BMW X6 M50d
Od czubka przedniego zderzaka, aż po końcówki wydechu, ten samochód został stworzony jako pokaz możliwości BMW. Nadwozie wciąż wskazuje, że można zrobić terenowe 'coupe'. Na dodatek jeżdżące jak osobówka. Z dieslem pod maską. Z trzema turbinami. Szybsze od 95 proc. samochodów.
Białe X6 na dwudziestocalowych kołach robi wrażenie. Do tego ma pełny M-Pakiet i "M" w nazwie. Niestety, to nie przepalające w minutę budżet Etiopii X6 M, tylko M50d - najnowszy wynalazek inżynierów z Monachium.
Mimo, że od premiery X6 minęły 4 lata, a sam samochód przeszedł już lifting, testowany egzemplarz jest wyjątkowy. W każdym calu pokazuje, że zaawansowana inżynieria potrafi zdziałać wiele, a jednocześnie, że kilka drobnych zmian może spowodować, że dotychczasowym hitem sprzedaży zainteresuje się jeszcze trochę osób. Bo póki co, X6-ek jeździ mnóstwo. Z jakiegoś powodu to kontrowersyjne nadwozie na wielkich kołach, płycie BMW X5 i z opadającym tyłem stało się przebojem. Duże znaczenie na pewno ma też fakt, że prowadzi się zupełnie inaczej niż "siostrzane" X5. Tyle tylko, że w przeważającej większości jest czarne bądź ciemnoszare, ma podstawowe (bądź "o poziom wyżej") felgi i trzylitrowego diesla o mocy 245 KM.
Lokomotywa
No dobrze. M50d, wbrew nazwie, też ma trzylitrowego diesla. Nawet turbodiesla. A nawet więcej, bo sprężarki są trzy, każda odpowiadająca za swoją "działkę". Dzięki temu wykres mocy i momentu obrotowego ma być taki, żeby w każdym momencie było pod dostatkiem zarówno jednego, jak i drugiego. Maksymalne parametry robią wrażenie - w końcu do dyspozycji jest 381 KM, a moment obrotowy wynosi 740Nm - jak w małej lokomotywie. Zwłaszcza, że maksymalny moment dostępny jest w dużym zakresie - od 2000 do 3000 obrotów, a od 1000 obr./min. aż do końca skali na koła przenoszone jest ponad 460 Nm. Zaawansowanie technologiczne silnika jest na nieprawdopodobnym poziomie, każe tylko zadać sobie pytanie o wytrzymałość jednostki. Liczymy jednak, że Niemcom się udało, bo pora sprawdzić, jak to wygląda w praktyce.
A silnik ma co robić. Do pociągnięcia, przy pomocy ośmiobiegowego automatu i napędu na 4 koła xDrive, jest ponad 2,3 tony, które na dodatek mają całkiem sporą powierzchnię czołową. Na szczęście przy ziemi trzymają X6-kę absurdalne w SUV-ie opony - 275/40 R20. Dzięki temu cały ten moment nie idzie w napędzanie przemysłu gumowego przy pomocy ciągłego kupowania kompletu nowych opon.
Osiągi? Na papierze imponujące, zwłaszcza w tej klasie samochodu. BMW przyzwyczaiło nas do tego, że te samochody potrafią zrobić "coś z niczego" i mają wysoką wydajność. Jednak w tak wielkim samochodzie 5,3 sekundy do "setki" to naprawdę dobry wynik. A czy osiągalny?
X6 budzi się do życia z delikatnym klekotem. Sześć ustawionych w rzędzie cylindrów robi, co może, żeby nie było słychać, że to diesel. Nieźle im się to udaje. Dodajemy więc gazu i samochód delikatnie idzie do przodu. Każde głębsze wciśnięcie prawego pedału powoduje niski ryk z... wydechu? Może i tak, choć na pewno wspomaganego specjalnym systemem, który przy pomocy układu audio ma powodować, że jednostka będzie brzmiała niczym klasyczna V-ósemka. To oczywiście bzdura, ale brzmieniu nie można odmówić ciekawości czy rasowości. Choć z drugiej strony, pełne przyspieszenie pociąga za sobą dźwięki, których spodziewałbym się w naprawdę ciężkim sprzęcie. Innymi słowy, X6 M50d brzmi bardziej jak "tir" na pełnych obrotach niż jak X6 M.
