Skoda Yeti 2.0 TDI 140 KM 4x4 Experience

Na rynku nie brakuje funkcjonalnych aut ze zwiększonym prześwitem i napędem na 4 koła. Czy znajdzie się jeszcze miejsce na Skodę Yeti, nieco odmiennego crossovera? Dobre właściwości jezdne, mocny diesel pod maską i szerokie możliwości aranżacji wnętrza na pewno mu w tym pomogą.

Kiedy w 2005 roku na salonie w Genewie Skoda zaprezentowała koncepcyjną wersję Yeti, wielu dziennikarzy pomyślało, że to strzał w dziesiątkę. A ja do dziś zadaje sobie pytanie - czemu Czesi tak długo czekali z wprowadzeniem na rynek wersji produkcyjnej? Nie starczyło odwagi? Badali rynek? A może po prostu projekt wymagał jeszcze ogromnego nakładu pracy, o którym nie mam pojęcia? Prawdy pewnie nie poznamy, ale wszystko wskazuje na to, że mimo tak późnego wejścia na rynek, Yeti będzie jednym z lepiej sprzedających się aut koncernu.

Śmiem jednak twierdzić, że raczej nie w Polsce, bo cena naprawdę dobrze wyposażonego egzemplarza znacznie przekracza granicę 100 tysięcy złotych. Za takie pieniądze potencjalny nabywca możne już wybierać w większych SUV-ach. Rzeczone Yeti bazuje na podwoziu Skody Octavii, ma nawet taki sam jak siostra rozstaw osi, natomiast rozstaw kół jest nieco większy - o 10 milimetrów z przodu i 40 mm z tyłu. Prześwit jest identyczny jak w Octavii Scout (180 mm). Jednak Yeti jest o całe 35 cm krótszy, mając przy tym znacznie krótsze zwisy nadwozia. To daje mu sporo większe możliwości atakowania przeszkód w terenie.

Dziwne jest to auto, bo z jednej strony wyglądem przypomina trochę małego dostawczaka do przewozu mniejszych ładunków, z drugiej jednak producent pozycjonuje go jako SUV-a lub crossovera. Znam takich, którym ta klockowata bryła podoba się, i to nawet bardzo. Osobiście nie zaliczam się do tej grupy, ale jedno jest pewne - to auto jest o niebo ładniejsze od Roomstera. A jak się nim jeździ?

Zacznijmy od początku...
...czyli od środka. Kabina testowanego auta urządzona jest w sposób maksymalnie funkcjonalny, a materiały użyte do jej wykończenia reprezentują naprawdę dobry poziom. Jeżeli jesteś fanem niemieckiej ergonomii, nie będziesz zawiedziony. W Yeti znajdziesz wiele elementów wspólnych z innymi modelami koncernu VAG. Wszystkie potrzebne sterowniki pokładowe znajdują się tam, gdzie powinny, klikają tak jak powinny i nie trzeba czytać instrukcji, żeby nieomal z miejsca wiedzieć "z czym się je" całą obsługę auta. Cóż, kolejna pozytywna, niemiecka (no bo raczej nie czeska) nuda.

Do testu dostaliśmy auto z najbogatszą wersją wyposażenia Experience, więc o biedzie w środku nie może być mowy. Już pierwsze spojrzenie do wnętrza auta sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, czy to Skoda, czy może auto o klasę wyżej? Bardzo dobrze prezentują się fotele, wykończone skórą połączoną z alcantarą. Koło regulowanej w dwóch płaszczyznach kierownicy także pokryte jest miłą w dotyku skórą, a sam wieniec jest gruby, mięsisty i świetnie leży w dłoniach. Oczywiście znajdziemy tam również przyciski sterujące radiem i komputerem pokładowym. Przed oczami kierowcy znajdują się proste i czytelne zegary. Zostały one ukryte w tubusach, otoczonych srebrnym wykończeniem i moim zdaniem są ładniejsze od tych, które możemy spotkać u Volkswagena. Kieszenie w drzwiach są naprawdę pojemne, a na górze deski rozdzielczej znajdziemy dodatkowy, zmyślny, zamykany schowek.

