20 lat minęło w chwilę. Sprawdziłem jak zmieniło się BMW Serii 5 G60 względem modelu E60
Kiedy w 2003 roku na rynek trafiło BMW Serii 5 E60, wiele osób uznało, że jest to "koniec" dla marki. Odważna stylistyka stworzona przez Chrisa Bangle'a najpierw przeraziła, a potem zachwyciła rynek. Równo 20 lat później debiutuje Seria 5 G60, która jest równie dużym przełomem. Czy podzieli los swojego dalekiego poprzednika? Niekoniecznie - oto dlaczego.
Każda marka samochodowa potrzebuje jakiegoś dużego przełomu. Dla Mercedesa było to zerwanie z nudną stylistyką na rzecz nowocześniejszego wyglądu. Audi skupiło się na gadżetach, czym przekonało do siebie fanów nowoczesnych systemów wspierających jazdę. BMW z kolei poszło w kierunku rewolucji stylistycznej, która miała miejsce dokładnie 20 lat temu. Najpierw na rynek trafiła słynna "siódemka", a później dołączyło do niej BMW Serii 5 E60.
Takiego samochodu nikt się nie spodziewał. Po klasycznych i konserwatywnych wizualnie poprzednikach dostaliśmy pojazd o ciekawej sylwetce, z charakterystycznym pasem przednim (za sprawą "kocich oczu"). Z wnętrza zniknęły niemal wszystkie przełączniki, a ich miejsce zajęło jedno pokrętło i ekran systemu iDrive.
Komentarzy było tutaj od groma. Jedni zachwalali BMW, podkreślając dużą odwagę takiego kroku. Inni z kolei nie szczędzili słów krytyki, nazywając ten model "paskudą" i przekombinowanym ilością elektroniki eksperymentem.
Czas jednak pokazał, że BMW Serii 5 E60 wyprzedziło swoje czasy
Można wręcz powiedzieć, że Niemcy przetarli szlak nie tylko dla siebie, ale też i dla innych marek. Kierunek zmian, który stał się tutaj widoczny, teraz jest standardem.
I to chyba najbardziej łączy BMW E60 z nową Serią 5 G60. Choć te samochody dzieli 20 lat, to łączy je pewna jedność w filozofii, która towarzyszyła projektantom i inżynierom. Jestem niemal pewien, że na wielkich białych tablicach w siedzibie marki mogły pojawić się te same słowa, które stanowiły punkt wyjścia dla opracowywania obydwu samochodów.
Przede wszystkim wsiadając za kierownicę E60 nie poczujecie się jak w starym samochodzie. Owszem, przed oczami macie klasyczne analogowe wskaźniki, a kokpit nie jest tak "cyfrowy", jak w nowych autach. Jednocześnie jednak niczego tutaj nie brakuje. Jest komfort, dobre wykończenie i przyjemny design.
Przesiadając się do Serii 5 G60 odnajdziecie te same elementy, jedynie unowocześnione o te 20 lat innowacji. Pokrętło systemu iDrive jest mniej więcej w tym samym miejscu. Centralny ekran po prostu urósł, a przed oczami widzimy festiwal wskazań na kolejnym wyświetlaczu. Dorzucono do tego cały przekrój podświetlanych detali, które wyparły klasyczne drewno z deski rozdzielczej.
To doskonale pokazuje, że przez 20 lat nie wymyśliliśmy już niczego nowego
Porównując rok 2003 z 1983 widać gigantyczny przeskok w kwestii projektowania kokpitów. Między 2003 a 2023 nie ma już takiej rewolucji - to po prostu naturalny rozwój podobnej koncepcji, uzupełniony wszelkimi nowinkami technicznymi marki.
Być może właśnie dlatego tak łatwo jest się teraz przesiadać między samochodami, tej samej lub innych marek. Wszystkie zbliżyły się już do siebie w tym minimalizmie i w sposobie obsługi.
Tym, co najbardziej dzieli BMW Serii 5 E60 i G60 są gabaryty. Nie przekłada się to jednak na przestrzeń we wnętrzu
Nowe wcielenie jest dłuższe o blisko 22 centymetry, przy czym sam rozstaw osi ma o niemal 11 centymetrów więcej długości. Nowa piątka jest też znacznie szersza i wyższa, aczkolwiek to wynika ze względu ukrycia pod jednym nadwoziem wersji spalinowej i elektrycznej.
W efekcie E60 zaparkowane obok G60 wygląda niczym Seria 3 przy Serii 7. Różnica w gabarytach jest abstrakcyjna. O starym modelu nie można powiedzieć, że jest "mały". Mimo to przy większości nowych samochodów wygląda na maleństwo.
Pomysł na zestawienie tych samochodów wynikł nie tylko z okrągłej liczby lat dzielącej te samochody, ale także z powodu ich przełomowego charakteru i... wspólnych cech wizualnych.
Obydwa auta są początkiem dużych zmian w BMW. E60 (i wcześniej E65) wprowadziły iDrive i nowy styl. G60 łączy elektryfikację i silniki spalinowe pod jednym dachem. W nowej piątce wpleciono też kilka detali nawiązujących do E60. Widać to chociażby w kształcie przednich lamp, a także w samej formie nerek. Te może i są duże, ale na pewno mają więcej lekkości niż te, które znamy chociażby z Serii 7 lub Serii 4.
Teraz zadaję sobie tylko jedno pytanie. Czy Seria 5 G60 kiedykolwiek stanie się klasykiem? I czy E60 też zasłuży na ten tytuł?
Dwudziestoletni już model wciąż jest powszechnym widokiem na naszych drogach, niemniej jego czas powoli mija. Strefy Czystego Transportu skutecznie wykluczą ten samochód z wielu miast - a większość egzemplarzy wyposażona jest w stare dobre diesle, zarówno cztero, jak i sześciocylindrowe. Taki silnik znalazł się właśnie w aucie, które widzicie na zdjęciach - to sprawdzona 2,5-litrowa wysokoprężna rzędowa szóstka, spięta z 6-biegowym manualem.
Myślę, że E60 akurat ma zadatki na klasyka. Jest to jednak bardzo analogowy samochód, co czuć podczas jazdy. Ma garść przydatnej elektroniki, ale nie jest skomputeryzowany do granic możliwości. Daje kierowcy bardzo dużo przyjemności z jazdy, ale też wspiera go w odpowiednich momentach.
Tymczasem G60 może i jest dobrym elektrykiem, ale ma w sobie mało z charakteru BMW. Jeździ prawidłowo, hamuje prawidłowo, ale brakuje mu jakiegokolwiek charakteru. W tym leży problem nowych aut - są po prostu tak cyfrowe i syntetyczne, że różnice pomiędzy markami niemal się zatarły.