A pełne przyspieszenie trwa naprawdę krótko. Nie ma uślizgu, nie ma podniesionego zbytnio przodu. Po prostu katapulta. Ze stłumionym rykiem prawie 400 KM wysyła X6-kę do przodu. Osiągi na poziomie samochodów sportowych wydają się być czymś zupełnie obcym dla wozu takich rozmiarów, ale tak na dobrą sprawę zupełnie ich nie czuć. Skrzynia zmienia biegi wysoko i w bardzo dobrym tempie - automat od ZF w dalszym ciągu uznaję za jeden z najlepszych na rynku. Jednak przyspieszanie w "niskie 5 sekund" od 0 do 100 km/h nie jest tym, co uważam za najfajniejsze w X6. Nawet nie to, że bardzo szybko ze 100 km/h można zrobić 150, albo i więcej.
Najlepsze jest to, w jak lekki i niewymuszony sposób, przy pomocy wspomnianych już hurtowych ilości momentu obrotowego, można zmienić prędkość. Wyprzedzanie jest banalne. Wyjazd z bocznej drogi na główną, błyskawiczny. I tak dalej, i tak dalej. Osobówki są mocno zdziwione, gdy białe X6 odjeżdża im, jakby stały w miejscu. I to nie ma znaczenia, czy stereotypowy "biały Focus kombi", czy "potężne" nowiutkie Audi A6, czy może BMW, które poczuło wspólną "krew" poprzez znaczek M na tylnej klapie. Każdy zobaczy tył X6, niezależnie od prędkości początkowej.
Niestety, ma to też pewne wady. Mimo jego rozmiarów, BMW jedzie się tak łatwo, a wnętrze wyciszono w tak dobry sposób, że policjant z radarem może się okazać jedynym spowalniaczem. Podczas jazdy 90-100 km/h można mieć wrażenie, że samochód ledwo się toczy, prędkość przelotową i odczuwalną osiągając dopiero w okolicy dopuszczalnych u nas 140 km/h.
No dobrze, ale czy udało się stworzyć samochód tylko do ciągłego przyspieszania? Otóż nie. Jak już wiele testów wspomniało, X6 zestrojono w sposób iście zadziwiający. Mimo masy o tonę wyższej niż ta, którą przewidziano dla samochodów "sportowych", SUV (a w zasadzie SAV) z Monachium stara się nie ustępować im pola. To oczywiście lekkie nadużycie, ale po kilku kilometrach z BMW wyposażonym w aktywny układ kierowniczy przyznacie mi rację.
Mimo wyraźnego (acz niewielkiego) wychylania się na zakrętach, samochód zachowuje się stabilnie i przewidywalnie. Ma tendencje do wpadania w podsterowność, ale po pierwsze, napęd xDrive szybko sobie poradzi, przenosząc moc na odpowiednią oś, a po drugie, będziecie w stanie ją przewidzieć dużo wcześniej. Niewielka kierownica tylko ułatwia manewrowanie. Choć daleko jest naszemu białemu "wielorybowi" do prawdziwego samochodu sportowego, to zaskakuje na plus zarówno kierowcę, jak i innych użytkowników dróg. Ale do znaczka na tylnej klapie brakuje mu nieco zwinności. Może nawet brutalności w prowadzeniu. Innymi słowy, prowadzi się jak każde inne X6 z wybranymi opcjami.
Jednocześnie zapewnia całkiem wysoki komfort. Mimo jazdy na dwudziestocalowych kołach, nierówności wybierane są całkiem przyzwoicie, dzięki czemu nawet długa podróż nie będzie udręką. Wspomniane wcześniej wychylenia na szybkich zakrętach nie przekładają się jednak na żadne "bujanie" na dziurach, łukach i garbach. Prawie. Jest jedna rzecz, która wyprowadza X6 M50d z równowagi. To nasze wspaniałe, polskie dobro narodowe - koleiny. Na nich, zwłaszcza po deszczu, BMW jest nerwowe i ciągnie w którąś ze stron. To jest jednak wada wszystkich samochodów z tak szerokimi oponami. Tutaj dodatkowo spotęgowana nastawami zawieszenia i rozmiarem samochodu.
Bez zmian...
...obeszło się wnętrze. W końcu niedawno był lifting największych "iksów" z Monachium. Tutaj nie odnajdziemy nic, co by nas zaskoczyło. Konsola środkowa ma ten sam, znany z innych modeli, kształt. Kierownica równie dobrze leży w dłoni jak w innych "beemkach", a drążek zmiany biegów jest taki sam, jak w każdym samochodzie "z szachownicą na masce". W prawie każdym. Bo w seriach M drążek jest inny. Tutaj mimo oznaczenia wskazującego na pokrewieństwo z najmocniejszymi produktami koncernu jest taki sam, jak w wersjach podstawowych. Zresztą, poza logiem "M" na zegarach i w kilku innych miejscach, nie ma żadnego elementu wyróżniającego. Na pierwszy rzut oka to zwykłe X6 z fotelami sportowymi pokrytymi czarną alcantarą i aluminiowymi listwami wykańczającymi deskę rozdzielczą. Trochę żal, że nie pokuszono się o nic więcej. Choć z drugiej strony, wnętrza "eMek" nigdy nie są specjalnie modernizowane. Jednak widać w nich więcej sportu.
