do nieco deszczowej i "listopadowej" Warszawy, prawdziwa zima. Do tego z bardzo silnymi opadami śniegu. Drogowcy mimo 2 miesięcy bycia w gotowości, znów są zaskoczeni, więc poruszamy się po moim ulubionym ubitym śniegu, zamiast po asfalcie.

Przynajmniej na początku, bo temperatura około zera nie pozwala mocniej zmrozić się białemu puchowi. Tak czy inaczej, Skoda porusza się stabilnie. Długie, ciężkie nadwozie trzyma się wyznaczonego toru jazdy, nawet przy prędkości nieco powyżej 100 km/h. Ponieważ na drodze nie ma ruchu, sprawdzamy na ile możemy sobie pozwolić i jak działa ESP. Otóż, nie wiem czy działa. Moje minimalne korekty toru jazdy, które mają na celu sprowokowanie ruchu samochodu w inną stronę niż do tej pory obrana, kończą się tym, że jadę "wężykiem". Napęd szybko dobiera odpowiednie ustawienia, a rozkład mas nie pozwala na destabilizację toru jazdy.

Zjeżdżamy więc na jeszcze węższą drogę, na której będziemy mieli jeszcze więcej spokoju. Tutaj spróbujemy przetestować kilka sytuacji awaryjnych, w których napęd na cztery koła może się przydać. I znów zaskoczenie. Podczas ostrego skrętu na śniegu, symulującego np. zacieśniający się zakręt drogi, bądź próbę ominięcia przeszkody, Skoda staje się podsterowna. W chwili, kiedy przód zaczyna delikatnie wyjeżdżać poza tor zakrętu, moment obrotowy idzie na tylną oś, a samochód wraca do zadanego kierunku. Jestem zaskoczony w jakim tempie to się dzieje, więc jeszcze kilka razy powtarzamy sytuację z gazem wciśniętym w różnym stopniu.

Jeśli wystartujemy z prawą stopą przyspawaną do podłogi, to nie ma przebacz, Superb będzie "mielił" wszystkimi czterema kołami i choć zachowa się bardzo przyzwoicie, to fizyki nie oszuka. Podobnie jak przy skręcie w takiej sytuacji - Haldex ładnie złapie, ale przód będzie daleko za optymalną linią pokonania zakrętu. Tyle tylko, że raczej tak nikt z Was nie będzie jeździł. Wśród kierowców "codziennych" niewielu jest pewnie miłośników dociskania "do deski" w połowie zakrętu. W tym momencie długa i ciężka limuzyna po prostu "zamiecie" tyłem. Choć trudno wprowadzić Superba w taki poślizg, to jeśli już się uda, można go dość łatwo wyciągnąć przy pomocy delikatnych korekt gazem, tak aby wszystkie cztery koła złapały przyczepność - nawet z wyłączonym ESP, kiedy przeszarżujemy, samochód potrafi wrócić na swoje miejsce.

Jeśli zaś chodzi o suchą nawierzchnię, Skoda jest do bólu przewidywalna. Napęd 4x4 działa szybko, sprawnie, jednak prowadzenie samochodu dalekie jest od zachęcania do prób sportowych. Zawsze na początku wyczuwalna jest podsterowność, a układ kierowniczy, choć dopracowany, ma zbyt duże przełożenie i zbyt małe czucie, aby być czymś więcej niż "układem kierowniczym w dużej limuzynie".

Czy konie mnie słyszą?
Poprzecznie umiejscowiony silnik pod długą maską Superba nie daje zapomnieć, czym jest zasilany. To oczywiście diesel o pojemności dwóch litrów. Znacie go świetnie - ma 170 KM i 350 Nm. I mimo braku legendarnych pompowtryskiwaczy, wciąż nieco klekocze, zwłaszcza jeśli będziemy starać się osiągnąć moc maksymalną (przy 4200 obr./min.). Na szczęście wnętrze wytłumiono świetnie, dzięki czemu podczas długiej podróży dźwięk silnika nie dobiega zbyt natarczywie do naszych uszu.

Niestety, nie da się tego powiedzieć o hałasie generowanym przez opływające powietrze i opony. Tu już jest gorzej, ale w przeciwieństwie do np. benzynowego Superba, chociażby w najbardziej "męczącej się" wersji 1.4 TSI, testowa Skoda nie zapewnia takiego komfortu akustycznego.

Poruszanie się 170-konnym 4x4 z Czech dostarcza mieszanych uczuć. Zwłaszcza, że sprzęgło pracuje dość dziwnie w porównaniu z wersjami przednionapędowymi, i ciężko je "złapać". Natomiast o ile to, na upartego, mógłbym zrzucić, niczym moi koledzy na WF-ie w podstawówce na "złe buty", to nie potrafię znaleźć wytłumaczenia dla dynamiki Skody. Teoretycznie silnik zapewnia odpowiedni zastrzyk mocy i momentu obrotowego, aby samochód żwawo przyspieszał. Haldex z kolei dba o to, żeby trakcja nie skończyła się podczas szybkiego ruszania.

