BMW M Festival. Oby kolejna 50-ka była tak efektowna!
50 lat minęło - może nie jak jeden dzień, ale na pewno z wieloma świetnymi przygodami. BMW M Festival, czyli urodziny BMW M, już za nami. Na torze Silesia Ring pojawiło się ponad 400 osób, a wydarzenie uświetniły dziesiątki fantastycznych samochodów z literą M.
Na rynku nie brakuje marek, z którymi ludzie są wyjątkowo zżyci. Tyczy się to szczególnie tych topowych producentów, tworzących bardzo mocne więzi ze swoją klientelą. BMW M w tym roku ma niezwykłą okazję do celebracji, gdyż obchodzi 50-lecie swojego istnienia. Z tej okazji w Polsce, na torze Silesia Ring, zorganizowano unikalne spotkanie, które uświetniły dziesiątki niesamowitych maszyn firmy z Monachium.
Silesia Ring stał się domem BMW M Festival. Emocji nie brakowało!
Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, iż nie był to typowy zlot. Spotkanie na torze Silesia Ring przypominało wielki rodzinny zjazd, na którym większość osób się znała i miała świetny kontakt.
Ale to nic dziwnego - nie od dzisiaj wiadomo, że marka BMW (a zwłaszcza BMW M) ma grono wiernych fanów, pozostających ze sobą w bliskim kontakcie. Tym samym na Silesia Ring zjechały się naprawdę intrygujące auta z całej Polski.
Nie zabrakło tutaj chociażby BMW M5 E39, kilku pięknych sztuk BMW M3 E46, czy mojego ukochanego BMW 1M. Zresztą to ostatnie, w klasycznej specyfikacji "Valencia Orange + srebrne felgi", zdobyło tytuł najładniejszego auta spotkania. Wcale mnie to nie dziwi.
Goście BMW M Festival mieli także okazję poczuć adrenalinę na własnej skórze, korzystając z Open Track, czyli możliwości jazdy na torze wyścigowym. Ja z kolei wsiadłem za kierownicę BMW M8 Gran Coupe i wybrałem się na trening driftu, gdzie przez dwie godziny pracowałem nad właściwym wyczuciem auta, pracą rąk i operowaniem gazem w optymalny sposób. Efekty widać na zdjęciach - źle nie było.
BMW przywiozło też trzy wyjątkowe niespodzianki - BMW M3 Touring, M4 CSL i...
Cały czas zastanawiam się nad tym, dlaczego BMW tak długo kazało nam czekać na kolejną M-kę w wersji kombi. Poza krótką serią M5 E61 z silnikiem V10, żaden model nie zyskał takiej wersji nadwoziowej.
Tymczasem tutaj dostajemy praktyczność w świetnym opakowaniu. Bryła Touringa dobrze komponuje się z poszerzeniami nadwozia i wielkimi felgami - 20-calowymi z przodu i 21-calowymi z tyłu. 510 KM, napęd na cztery koła i automatyczna skrzynia biegów to dobry przepis na typowego "allroundera". Pojedziecie nim do pracy, na zakupy, na narty i na tor wyścigowy. I o to tutaj chodzi.
BMW M4 CSL to z kolei zupełnie inna bajka. Surowe i brutalne już w odbiorze wizualnym, komfort całkowicie odcina z listy elementów obecnych w jego DNA. Mamy za to ciekawie zmodyfikowaną stylistykę, odchudzone o 100 kilogramów nadwozie i mocniejszy, bo oferujący aż 550 KM silnik.
I dodajmy do tego też przebudowaną aerodynamikę oraz intrygujące wizualnie tylne światła laserowe. To pokaz możliwości marki i zwiastun tego, co da się wycisnąć z konstrukcji BMW M4. Pamiętajcie, że w drodze jest limitowany CSL, który zyska unikalne nadwozie i powstanie w liczbie 50 egzemplarzy.
Widziałem też nowe BMW M2
I tu muszę postawić kropkę, gdyż podpisałem cyrograf zabraniający dzielenia się jakimikolwiek wrażeniami aż do momentu rynkowej premiery. Tak więc cierpliwie czekajcie na jesień.
BMW M ma przed sobą niezwykłą przyszłość
Przed niemiecką marką nie tylko era elektryfikacji silników spalinowych, ale przede wszystkim czas tworzenia sportowych aut typo BEV. BMW i4 M50 pokazuje, że możliwości są duże, aczkolwiek ogrom pracy przed inżynierami też jest niezwykle imponujący. Najbliższe lata pokażą więc dokąd zmierza BMW M. Mam nadzieję, że za 50 lat przyjdzie jeszcze pora na kolejny BMW M Festival.