W konsoli środkowej znajduje się centrum dowodzenia bardzo przyzwoicie grającym zestawem audio, pracującą bez zastrzeżeń dwustrefową, automatyczną klimatyzacją i bardzo dobrą kolorową nawigacją z ekranem dotykowym. W kwestii jakości i staranności spasowania materiałów wykończeniowych wnętrza, naprawdę trudno się do czegoś przyczepić. Siadamy więc do tyłu by sprawdzić, czy tu jest równie miło. Zewnętrzne wymiary auta sugerują, że tylne, odrębne fotele nie będą nas rozpieszczać ilością miejsca na nogi, a jednak jest inaczej - zaskakująco przestronnie. Dodajmy, że tylne siedzenia można niezależnie od siebie składać i demontować, jak również przesuwać. I znowu nie trzeba do tego żadnej instrukcji. Zaaranżowanie różnych układów tylnej części auta na potrzeby sesji zdjęciowej zajęło mi dosłownie chwilę. Jak mówi dzisiejsza młodzież - "szacun" dla inżynierów.

Gdyby któryś z pasażerów tylnych foteli stwierdził, że jego pozycja jest zła, dodatkowo może regulować kąt pochylenia oparcia. A co jest za nim? Jak to zwykle w takich autach bywa, bagażnik, i to całkiem spory i bardzo ustawny. Standardowo można w nim zmieścić 416 litrów "różnych" napojów. Po wyjęciu siedzeń wartość ta wzrasta aż do 1760 litrów, co w połączeniu z maksymalną ładownością 545 kg sprawia, że Yeti staje się nieocenionym pomocnikiem w różnych niespodziewanych sytuacjach. Auto może służyć jako rodzinny "minivanosuv" mogący zabrać w wygodną podróż cztery dorosłe osoby i ich bagaże, ale równie dobrze można nim dokonać niewielkiej przeprowadzki lub używać w małym biznesie. Duży plus - dla każdego coś miłego.

Jazda...
...tym modelem Skody jest bardzo przyjemna, pod warunkiem, że nie jest się miłośnikiem francuskich zawieszeń, miękkich foteli i bujania na nierównościach. Yeti jest zestrojone dosyć twardo i sztywno, ale to połączenie sprawia, że kompaktowa Skoda okazuje się być dobrym kompanem w ciasnych i dynamicznie pokonywanych łukach. Precyzyjny (choć nieco gumowaty) układ kierowniczy, środek ciężkości umieszczony niżej niż w typowym SUV-ie i zastosowanie napędu 4x4 w postaci Haldexa 4 generacji sprawia, że Yeti świetnie spisuje się nawet przy szybkiej jeździe na krętych drogach. Seryjne układy bezpieczeństwa (w tym wyłączalne ESP) reagują w odpowiednim czasie i z odpowiednią siłą, lecz jeśli mamy minimum oleju w głowie i nie próbujemy naśladować Krzysztofa Hołowczyca, nie będą miały zbyt wiele do roboty. Przyczepność do nawierzchni i wyważenie auta są jego mocną stroną.

A co w gorszym terenie?
Bo przecież krótkie zwisy, spory prześwit i napęd 4x4 powinny dawać Yeti nowe możliwości. I muszę powiedzieć, że dają. Tak się składa, że moja codzienna droga do pracy to w większości jeden wielki korek. Oczywiście zniecierpliwieni kierowcy znajdą każdą alternatywę, żeby zyskać rano choćby 15 minut cennego czasu. Taką możliwość na mojej trasie daje pewien skrót przez polną drogę, który już nie raz uratował mnie przed burą za spóźnienie. Problem w tym, że ten fortel przez zwykłą osobówkę jest do wykorzystania tylko w lecie przy sprzyjającej pogodzie. Jesienią droga zamienia się w sieć wielkich kałuż i błota ciągnącego się na odcinku około 1 kilometra.

