Toyota RAV4 2.0 Multidrive-S Sol
Bliżej nieokreślony czynnik sprawił, że Toyota RAV4 spadła z podium najlepiej sprzedających się małych SUV-ów. Ten synonim polskiego 'drugiego samochodu' w rodzinie to prawdziwy fenomen sprzedaży. Testujemy jeden z ostatnich egzemplarzy 'ravki' przed faceliftingiem.
Zaprezentowany w Genewie lifting to dość znaczna modyfikacja, głównie w sferze designu. Może właśnie taka zmiana poprawi wyniki Toyoty. Trzeba przyznać, że należała się sztandarowemu "kobiecemu" SUV-owi, gdyż odróżnić generację drugą (zadebiutowała 10 lat temu) i trzecią jest trudniej niż model obecny i nadchodzącą modernizację. Jednak to ta obecna jest naszą bohaterką, jak również wielu domów, gdzie robi za drugi samochód "dla żony", "dla córki", rzadziej "dla syna". Naszej redakcji trafiła się wersja, która powinna zainteresować tych, którzy od samochodu oczekują tego, że "jeździ" i nie chcą mieć z nim więcej do czynienia. A więc dwulitrowy benzynowy silnik oraz bezstopniowy automat. Spodoba się czy nie?
Miks pokoleniowy
Sylwetka RAV4 jest bardzo dobrze znana z polskich ulic. Pięciodrzwiowe nadwozie, masywne błotniki, duże reflektory ze spryskiwaczami i charakterystyczna atrapa. W naszym przypadku na tylnej klapie znalazło się, wzorem wielu samochodów terenowych, miejsce na koło zapasowe, a całość polakierowano nietypowym, bo brązowym, metalicznym lakierem. Muszę przyznać, że o ile sama "ravka" nie uwodzi stylistyką, to w tym kolorze prezentuje się naprawdę przyzwoicie. O ile nie oczekujemy fajerwerków i na wskroś nowoczesnej linii, takiej jak np. w Hyundaiu ix35 - Toyota to stateczny "konserwatysta", dla ceniących praktyczność. Bo trzeba przyznać, że RAV4 jest bardzo praktyczna.
Pomijając specyficzny dla japońskich terenówek sposób otwierania bagażnika "na bok", w uterenowionej Toyocie można wiele zdziałać, jeśli chodzi o kombinacje we wnętrzu. Do dyspozycji mamy niemalże 600-litrowy bagażnik, którego pojemność możemy regulować, przesuwając tylną kanapę. Oczywiście "w kawałkach", bo jest w klasyczny sposób dzielona. Poza tym jej oparcie ma regulowany kąt pochylenia, więc zarówno dla pasażera, jak i bagażu można wygospodarować odpowiednią ilość miejsca. Na dokładkę, składanie tylnego rzędu siedzeń jest banalnie proste dzięki patentowi, który po raz pierwszy pojawił się w Mazdzie 6. Wystarczy pociągnąć za dźwignię w bagażniku i kanapa składa się sama. Nic prostszego.
Gorzej jest tylko z ilością miejsca. O ile z przodu powinniśmy znaleźć odpowiadającą nam pozycję dzięki całkiem wygodnym fotelom i odpowiedniej przestrzeni wokół, tak z tyłu zwłaszcza wysocy pasażerowie będą protestować. Chyba że ograniczymy się z bagażami. Ale tak czy inaczej, nie ma co liczyć na wiele więcej miejsca niż w kompakcie.
Jeśli chodzi o stylistykę wnętrza, to prezentuje ona "amerykański model". Trochę udziwnione, jak na przykład panel klimatyzacji pochylony niemalże do poziomu, ale w gruncie rzeczy bardzo proste. Obsługa zarówno podstawowych funkcji samochodu, jak i klimatyzacji nie nastręcza żadnych problemów i po pobieżnym przejrzeniu "co i gdzie" we wnętrzu RAV4 będziemy czuli się "jak w domu".
