Oto jak AXA wrobiła świat w wybuchającą Teslę (WIDEO)
Kilka dni temu AXA przedstawiła badania, wedle których użytkownicy aut elektrycznych dużo częściej odpowiadają za wypadki drogowe. Kilka chwil później pojawił się też crash-test Tesli Model S, która to po dachowaniu stanęła w płomieniach. Jak się okazuje cała ta akcja była pięknie wyreżyserowana, gdyż ta Tesla nie miała prawa się zapalić.
Jedno jest pewne - teraz właściciele aut elektrycznych będą z pewnością unikać firmy AXA. Kilka dni temu ta szwajcarski oddział tej firmy opublikował raport, wedle którego samochody elektryczne rozbijają się na potęgę. Winowajcą ma być tutaj wysoka moc zupełnie inne właściwości jezdne tych aut. Krótko mówiąc - kierowcy przeceniają swoje umiejętności, doprowadzając do poważnych kolizji.
Teraz dodatkowo AXA rozjuszyła właścicieli elektryków crash-testem Tesli Model S. Okazało się bowiem, iż scena rodem z filmów Michaela Baya była bardzo efektowną i nieelegancką ustawką.
Czy AXA bierze na celownik właścicieli aut elektrycznych?
Być może chodzi o to, aby znaleźć solidne podłoże do podniesienia stawek ubezpieczeniowych dla takich samochodów. Jak bowiem inaczej można wytłumaczyć sytuację, w której oficjalny crash-test jest całkowicie sfingowanym wydarzeniem?
Zacznijmy od prostej kwestii - AXA wybrała starą Teslę Model S do przeprowadzenia testu. Na zamkniętym obiekcie auto zostało rozpędzone za pomocą specjalnej szyny, po czym najechało na przeszkodę, która wyrzuciła auto w górę. Zdarzenie zakończyło się dachowaniem pojazdu, po czym z przedniej części auta buchnął dym, a po chwili pojawił się ogień.
Brzmi przerażająco, nieprawdaż? Pożary Tesli były faktem, a auta elektryczne potrafią się zapalić podczas wypadku. Tutaj jednak mieliśmy do czynienia z autem, w którym nie było baterii.
AXA wykorzystała auto, z którego wcześniej wymontowano akumulatory. Pirotechnicy przygotowali zaś mały pokaz, który po chwili został zakończony przez strażaków.
Sytuacja wyszła na jaw, a towarzystwo ubezpieczeniowe wystosowało oficjalne wyjaśnienie i przeprosiny
AXA twierdzi, że test zderzeniowy powinien być przeprowadzony w całkowicie inny sposób. Niemniej w wyjaśnieniu pojawiło się też stwierdzenie, że cały film jest tylko "przedstawieniem" możliwego scenariusza.
Czy to oznacza, że każde auto pali się po wypadku? Nic z tych rzeczy. Oczywiście ten fakt szybko zauważyli internauci, którzy nagłośnili sprawę.
Samochody elektryczne bywają problematyczne dla ubezpieczycieli
Największym problemem jest fakt, iż czasami niegroźnie wyglądające uszkodzenie potrafi nie tylko unieruchomić całe auto, ale i wywołać lawinę kosztów. Z tego powodu wiele firm szkodę całkowitą przypisuje jedynie nieznacznie draśniętym autom - koszt naprawy potrafi bowiem sięgać cenie samochodu.