Subaru Legacy 2.0 Diesel RC

Ciemna, złowieszcza chmura w ciągu kilkunastu minut sparaliżowała całe miasto. Ulice zamieniły się w rwące, głębokie potoki, przez które mogli się przeprawić tylko nieliczni, a grad wielkości orzechów włoskich wbijał się w karoserie samochodów. Temperatura spadła o 15 stopni.

To bynajmniej nie scenariusz do najnowszego filmu Stevena Spielberga. To rzeczywistość, fenomen pogodowy, który pod koniec czerwca nawiedził Kraków. Silny, porywisty wiatr i ulewny deszcz były niczym w porównaniu z gradem wielkości winogron, który w niektórych rejonach powiększał się nawet do wielkości orzecha włoskiego. Cały tajfun trwał dosłownie kilkanaście minut. Zmienił krajobraz nie do poznania. Zalegający grad na trawnikach wyglądał jak styczniowy śnieg, a poziom wody na ulicach osiągał kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt centymetrów. Wiadukty pozalewane, chodniki podtopione - tylko nieliczni mogli próbować przeprawy przez miasto.

To także dzień odbioru Subaru Legacy RC wyposażonego w wysokoprężny 2-litrowy silnik typu bokser. W miejscu, gdzie mieści się salon japońskiej marki żywioł był jednak bezlitosny. Nieśmiało wyglądające zza chmur słońce odkryło przede mną zniszczenia, które sięgnęły całej okolicy - masa niewielkich, ale dobrze widocznych wgnieceń na karoserii Legacy. Najbardziej było widać ślady gradu na aluminiowej masce grafitowego sedana. Pocieszenie, że cały parking dostał się pod ostrzał - łącznie z nowiutkimi Foresterami i Imprezami - było żadne.

Połączyć sport i elegancję
Trudno się jednak rozczulać nad zaistniałą sytuacją - blacharze, lakiernicy i ubezpieczyciele po prostu mają pełne ręce roboty. Wgniecenia w karoserii nie umniejszają jednak faktowi, że Subaru Legacy wygląda fenomenalnie. Niektórym taka delikatna, przyczajona siła ukryta w liczącym ponad 4,6 metra długości nadwoziu będzie przeszkadzać, ale dla mnie jest właśnie idealna. Bez żadnych udziwnień, kosmicznych stylizacji. To po prostu czysta elegancja zamknięta w gustownie skrojonym nadwoziu.

Proszę nie mówić, że jest bezpłciowe. Swoją moc i potęgę wyraża poprzez detale, które nie krzyczą jak metrowej wysokości spoilery, ale delikatnie dają do zrozumienia, że tu drzemie siła. Widać to zarówno w mocno wyprofilowanej masce z pokaźnym wlotem powietrza do intercoolera, atrapie i reflektorach (czy ktoś w ogóle zauważył te delikatne chromowane listewki przy nich?), a także w wyraźnie zaznaczonych wlotach w zderzaku. Kwintesencję stanowią dwie końcówki układu wydechowego oraz seryjne nawet dla podstawowej odmiany RA 17-calowe felgi z lekich stopów.

W dobrym stylu
Kto pierwszy raz ma styczność z marką Subaru, po otwarciu drzwi zostanie mile zaskoczony - zamontowane w nich szyby nie mają ramek. Legacy to ostatni model firmy, w którym dzięki temu poczujemy się jak w prawdziwym coupe. Zarówno najnowszy Forester jak i Impreza mają klasyczne szyby z ramkami, co japońska marka tłumaczy względami bezpieczeństwa. Trudno się nie zgodzić, że zmniejsza to sztywność nadwozia, ale jak widać "patent" ten ma ciągłe zastosowanie, choćby w Citroenie C6 czy najnowszym Volkswagenie Passacie CC.

Jeśli lubisz wnętrza wykończone w jasnych, ciepłych barwach, będziesz zawiedziony testowym egzemplarzem Legacy. Panuje tu wszędobylska czerń kontrastująca w kilku miejscach ze srebrzystymi wykończeniami deski rozdzielczej i uchwytów do zamykania drzwi. Kolor elegancki, wielce praktyczny, ale także mocno przygnębiający. Ale jest też dobra wiadomość - w opcji jest także jasnobeżowa skóra.

Architektura deski rozdzielczej jest taka, jak styl nadwozia Legacy - klasyczna, bez udziwnień. Proste, eleganckie linie, większość przełączników pod ręką. Trudno też zarzucić coś zastosowanym materiałom - w zasięgu wzroku plastiki są przyjemne w dotyku, a poza tym przyzwoicie spasowane. Szczytem rozpieszczania jest zastosowanie miękkiej wykładzinki w schowku nad środkową konsolą. Jeśli można się do czegoś przyczepić, to do nieczytelnego w słońcu wyświetlacza komputera pokładowego (pod wspomnianym schowkiem), zbyt mało zróżnicowanych pokręteł od głośności radia MP3 i regulacji temperatury dwustrefowej klimatyzacji (pasażerom często się myliły) czy braku możliwości zamknięcia środkowych wylotów powietrza w desce rozdzielczej.