Oczywiście i wtedy znajdują się śmiałkowie w swoich normalnie zawieszonych FWD czy RWD, pragnący zaznać smaku Camel Trophy. Niestety, dla nich najczęściej ta przygoda kończy się równie szybko, jak zaczyna i skruszeni, często w spodniach w kancik i lakierkach, muszą wyjść w błoto i prosić ciężarówki z firmy obok o pomoc. Cóż, zaryzykowałem...

Mimo szosowych, niskoprofilowych letnich opon osadzonych na ładnych 17-calowych alufelgach, braku blokady dyferencjału, reduktora i wiszącej nade mną groźby zagrzebania się w błocie zapiąłem pierwszy bieg i ruszyłem. W połowie mojego "oesa" zauważyłem Stara, który przy pomocy linki holowniczej wyciągał z wielkiej kałuży zakłopotaną panią w Mondeo. 10 metrów dalej stała uwięziona w błocie Corolla i też czekała na swoją kolejkę.

Nie powiem, żeby ten widok dodał mi otuchy, ale na odwrót było już za późno, tym bardziej że "na ogonie" siedział mi Land Cruiser, a jego kierowca pewnie tylko czekał na moją porażkę. Jedynym pocieszeniem był dla mnie fakt, że dosyć dobrze znałem ten teren i nie musiałem się obawiać, że utopię Yeti lub wjadę nim w jakiś ukryty pod wodą metalowy słupek. Wypuszczając więc dzielnie słup wody na boki, przy zawadiackim akompaniamencie diesla pod maską, mieląc wszystkimi czterema kołami w głębokim błocie, przejechałem do "mety" i z niekłamaną satysfakcją spojrzałem na mocno zdziwionego gościa w Land Cruiserze. Wielka stopa spisała się na medal, a ja nabrałem do niej większej sympatii. Już w spokoju ducha wyjechałem na asfalt i ubrudzonym po lusterka samochodem potoczyłem się już normalnie, mając przynajmniej 20 minut zapasu. Taki minirajd w drodze do pracy, a ile szczęścia dla kierowcy! W tym momencie powinienem pewnie napisać, jak spisują się silnik i skrzynia biegów w testowanym aucie...

Pod maską...
..."naszego" Yeti znalazła się dobrze już znana z innych modeli koncernu, dwulitrowa, wysokoprężna jednostka napędowa z bezpośrednim wtryskiem paliwa typu Common Rail. Legitymuje się ona mocą 140 koni mechanicznych, a maksymalny moment obrotowy wynosi 320 Nm i jest dostępny w przedziale 1800-2500 obr./min. W praktyce motor jest dosyć elastyczny, choć poniżej 2000 obr./min nie ma wiele do zaoferowania. Za to jeśli zajdzie taka potrzeba, kręci się dzielnie aż do czerwonego pola na obrotomierzu. Wyciszenie kabiny jest zupełnie przyzwoite, choć oczywiście odgłosy z komory silnika w żadnej sytuacji nie pozwolą nam zapomnieć, że w baku mamy olej napędowy.

Sześciobiegowa skrzynia biegów pracuje bardzo precyzyjnie, dużo lepiej niż w testowanym przeze mnie kiedyś Tiguanie. Posiada sześć przełożeń zestopniowanych dosyć długo, ale bardzo przyjemnie. Dzięki temu nie trzeba się zbytnio namachać wajchą podczas jazdy po mieście.

Oprócz tego...
...że przednie fotele są dosyć twarde i wąskie, Yeti podróżuje się zupełnie komfortowo. Opcjonalny, panoramiczny dach z funkcją otwierania jego przedniej części znakomicie doświetla kabinę, a dobre materiały sprawiają, że zapominamy o wyglądzie auta, choć to oczywiście rzecz gustu, bo jestem przekonany, że wielu ludziom spodoba się linia nadwozia. Ja jednak się do nich nie zaliczam. Yeti przypomina mi dostawczaka typu Kangoo czy Berlingo, brak mu odrobiny szlachetności.

