Brabus bierze się za chińskie auta. WEY VV7 GT to efekt współpracy z Niemcami
Brabus może i znany jest głównie z tuningu Mercedesów, ale teraz ma też nowe zajęcie - rozwój układów jezdnych w nowych autach. WEY VV7 GT to pierwszy samochód, przy którym palce maczała firma z Bottrop.
Chiński producent Great Wall może być Wam znany, bowiem przez chwilę oferował auta w Europie - w tym w Polsce. Marka ta przez lata mocno się rozwinęła, powołując w międzyczasie do życia brand skierowany do młodszych klientów - WEY. Chińczycy doskonale wiedzą, że takie auta muszą dobrze jeździć, dlatego też po pomoc zwrócono się do specjalistów z firmy Brabus. Dzięki ich pomocy powstał WEY VV7 GT, czyli "kompaktowe suvocoupe".
Brabus dopracował tutaj układ jezdny oraz wygląd
Tuner z Bottrop do tej pory rzadko zabierał się za inne samochody niż Mercedesy. Jak widać jednak czasy się zmieniają, a źródła zarobku trzeba szukać i daleko od Europy. Wizualne zmiany to przede wszystkim agresywniej stylizowane zderzaki, 21-calowe felgi i charakterystyczny "pseudodyfuzor" w tylnej części auta.
We wnętrzu, które wygląda jak skrzyżowanie Mercedesa i Kii Stinger, znajdziemy sporo "aluminium" i szarego tworzywa imitującego skórę. Trzeba jednak przyznać, że całość prezentuje się ciekawie i wcale nie trąca tandetą.
Niemcy także dobrali się do układu jezdnego i "dostroili" WEY-a VV7 GT. W przeciwieństwie do standardowej wersji auto jest sztywniejsze i precyzyjniejsze w prowadzeniu. Brabus nie dobrał się jedynie do silnika. Sercem tego auta niezmiennie jest jednostka 2.0 Turbo, która generuje 227 KM i 387 Nm momentu obrotowego. Cała moc trafia na przednie koła za pośrednictwem 7-biegowego automatu.
Taka współpraca pokazuje jedno - chińskie marki szybko się rozwijają
Jeszcze niedawno świat nieco śmiał się z chińskich samochodów. Tandetne wykończenie oraz powszechne kopiowanie europejskich i amerykańskich modeli sprawiało, że takie auta budziły uśmiech politowania. Chińczycy widzą jednak, że gusta klientów zmieniają się w tempie ekspresowym. Poza tym kolejne marki planują ekspansję do Europy, co dodatkowo zachęca do staranniejszego projektowania nowych aut.
Spółki joint-venture to jedno, ale współpraca z tunerami czy firmami zajmującymi outsourcingiem inżynierów w Europie to zupełnie inna bajka. Dzięki temu samochody te mogą szybko dorównywać jakością znanym nam "rodzimym" produktom ze Starego Kontynentu.
Nie zdziwcie się więc, jeśli za 5 lat takie WEY-e czy inne auta z mało znanym logo będą powszechniejszym lub nawet codziennym widokiem na naszych drogach.