A "do domu" doprowadzi nas opcjonalny system nawigacji oparty na płycie DVD. Co prawda zdarzają mu się błędy, ale jest szybki i również dość intuicyjny w obsłudze. W skład multimediów wchodzi jeszcze radio z MP3 i 6 głośnikami, zmieniarka oraz możliwość podłączenia przez Bluetooth telefonu komórkowego bądź źródła muzyki.
To, co ważne dla kierowcy, to jego miejsce pracy. Zegary są czytelne, choć pozbawione stylistycznych fajerwerków, a spłaszczona kierownica, do tej pory kojarząca się głównie ze sportowymi samochodami, świetnie leży w dłoniach. Również manewrowanie będzie czystą przyjemnością, bo lusterka są wielkie, a widoczność przez szyby rewelacyjna. Kolejny plus dla praktyczności japońskiego hitu.
Siła spokoju
Do napędzenia naszej miejskiej "terenówki" posłużył znany silnik benzynowy o pojemności dwóch litrów i rozwijający przyzwoite 158 KM. Żaden downsizing, wysilona jednostka, turbina, kompresor czy inne tego typu nowinki techniczne. Prosto i względnie skutecznie. Sam silnik pracuje całkiem dobrze, jednak dość głośno. Na szczęście dźwięk nie jest nieprzyjemny, a przy wyższych prędkościach zagłuszy go szum powietrza. Drugą jego cechą, która z jednej strony może uprzyjemnić, a z drugiej zniechęcić do szybszej jazdy, jest typowa dla japońskich samochodów charakterystyka rozwijania mocy przez silnik. Aby "ravką" pojechać dynamicznie, trzeba zdecydowanie trzymać wskazówkę powyżej 3500 obr./min, a to znaczy, że musimy zawierzyć skrzyni biegów.
Bezstopniowa przekładnia przenosząca moc na koła to typowa konstrukcja, która świetnie sprawdza się w samochodach miejskich. W naszym przypadku ma do uciągnięcia całkiem spore auto przy pomocy nie najmniejszego silnika. Praktyka mówi, że dzięki temu jazda w mieście to czysta przyjemność, nieabsorbująca kierowcy. Nie ma zmian biegów, więc wszystko odbywa się płynnie. Tyle że skrzynia bardzo lubi "zostawać" na obrotach, nie starając się obniżyć ich przy zmniejszaniu nacisku na pedał gazu. Do tego dochodzi wspomniana wyżej wysokoobrotowość silnika. Przy wyprzedzaniu trzeba się sporo namęczyć, żeby skrzynia najpierw po namyśle "wskoczyła" na wysokie obroty, a potem żeby z nich zeszła do normalnego poziomu. Tu polecam tryb Sport, który sprawia, że Toyota odzyskuje co najmniej połowę z niewidocznych do tej pory "kucyków" i pozwala bezpiecznie wykonywać manewry. Jednak zdecydowanie lepiej czuje się podczas spokojniejszej jazdy. Można jeszcze zmienić tryb na manualny, gdzie mamy do dyspozycji 7 przełożeń, jednak w gruncie rzeczy, w tego typu samochodzie i przy takiej skrzyni, nigdy z tego nie skorzystacie.
Taka praca skrzyni biegów, w połączeniu z dwulitrówką powoduje, że aby samochód był dynamiczny, a kierowca nie tracił na paliwie astronomicznych sum, trzeba mocno kombinować. W innym przypadku miejskie spalanie sięgnie nawet 13,5 litra na każde 100 km. Podczas pomiarów testowych średnio RAV4 zadowoliła się 10,4 l/100 km w terenie zurbanizowanym oraz niecałymi 8 poza nim.