Wyposażenie testowanej wersji Experience jest naprawdę bogate: nocną jazdę ułatwiają znakomite, biksenonowe reflektory z funkcją doświetlania zakrętów, a o nasze bezpieczeństwo zadba kompletny zestaw systemów ochronnych, takich jak m.in. ESP, ABS, MSR, EBV czy tryb wspomagania jazdy w trudnym terenie lub HHC - czyli system wspomagania ruszania pod wzniesienia dla systemu ESP. Oczywiście dostajemy też komplet siedmiu poduszek/kurtyn powietrznych. O odpowiedni nastrój zadba dobry system audio sprzężony z nawigacją Columbus, a o świeże powietrze o odpowiedniej temperaturze postara się wydajna, dwustrefowa, automatyczna klimatyzacja. W dłuższej trasie pomoże tempomat i fotochromatyczne lusterko wsteczne. Pełną elektrykę szyb i lusterek pomijam, bo jest oczywista. A jednak nie do końca... Bo w aucie kosztującym - bagatela - przeszło 130.000 złotych lusterka nie składają się elektrycznie i brakuje bluetootha oraz podgrzewanych przednich siedzeń! Argh! Czyżby błąd w konfiguracji? Bo trzeba dodać, że możliwości "customizacji" Yeti jest naprawdę wiele.

Średnie spalanie...
...z testu wyniosło 8,5 litra na 100 kilometrów. Sprawdzone dwutorowo - z komputera pokładowego i matematycznie. Biorąc pod uwagę, że te 650 kilometrów Yeti spędziło w większości w mieście i terenie, to niezły wynik, tym bardziej że była to głównie dynamiczna jazda.

Jak zatem przedstawia się obraz wielkiej stopy po spędzonym wspólnie tygodniu? Czy Yeti warte jest zachodu? Niestety, prócz opisanych przeze mnie szeroko zalet, ten minisuv Skody ma też i wady: mimo wszechstronnej, elektrycznej regulacji fotela kierowcy i możliwości ustawiania kierownicy tak w poziomie, jak i w pionie, nie znalazłem w tym aucie w 100 procentach odpowiadającej mi pozycji za "kółkiem". Może to kwestia świetnie wyglądającego, lecz słabo wyprofilowanego, dosyć wąskiego i twardego fotela kierowcy? Trudno powiedzieć. Faktem jest, że przez tydzień bolały mnie plecy.

Kolejne zastrzeżenie mam do umiejscowienia dźwigni skrzyni biegów. Co z tego, że biegi "wchodzą" perfekcyjnie, skoro drążek umieszczony jest nisko i jeśli chcemy oprzeć rękę na wysuwanym podłokietniku, to musimy się nieźle nagimnastykować, żeby móc szybko wbijać kolejne przełożenia?

A bardzo wygodna, kolorowa, dotykowa nawigacja? Niby wszystko jest jak trzeba, ale umiejscowienie ekranu nie jest optymalne. Moim zdaniem osadzony został nieco za nisko i dlatego kierowca chcący uważnie kontrolować postępy w podróży po nieznanym terenie musi zbyt daleko przenosić swój wzrok od tego, co przed nim. Dodajmy, że na pewno nie warto dopłacać za wykończenie deski rozdzielczej BOREAL WOOD, będące imitacją drewna. Wygląda po prostu kiczowato.

Suma summarum...
...Skoda Yeti to bardzo porządnie wykonane, uniwersalne, wygodne auto, dające wiele możliwości wykorzystania. Dzięki dużej możliwości aranżacji wnętrza i zmyślnym patentom bagażnika, może znaleźć wiele zastosowań. Świetnie się prowadzi i dobrze spisuje w lekkim terenie, zadowalając się przy tym rozsądnymi ilościami paliwa. Ma kilka mankamentów, na które można by przymknąć oko, jednak cena testowanego egzemplarza (134.300 zł) sprawia, że zaczynamy spoglądać życzliwszym okiem na Outlandera, Koleosa czy choćby Tiguana. Tylko czy każdy potrzebuje siedzieć tak wysoko?