Mocno dopasowane
Podgrzewany i elektrycznie regulowany skórzany fotel z pamięcią jest wygodny i zapewnia odpowiedni komfort podróży nawet wyższym osobom. Można mu jednak zarzucić zbyt ubogie profilowanie oparcia oraz fakt, że mógłby być ustawiany jeszcze niżej. Wszelkie niedostatki niewygodnej pozycji ratuje regulowana w dwóch płaszczyznach wielofunkcyjna, skórzana kierownica. Przestrzeń z tyłu jest bardziej ograniczona. Dwóch pasażerów siądzie wygodnie, choć zarówno na kolana jak i nad głowami nie będą rozpieszczani nadmiarem miejsca. Na pocieszenie mają wygodny podłokietnik, uchwyty na napoje przy tunelu i siatki w oparciach przednich foteli.

Jeśli już jesteśmy przy schowkach Subaru Legacy, to należy pochwalić inżynierów za ich praktyczność i pomysłowe rozplanowanie. Dobrze, że nie zapomniano o zagłębieniach na napoje - na tunelu środkowym mamy dwa, pasażerowie z tyłu także dostają parę uchwytów. Co może się nie podobać, to nadmiar półek przedzielających wnękę przed pasażerem - większe przedmioty po prostu tam nie wejdą.

Dla jednych rozczarowanie, dla drugich przyzwoita, kompaktowa wielkość. Mowa o bagażniku, który licząc sobie zaledwie 433 litry jest jednym z najmniejszych w klasie. Tu Japończycy po prostu nie postarali się i kufer Legacy to najbardziej rozczarowujący element tego auta. Rozumiem, że napęd wymusza wyższe uniesienie podłogi auta (pod którą i tak jest dodatkowy schowek na drobiazgi), ale kanapę można było zrobić składaną, zmienić konstrukcję zawiasów klapy (nie wnikają do bagażnika, ale chowają się w tapicerce skutecznie ograniczając przestrzeń ładunkową) i osłonić wewnętrzą stronę półki, pod którą szpetnie prezentują się lampka, wodziki do otwierania klapy i nie do końca przyzwoicie docięta tapicerka bagażnika.

Bokser na benzynę, bokser na olej napędowy...
To, że zawsze jest miło posłuchać silnika w Subaru, wiemy nie od dziś. Bokser, ze swoją charakterystyczną "bulgoczącą gardłowatością" jest niepowtarzalny, a jeśli pracuje pod maską modeli WRX czy STI, to już w ogóle jest poezją dźwięków dla motoryzacyjnego "ucha". Pod maską testowanego Legacy także znalazł się tzw. silnik przeciwsobny (tłoki pracują naprzeciw siebie), tyle że napędzany olejem napędowym. Nie od dziś także wiadomo, że boksery pracują delikatniej, ciszej, równomierniej, więc dlaczego nie zalać go ropą?

Pierwsza jednostka tego typu seryjnie montowana w samochodzie osobowym to właśnie konstrukcja Subaru, która znalazła się pod maską testowanego Legacy. Ma 2 litry pojemności, wtrysk paliwa Common Rail i równo 150 koni mocy. Jest lekka, zwarta i nisko zawieszona. Maksymalny moment obrotowy wynoszący 350 Nm jest osiągany już przy 1800 obr./min, ale co najważniejsze diesel bokser nie traci tchu nawet przy 4000 obr./min. Charakteryzuje się wyjątkowo równomierną, spokojną i, co najważniejsze w silnikach wysokoprężnych, cichą pracą. Na jałowym biegu słychać delikatne szemranie jednostki, dopiero przy dodaniu gazu do naszych uszu dociera niespotykany dotąd dźwięk będący połączeniem chropowatego brzemienia boksera i "klekotliwego" Diesla. Polecam, warto posłuchać tego silnika, aby uświadomić sobie, że świat nie kończy się na pompowtryskach.

Czym szczyci się Subaru?
Oczywiście, że silnikami typu bokser oraz napędem na cztery koła. Nie inaczej jest w Legacy, które zostało seryjnie wyposażone w stały napęd obu osi Symmetrical AWD charakteryzujący się symetrycznym ułożeniem głównych elementów napędowych, w tym także mechanizmów różnicowych. Oczywiście nie służy to zabawie w terenie, ale zdecydowanemu polepszeniu się prowadzenia samochodu. 150 KM rozchodzi się na cztery koła żwawo (0-100 km/h: 8,7 s) i niezależnie, czy 17-calowe opony stykają się z suchym czy mokrym asfaltem. Cała przyjemność z jazdy objawia się także w łukach, które Subaru pokonuje z gracją, pewnością i niewielkim przechyłem. Tam, gdzie wyjechałby nam przód w przednionapędowym samochodzie, tam Legacy już dawno pokonało trudny zakręt i dalej pędzi przed siebie.