Na papierze Superb TDI przyspiesza do 100 km/h w 9 sekund, co jest naprawdę przyzwoitym wynikiem. Dodatkowo, charakter samochodu niejako wymusza skojarzenia z "autostradowym ekspresem" do pożerania kolejnych setek kilometrów. I nawet udaje mu się obronić tą funkcję, tyle tylko, że nie możemy poruszać się zbyt szybko (najlepiej trzymać się limitów narzuconych przez np. nasze państwo - i to nie tylko z powodu mandatów). Powyżej tej prędkości samochód dostaje "zadyszki", a i elastyczność nie jest na tak wysokim poziomie, jak można by spodziewać się po "papierowych" parametrach. Nie ukrywam, że jestem nieco zaskoczony i rozczarowany - konie mechaniczne rozbiegły się po całej wielkiej Skodzie i nie bardzo chcą wrócić do napędzania kół.

Choć skrzynia manualna nie jest zła i sześć przełożeń sprawdza się w Superbie, to mimo wszystko w samochodzie o tym charakterze i z takim napędem widziałbym skrzynię typu DSG. Niestety, to niemożliwe - jeśli chcemy korzystać z dobrodziejstw napędu na więcej niż dwa koła, a nie lubimy cisnąć sprzęgła, musimy zadowolić się wersją o mocy 140 KM, której dynamika jest wyraźnie gorsza. 170 KM koresponduje wyłącznie z przekładnią ręczną.

Na pocieszenie pozostaje przyzwoite zużycie paliwa. Mimo baku o pojemności 60 litrów, możemy "strzelić" Skodą całkiem długą trasę. Przy zachowaniu minimum rozsądku, zużycie paliwa na trasach pozaautostradowych powinno oscylować w okolicach 6 litrów, na autostradzie litr więcej. W mieście nie powinniśmy często widzieć wyników większych niż 9 litrów.

Nie oszczędzamy
Jeszcze przed naszą wycieczką - testem wiedziałem, że Skoda będzie dobrym towarzyszem na zimę. A to wszystko przez fabryczne ogrzewanie postojowe, które znalazło się na pokładzie testowego egzemplarza. Możliwość ogrzania zimą samochodu przy pomocy pilota, czy też programatora czasowego to spore udogodnienie, zwłaszcza jeśli nie mamy np. szczotki do śniegu.

Wsiadamy do środka, gdzie wita nas chyba najlepsza i najbardziej elegancka konfiguracja wnętrza Skody (w końcu wersja Elegance). Jasny, beżowy dół, drewniane wstawki, skórzana kremowa tapicerka. Oczywiście Skoda przyzwyczaiła nas już do tego, że Superb wykończony jest dość solidnie, więc nie dziwią nas porządne, choć mało wymyślne plastiki i dokładne spasowanie elementów wnętrza. Na minus można zaliczyć tapicerkę, która choć ładnie wygląda, to bardzo szybko się brudzi, więc wszyscy posiadacze Superba - miłośnicy jeansów - będą w krótkim czasie mieli fotele beżowo-błękitne.

Za to na pewno będą dość wygodne. W Skodzie nikomu nie powinno brakować miejsca, zarówno z przodu (choć ja jak zwykle, mogę narzekać na prawe kolano zahaczające o konsolę środkową), jak i oczywiście z tyłu, gdzie ilość miejsca na nogi jest już legendarna. Na wyposażeniu znalazły się nawet specjalne podnóżki, jeśli pasażerowie tylnej kanapy będą chcieli wyciągnąć nogi daleko przed siebie.

Za nimi znajduje się przepastny, ustawny bagażnik o pojemności 595 litrów. Oczywiście z podwójnym dostępem dzięki systemowi Twin Door, pozwalającym z Superba zrobić albo liftbacka, albo sedana.

W kwestii wyposażenia również się postarano. Poza takimi standardowymi elementami jak na przykład dwustrefowa klimatyzacja z nawiewem na tylną kanapę, Skodę wyposażono w nawigację satelitarną Columbus, zestaw głośnomówiący, elektrycznie sterowane fotele (kierowcy z funkcją pamięci), podgrzewanie czterech z pięciu miejsc w samochodzie oraz wentylację dwóch przednich. Do dyspozycji mamy również elektrycznie sterowany szyberdach, którego górna część jest baterią słoneczną, zasilającą niektóre z urządzeń samochodu.

Kilka minut zabawy konfiguratorem i mamy cenę naszego egzemplarza. Zaczynamy od 128 100 zł (obecnie z rabatem 3000 zł). Kończymy na 157 150 zł. To dużo? Biorąc pod uwagę stereotypy, to pewnie tak. Ale zasłaniając znaczek, to kawał samochodu, z niezłym napędem, dobrym wyposażeniem i wykończeniem.

Superb to świetny samochód na długie, zimowe wypady. Pomieści wszystkie grube kurtki, narty, buty i tym podobne akcesoria. W środku zapewni komfort podróżowania, a dzięki napędowi na cztery koła nie będzie sprawiał problemów na gorszej, bądź bardziej śliskiej nawierzchni. Zaskakiwać będzie nieadekwatna do oczekiwań dynamika i wysoka, choć nieco uzasadniona cena. Ale Skoda udowadnia, że Haldex IV, choć nie jest tym, czym układy z mocą dostępną na stałe na czterech kołach, to radzi sobie nadspodziewanie dobrze.

Plusy:
+ Haldex daje radę zimą
+ przestronne, ustawne wnętrze
+ bogate wyposażenie

Minusy:
- przeciętna dynamika, jak na 170 KM
- zbyt głośne szumy opływającego powietrza
- brudząca się tapicerka sprawia tandetne wrażenie
- brak możliwości domówienia DSG do wersji 170 KM

Podsumowanie:
W sam raz na dalekie, zimowe wypady.