Lepszy rydz niż nic
Napęd w Toyocie przenoszony jest na wszystkie cztery koła. Wróć! Wcale nie. Napęd w Toyocie przenoszony jest na koła przednie, a w ostateczności, kiedy stracimy przyczepność, komputer dopnie nam tylną oś. W 90 proc. przypadków sprawne i proste rozwiązanie zwiększające bezpieczeństwo. Nawet na suchym RAV4 prowadzi się całkiem nieźle. Jak typowa przednionapędówka, ale zwinnie połyka zakręty, nie wychylając się zbytnio i dając się łatwo kontrolować. Układ kierowniczy mógłby być bardziej bezpośredni, bo w trakcie jazdy miałem wrażenie, że zostaje w "trybie parkingowym", gdzie wystarczy przysłowiowym jednym palcem złapać kierownicę, żeby zakręcić nią do oporu.
Na plus można zapisać też zawieszenie, które zgrabnie, choć dość sztywno wybiera nierówności i pozimowe dziury w jezdni. Układ zestrojono w ten sposób, by zapewniał pewność prowadzenia, zachowując jednak akceptowalny poziom komfortu. I muszę przyznać, że inżynierom Toyoty udał się ten zabieg. Tak samo jak i konstrukcja hamulców, które zatrzymują "ravkę" na krótkim dystansie i dają poczucie bezpieczeństwa.
Na koniec testu dobre właściwości jezdne japońskiego bestsellera zostały wystawione na ciężką próbę. Obfite opady śniegu spowodowały, że nawet pługi nie zdążyły się jeszcze wykopać, a w ciągu paru godzin spadło dobre 20 cm śniegu. Na takie warunki właśnie szczerze polecam napęd na cztery koła. Ale nie koniecznie ten, z którym mamy do czynienia w Toyocie. Dopinana tylna oś wystarczy nam do ruszania. Guzikiem na desce możemy zblokować napęd, ale i tak się odepnie powyżej 50 km/h. Tyle tylko, że jeśli pozostawimy wszystko elektronice, to nasza jazda nie będzie zbyt komfortowa. Komputer działa zdecydowanie zbyt wolno, przez co moment obrotowy przenoszony jest z wyraźnym szarpnięciem, a osie jakby "walczą" między sobą, która ma nas odpychać od asfaltu większą ilością niutonometrów, zamiast "podzielić się" po połowie i gładko ruszyć. Podobna sytuacja występuje na zakrętach, przez co RAV4 robi się bardzo podsterowna, potrafiąc przejść w nadsterowność. Nie najlepiej. Jednak nie oszukujmy się, takie warunki to nie więcej jak 5 proc. przebiegu samochodu w ciągu całego jego życia.
Koszty, koszty
W momencie, gdy czytacie ten tekst, Toyota zmieniła już cenniki i zamówić możecie tylko egzemplarz po liftingu. Szkoda. Cena modelu przed liftingiem wynosiła 129 400 PLN. W przypadku modelu po liftingu, podobnie wyposażona wersja Sol, to koszt nieco niższy. 125 690 zł i z salonu wyjedziemy nową Toyotą. Do dokupienia pozostanie tylko "inteligentny kluczyk", który był na pokładzie naszej "ravki", a który dostępny jest w droższej wersji Prestige. Jak na taki samochód i wrażenia, które po sobie pozostawia, cena jest bardzo wysoka. Najbliższą konkurencją jest w tym przypadku Honda CR-V, za którą w wersji Elegance musimy zapłacić 115 400 zł. W tej odmianie nie znajdziemy nawigacji, jednak różnica wynosi 10 000 zł. To niemało. Warto zajrzeć "przez morze" do Koreańczyków - nowiutki ix35 w podobnej specyfikacji też wyjdzie taniej (118 900 zł).
Czy więc zakup Toyoty RAV4 to dobry pomysł? Z pewnością, jeśli zależy nam na solidnym, nierzucającym się w oczy środku transportu. Osoby mniej wprawne będą zachwycone widocznością, lekkością prowadzenia i manewrowania samochodem. Inni, bardzo dużą praktycznością. Nieliczni, ceną.
Z ostatniej chwili. Ponoć jest w Polsce jeszcze jeden egzemplarz takiej Toyoty - w identycznej specyfikacji jak testowa, tylko beżowy. Jego cena to 104 190 zł.