Ów "pęd" jest jednak stanowczo poskramiany w mieście, kiedy to twarde zawieszenie i niski profil opon (215/45) są powodem nieprzyjemnego zachowania na dziurach, torowiskach i innych wymysłach naszych aglomeracji. Trzeba po prostu rozsądnie zwolnić, pamiętając nie tylko o ograniczeniach prędkości, ale także o fakcie, że 17-calowa aluminiowa felga nie stanowi naszego zapasu.

Krytykowanym elementem, w sumie nie wiedzieć czemu, jest 5-biegowa skrzynia. Oczywiście przyzwyczajenie mówi, że lepszy jest wariant o sześciu przełożeniach bo "auto jest cichsze przy wyższych prędkościach i mniej pali". Jednak skrzynię w Legacy 2.0D tak zestopniowano, że "szóstka" nie jest aż tak bardzo potrzebna zwłaszcza, jeśli chodzi o polskie warunki, w których wciąż wszystkie autostrady mają ograniczenie do 130 km/h. Przy tej prędkości na piątym biegu wysokoprężne Subaru osiąga niewiele ponad 2000 obrotów na minutę. Przydałaby się jednak odrobina większa precyzja przy prowadzeniu lewarka.

Układ kierowniczy nie budzi zastrzeżeń, mimo zastosowania elektrycznego wspomagania. Kierowca ma wystarczające wyczucie tego, co dzieje się z przednimi kołami, a odczuwalny momentami brak precyzji nie ma zupełnie nic wspólnego z tym, który spotyka nas w innych samochodach z elektryczną pompą. U konkurencji przypomina to czasem mieszanie łyżką w budyniu - tu w Subaru nic z tego. Większej skuteczności można domagać się jedynie od układu hamulcowego, który zatrzymuje Legacy blisko metr dalej za konkurentami.

Nie zmieniajcie dobrego
Subaru oferuje model Legacy 2.0D sedan w dwóch wersjach wyposażeniowych. Tańsza RA kosztuje 95 275 złotych (cena wg kursu Euro 3,2990 zł z lipca) i oferuje bardzo bogaty standard, na który składają się m.in. ABS, kontrola trakcji, komplet poduszek powietrznych (przednie, boczne, kurtynowe), radio CD MP3, elektrycznie regulowany fotel kierowcy i 17-calowe alufelgi. Lista jest znacznie dłuższa, a Subaru daje nam w "prezencie" nawet lakier metalizowany bądź perłowy. Nasz testowy egzemplarz to odmiana RC kosztująca 109 163 zł - posiada ponadto skórzaną tapicerkę, elektrycznie otwierany dach i reflektory biksenonowe.

Warto zaznaczyć, że Subaru Legacy 2.0D RA jest faktycznie bardzo ciekawą ofertą, gdyż tak naprawdę auto ma niewielu konkurentów, którzy byliby limuzyną klasy średniej z Dieslem i napędem na cztery koła. Na krótką listę wpisuje się Volkswagen Passat - najtańszy Trendline z 2-litrowym TDI CR o mocy 140 KM i napędem 4MOTION kosztuje 106 390 złotych. Niestety doposażenie niemieckiej limuzyny do poziomu japońskiej to wydatek rzędu 15 000 złotych, więc od razu proponuję wybrać bogatszą Sportline (113 390 zł) bądź Highline (120 490 zł). Te natomiast przewyższają ceną Legacy RC, a żeby jej dorównać wyposażeniem także musimy dopłacić u VW kilka tys. złotych (Highline: tapicerka skórzana 3 220 zł, biksenonowe reflektory 5 640 zł). Napęd na cztery koła odnajdziemy także w Alfie Romeo 159, ale... z silnikiem 2.4 JTD w cenie 163 900 złotych.

Wojna Światów
Legacy to klasyka japońskiego producenta. Ma wszystko co najlepsze - symetryczny napęd na cztery koła, silnik bokser czy nawet szyby bez ramek. I nie szkodzi, że motor "żywi" się olejem napędowym - to nawet lepiej, bo średnie spalanie z testu wynoszące 8,2 l/100 km (dystans niemalże w całości pokonany w mieście) rzadko udaje się osiągnąć z benzynowym bokserem, a po teście Outbacka wiem, że ta wartość spokojnie może być jeszcze niższa.

Mam nadzieję, że ci którzy wątpią w diesla od Subaru wkrótce przekonają się do niego, a spekulacje dotyczące awaryjności debiutującej jednostki odłożą na bok. Jedno jest pewne - gdyby Japończycy rozpowszechniliby swój silnik na taką skalę, jak zrobił to Volkswagen z 2.0 TDI (silnik jest montowany nie tylko w autach VW, Audi, Seata i Skody, ale także w Mitsubishi i Chryslerze), świat po prostu byłby lepszy.