Tutaj znaleźć można za to przyzwoitą przestrzeń dla pasażerów z przodu i nieco gorszą dla tych z tyłu. Kierowca i jego "prawy" mogą podróżować w bardzo wygodnych fotelach, mając odpowiednią ilość miejsca na każdej wysokości. Fakt, że tunel środkowy jest bardzo szeroki, nie przeszkadza znaleźć optymalnej pozycji.
Na tylnej kanapie usiądą dwie osoby. Nie tyle, że usiądą wygodnie dwie, jak w 90% samochodów, tylko po prostu, na środku jest schowek i uchwyt na napoje. Całkiem słusznie X6 jest czteroosobowe. Bo o ile na nogi miejsca nie brakuje, a i łokieć jest gdzie upchnąć, tak nad głową mogłoby być więcej miejsca - opadający dach nieco przeszkadza wyższym pasażerom. A jak jeszcze taki "wyższy" miałby usiąść na środkowym pseudomiejscu, to z miejsca znienawidziłby kierowcę. I samochód też. Dla czterech osób, to już nawet bagażnik będzie wystarczający. Nie ze względu na pojemność, bo ta wynosi aż 570 litrów (w dwóch poziomach, bez koła zapasowego), ale z powodu płaskiego kształtu. Duże pudła się nie zmieszczą. I nie muszą, bo ambicją X6 będzie przewieźć kilka walizek, ewentualnie kilka par nart i ubrań na stok.
Wysoka cena jednej litery
No cóż, zdecydowanie nie jest to konfiguracja BMW 6 Gran Coupe, o którym mieliście okazję niedawno poczytać. To bez wątpienia - cena jest o dobrego Passata niższa i w specyfikacji, którą widzicie na zdjęciach, wynosi 471 056 zł. I bynajmniej, nie jest to okazja w świecie dużych samochodów premium. Taka "atrakcyjna cena" wynika z konfiguracji, w której znajdzie się kilka braków. Nie ma tempomatu, sprzęt audio jest "podstawowym" pakietem Hi Fi, samochód sam nie zaparkuje, nie poinformuje o pojeździe w martwym polu, czy nie ostrzeże o niecelowej zmianie pasa. Z "gadżetów" jest za to czterostrefowa klimatyzacja, wyświetlacz HUD, "wygląd Activehybrid X6" i całkowicie diodowe adaptacyjne reflektory. Także "biedy" nie ma. Ale przyjrzyjmy się cenie podstawowego X6 M50d, bez tego wszystkiego, co wspomniałem wyżej, bez nawigacji, bez kamery cofania, bez pamięci foteli, bez szyberdachu, czy elektrycznie otwieranej klapy bagażnika. Takie X6 będzie kosztować 395 tys. złotych. Dużo! Następne w kolei X6 xDrive40d, słabsze o 80 KM, jest jednak 80 tysięcy tańsze.
Bez wątpienia M50d to pokaz możliwości firmy. Silnik jest ciekawy i zapewnia odpowiednie osiągi. Przy okazji nie pali dużo - średnio 12,5 l/100 km. Samo X6 uzupełnia tę jednostkę dobrym prowadzeniem i ciekawym wyglądem. Ale to "M" na tylnej klapie i we wnętrzu obiecuje dużo. I muszę przyznać, że jestem tym nieco rozczarowany. Owszem, testowany samochód jest niesamowicie szybki. Tylko nie zapewnia przy tym emocji, których spodziewałbym się po zapowiedziach i które można znaleźć np. w X6 M. Jeśli o mnie chodzi, w samochodzie tej klasy wystarczą mi osiągi xDrive40d, a pozostałe pieniądze przeznaczyłbym na doposażenie, bądź jako wkład pod dokupienie porządnej "eMki".
Plusy:
+ świetne prowadzenie
+ bardzo dobre osiągi
+ przyzwoite spalanie
Minusy:
- wysoka dopłata w stosunku do słabszego diesla
- brak spodziewanych emocji i "sportowego ducha"
Podsumowanie:
Potężny samochód, który robi wrażenie na ludziach. Ale nie zostawia gęsiej skórki na kierowcy.