Na Bornholm w elektrycznym Volvo. Podróż, którą warto zaliczyć
Nie spodziewałem się, że Bornholm może być tak ciekawym miejscem wyprawy samochodem. Piękne krajobrazy oraz cisza i spokój zachęcają do wycieczki. Jak tam dojechać, co robić
Bornholm nie jest obcy Polakom. Regularne połączenia z Kołobrzegu sprawiają, że wiele osób wybiera się tam na krótszy lub dłuższy urlop. Wbrew pozorom warto jednak rozważyć przejazd tam samochodem. Sama podróż jest już dość ekscytująca, a wyspa kryje wiele ciekawych miejsc wartych odwiedzenia.
Wybrałem się tam wraz z Volvo, za kierownicą elektrycznego XC40. I jest to jedno z tych miejsc, gdzie auto na prąd zdaje się być idealnym wyborem.
Jak dostać się na Bornholm?
Kiedyś było to bardzo proste, gdyż z Kołobrzegu kursował prom zabierający także auta. Teraz jednak to połączenie zostało zlikwidowane, a jego miejsce zajął sezonowo funkcjonujący prom osobowo-rowerowy.
Najlepszą drogą jest więc podróż do Ystad, na przykład ze Świnoujścia. Rejs trwa 7,5 godziny, co pozwala na odrobinę relaksu i podziwianie Bałtyku. Drugą opcją jest podróż na kołach do Danii, przejazd przez most nad Sundem i wybranie promu bezpośrednio z Ystad do Ronne na Bornholmie.
Druga opcja jest zdecydowanie bardziej czasochłonna i może też być nieco droższa. Przejazd fascynującym mostem nad Sundem kosztuje około 300 złotych w jedną stronę. Podróż tą trasą jest jednak ciekawym doznaniem i warto ją rozważyć.
Realnie więc na Bornholm podróżujemy jeden cały dzień. A co robić na miejscu?
Spacerować, jeździć na rowerze, jeść ryby, odpoczywać
Bornholm nie należy do miejsc imprezowych. Jeśli marzy Wam się zabawa w klubie, to wybierzcie inny adres. Ba, nawet późna kolacja albo zakupy w sklepie spożywczym po godzinie 17 mogą być problemem.
Tutaj czas wyraźnie zwalnia, a pośpiech staje się czymś nieistniejącym. Ludzie żyją tutaj w bardzo spokojnym tempie i nie specjalnie przejmują się europejskimi standardami, gdzie słowo "ASAP" jest już naszą codziennością.
I to jest chyba jedna z najpiękniejszych rzeczy w tym miejscu - wraz z widokami. Wychylający się z niemal każdej luki Bałtyk pięknie kontrastuje z zielonymi krajobrazami wyspy. Do wyboru mamy płaskie i piaszczyste wybrzeża, ale i skaliste klify, które są doskonałym miejscem na trekkingi.
Zabytków także nie brakuje. Zamek Hammershus przyciąga swoim średniowiecznym wyglądem, a rozsiane po całej wyspie małe røgeri, czyli wędzarnie ryb, zachęcają do degustowania lokalnych przysmaków. Warto tutaj w szczególności zwrócić uwagę na Hastle Røgeri, czyli na najstarszą wędzarnię, wciąż przygotowującą ryby w klasyczny sposób sprzed setek lat.
Wszędzie dojedziecie także rowerem. Specjalnie wytyczone trasy zachęcają do porzucenia auta i do bliższego obcowania z naturą - tym bardziej, że w większości przypadków są asfaltowe i świetnie przygotowane do wycieczek.
Na Bornholm pojechałem Volvo XC40 Single Motor
To słabsza wersja, która ma nieco mniejszą baterię i napęd tylko na przednią oś. Budziła ona moje zainteresowanie pod kątem zużycia energii w trasie. I muszę przyznać, że miło się zaskoczyłem.
Skandynawia oznacza restrykcyjnie przestrzegane ograniczenia prędkości. Jedziemy więc niezbyt szybko (110 km/h na autostradach), ale za to płynnie. A to pozwoliło na trasie z Kopenhagi na Bornholm uzyskać wynik na poziomie 16,5 kWh na 100 kilometrów. Na wyspie zaś, za sprawą ograniczenia do 80 km/h, zużycie spadło do 15,5 kWh. Tym samym pokonanie 400 kilometrów na jednym ładowaniu nie jest problemem.
Niespodzianką natomiast może być dla Was fakt, że Dania wcale nie jest pionierem elektromobilności. To domena przede wszystkim Norwegii, ale i Szwecji. W Norwegii na 1000 aut przypada ponad 9 ładowarek. W Szwecji ta liczba spada do niecałych siedmiu.
A w Danii? Tutaj jest to według statystyk raptem 1,2 ładowarki na 1000 aut. Różnica jest więc widoczna gołym okiem. Dania nie stosuje też żadnych zachęt dla aut na prąd.
W efekcie to ludzie samodzielnie decydują się na zmianę auta, motywując się najczęściej rosnącymi cenami paliw. Sprawiło to też, że liczba ładowarek zaczęła szybko wzrastać. Na przykład w miejscu, z którego rozpoczynaliśmy podróż (w Kopenhadze), w miesiąc dostawiono 6 punktów ładowania.
To samo tyczy się hotelu, w którym nocowaliśmy. Według Volvo jeszcze 1,5 miesiąca wcześniej nie było tam żadnego punktu do ładowania samochodów na prąd. Chwilę później pojawiło się ich aż 8.
W ciekawy sposób z ładowaniem samochodów radzą sobie też mieszkańcy. Na Bornholmie widać naprawdę sporo aut na prąd - głównie Tesli, ale i Leafów oraz Renault Zoe. Właściciele takich aut albo mieszkają w domach, gdzie ładują się z wallboxów, albo mają wypuszczone kable w różne dziwne sposoby. Ładowarka wychodząca wprost z piwnicy domu jest jednym z moich faworytów.