AVE Mizar - Ford Pinto, który miał wzbić się w przestworza

Gatunek Homo Sapiens charakteryzuje chęć tworzenia najróżniejszych wynalazków, które mają zwiększyć komfort życia. Pewien Amerykanin z polskim pochodzeniem marzył o połączeniu motoryzacji i lotnictwa. Jego dziełem był AVE Mizar, czyli maszyna latająca stworzona dzięki połączeniu Forda Pinto i samolotu Cessna.

Niektórzy twierdzą, iż idea latającego samochodu pojawiła się kilkanaście lat temu. Nic bardziej mylnego - już w latach 50-tych pojawiały się koncepcje połączenia auta i samolotu, zaś w latach 70-tych grupa szalonych inżynierów stworzyła taki wynalazek. O dziwo ich koncepcja nawet zadziałała, a pojazd, który zbudowali oderwał się od ziemi. Jak zapewne się domyślacie nie jest to jednak historia z happy-endem. Oto Ave Mizar!

AVE Mizar

AVE Mizar, czyli Pinto może latać

Za tym jakże szalonym projektem stało dwóch wizjonerów - Henry Smolinski oraz Harold Blake. Panowie Ci poznali się na studiach w Northrop Institute of Technology, gdzie zdobyli tytuły inżynierów lotnictwa. Smolinski swoją karierę zawodową rozpoczął w firmie North American Aviation, gdzie był inżynierem strukturalnym, odpowiedzialnym między innymi za projekty kadłubów oraz silników odrzutowych.

W 1959 roku przeniósł się do Rocketdyne, gdzie zajmował się rozwojem rakiet do użytku wojskowego oraz programem kosmicznym. W 1971 roku, wraz ze swoim znajomym, Haroldem Blakiem, utworzył firmę Advanced Vehicle Engineers z siedzibą w Van Nuys w Kalifornii. Ich cel był prosty - stworzyć pierwszy latający samochód. Jakby nie patrzeć koncepcja była ciekawa. Smolinski i Blake roztaczali wizję połączenia transportu drogowego i lotniczego. Samochód miałby pełnić rolę codziennego środka transportu, zaś dołączana "lotnicza" część miała pozwolić na szybkie pokonywanie długich dystansów.

Jako bazę wybrano Forda Pinto oraz elementy z Cessny Skymaster. Projekt okraszono nazwą Mizar, na cześć jednej z gwiazd z konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy. Prace rozpoczęto jeszcze w 1971 roku. Z Cessny Skymaster usunięto kabinę oraz silnik, zachowując skrzydła oraz ogon. Lotniczą jednostkę napędową zamontowano odwrotnie, przebudowując ją dla wygenerowania odpowiedniego ciągu. Elementy te łączone były z Fordem Pinto za pomocą czterech samoblokujących się sztywnych mocowań.

To była szalona koncepcja

W samochodzie przebudowano też układ kierowniczy w taki sposób, aby mógł pełnić rolę sterów w samolocie. Kierownicę można było ciągnąć lub pchać (celem uniesienia lub opuszczenia całej maszyny w trakcie lotu), zaś skręcając oraz korzystając z pedałów można było nadawać właściwy kierunek lotu. Deskę rozdzielczą wyposażono w szereg wskaźników lotniczych, takich jak prędkościomierz, wysokościomierz, przechyłomierz czy radio. Sterowanie mogło funkcjonować dzięki specjalnemu połączeniu z ramą bazującą na Cessnie - po stronie kierowcy poprowadzono odpowiednie połączenia, dzięki którym cały mechanizm miał prawidłowo funkcjonować.

Mizar w swoim zamyśle miał łączyć dwie jednostki napędowe - lotniczą, dzięki której unosiłby się w powietrzu, oraz samochodową, która miała zapewnić odpowiednią prędkość przy starcie. W powietrzu miał on osiągać prędkość nieco przekraczającą 200 km/h, zaś średnia wysokość przelotowa teoretycznie oscylowała w granicach 3400-3700 metrów. Po lądowaniu standardowe hamulce teoretycznie powinny zatrzymać konstrukcję po 160 metrach.

Próby, sukces i wielki upadek

W 1973 roku pilot Charles "Red" Janisse podjął pierwszą próbę lotu. Tuż po stracie zawiodło jednak mocowanie prawego skrzydła, które to odłączyło się od korpusu Forda. W efekcie jakikolwiek manewr mógł zakończyć się tragicznie. Pilot zdecydował się więc na lądowanie w polu, mocno uszkadzając całą konstrukcję (o dziwo nie odłączyła się ona od auta). Pinto na własnych kołach wróciło na lotnisko, z którego wystartowało.

AVE Mizar szybko zdobył rozgłos, budząc ogromne zainteresowanie wśród kierowców i pilotów. Dlaczego? Przede wszystkim miał być tani. Całość wyceniano na 15 000 ówczesnych dolarów, przy czym samochód kosztował 4 000 dolarów, a resztę kwoty pochłaniało przystosowanie go do latania. Jeden z dealerów Forda, Galpin Ford of Sepulveda podpisał umowę z AVE na dystrybucję Mizara w USA. Przygotowano szereg filmów promocyjnych, zaś firma AVE rozpoczęła produkcję kolejnych egzemplarzy. Co prawda Smolinski nie był w stanie poradzić sobie z wieloma pytaniami zadawanymi przez ekspertów z branży, ale potencjalnych zainteresowanych zupełnie to nie obchodziło - wszak niebawem mieli wsiąść do wymarzonego samo-lotu.

Próba generalna była gwoździem do trumny

Latem 1973 roku powstał drugi sprawny prototyp, w którym zastosowano inną jednostkę lotniczą. Egzemplarz ten oblatywany był głównie przez Janisse'a na krótkich dystansach. Na jedną z zaplanowanych prób nie mógł się jednak stawić - wówczas za stery wsiadł Smolinski i Blake, chcąc osobiście sprawdzić własną konstrukcję. Właściciele firmy AVE mieli za każdym razem zgłaszać loty, aby lokalna policja i straż pożarna czekały w pogotowiu na wypadek krytycznej sytuacji. Tym razem jednak tego nie dokonali. Zaledwie dwie minuty po starcie na lotnisku zawyła syrena alarmowa, zaś w oddali widoczna była chmura czarnego dymu. Wedle relacji Dannego Edwardsa, który przebywał wówczas na wieży, prawe skrzydło Mizara złożyło kilka minut po stracie, po czym machina wpadła w wirujący lot w kierunku ziemi, gubiąc po drodze kolejne części. Potężne uderzenie spowodowało eksplozję, choć to akurat nikogo nie powinno dziwić, gdyż Pinto potrafiło zapalić się lub wybuchnąć nawet po zderzeniu na drodze.

Błędy

Co zawiniło? Jeśli stawiacie na fatalny projekt, to macie rację. Przede wszystkim sam pomysł był od początku nietrafiony. Pinto może i było małym samochodem, ale mimo to było zbyt ciężkie. Do tego wszystkiego należało doliczyć masę paliwa oraz pasażerów. Poza tym AVE kiepsko wykonało egzemplarze prototypowe. Słabe spawy oraz błędy w obliczeniach spowodowały, że cała konstrukcja była skazana na porażkę.

AVE Mizar

Smolinski oraz Blake zginęli w tej katastrofie lotniczej. Chwilę później firmę zamknięto, zaś prototypy najprawdopodobniej zostały zniszczone lub przebudowane na zwyczajne samochody.