Branża motoryzacyjna prosi o pomoc Unii Europejskiej przy spełnieniu wymagań narzuconych... branży motoryzacyjnej

Dochodzimy do punktu, w którym branża motoryzacyjna musi prosić o pomoc Unię Europejską, aby spełnić narzucone jej wymagania. Chodzi oczywiście o redukcję emisji CO2.

Europejska branża motoryzacyjna staje w trudnym miejscu. Obowiązujące od tego roku regulacje dotyczące redukcji emisji CO2 to ogromne wyzwanie dla wszystkich producentów. Jedyną ścieżką, która pozwala na szybkie spełnienie wymagań jest elektryfikacja gamy modelowej. Koszty, które trzeba ponieść na rozwój technologii są jednak niewyobrażalne. Z tego powodu chociażby zaczyna dochodzić i będzie dochodziło do wielu fuzji pomiędzy markami i koncernami.

Producenci oczekują także większego wsparcia ze strony Unii Europejskiej. W ich opinii regulatorzy stawiają wysokie wymagania, ale jednocześnie sami podejmują ograniczone działania, które mogłyby wspomóc szybszą zmianę w kierunku "czystego transportu".

Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów przygotowało plan działania

ACEA (European Automobile Manufacturers Association), czyli Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów przygotowało dziesięciopunktowy plan, który ma pomóc branży motoryzacyjnej dopasować się do wymagań stawianych przez Unię Europejską. Do tego stowarzyszenia należą takie marki jak Volkswagen, Toyota, Ford, Honda, Volvo czy koncern FCA i PSA.

Tak zwany "zielony ład" ("Green Deal") ma na celu doprowadzenie do całkowitej neutralności węglowej w Europie do 2050 roku. Plan Unii Europejskiej stawia na dziewięćdziesięcioprocentową dekarbonizację sektora transportowego. A to, krótko mówiąc, oznacza niemal całkowite przejście na auta elektryczne - o ile po drodze nie pojawi się lepsze rozwiązanie.

Na czym polega problem? Otóż Unia Europejska stawia wysokie wymagania wobec transportu, ale sama w tej części programu partycypować będzie w ograniczonym stopniu. Chodzi o budowę infrastruktury do ładowania aut elektrycznych. UE planuje swój udział w rozbudowie stacji do ładowania tylko w rejonach o ograniczonym zaludnieniu.

Jest także wiele innych czynników

Według ACEA problemem jest też fakt, że ludzie niechętnie zmieniają swoje samochody. A to oznacza, że wdrożenie nowych technologii i sprawdzenie ich w praktyce zajmuje znacznie więcej czasu.

Klienci też niechętnie akceptują zmianę w motoryzacji i przejście na auta bezemisyjne. Chodzi oczywiście o ich wysoką cenę względem spalinowych aut oraz obawy dotyczące zasięgu, czyli tak zwane "range anxiety". Dużo osób zauważa też, że skromna w ich oczach liczba stacji do ładowania jest niewystarczająca, zwłaszcza podczas dłuższych podróży.

Średni wiek samochodów w Europie z podziałem na kraje

Producenci oczekują większego zaangażowania Unii Europejskiej, gdyż w ich opinii działania regulatorów są zbyt mocno ograniczone. Pojawiła się tutaj propozycja dotycząca ponownego przeanalizowania polityki dotyczącej infrastruktury dla paliw alternatywnych. Chodzi tutaj nie tylko o np. gaz ziemny, ale właśnie także o stacje do ładowania pojazdów elektrycznych.

Jak podkreśla Mike Manley, prezes koncernu FCA oraz zrzeszenia producentów (ACEA), w czasie ogromnych inwestycji inwestycji w bezemisyjne samochody, całe "przejście" do neutralnego węglowo transportu musi być bardzo starannie i ostrożnie prowadzony przez regulatorów, czyli Unię Europejską. Chodzi przede wszystkim o stabilność i niezmienny kierunek działań, wykluczający nagłe decyzje całkowicie przewracające dotychczasowe prace. Sprawi to, że branża motoryzacyjna będzie mogła efektywniej rozwijać temat neutralnej węglowo motoryzacji.

ACEA rozwija "holistyczne" podejście do tematu

Krótko mówiąc - cały proces dekarbonizacji musi tworzyć układ całościowy, gdzie wszystkie elementy starannie ze sobą współdziałają i nie mogą być rozdzielone. Wśród podkreślanych elementów jest zmiana opodatkowania paliw oraz wprowadzenie wyraźnych poprawek w funkcjonowaniu Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS).

Komisja Europejska postanowiła nie komentować planu ACEA. Trudno więc powiedzieć, czy propozycja złożona przez producentów spotka się z pozytywnym odbiorem po stronie Unii Europejskiej.

Samochody w Europie: procentowy udział według rodzaju napędu

Redukcja zatrudnienia także jest ogromnym problemem

Wysokie wydatki są nieuniknione. Budżety nawet największych firm nie są jednak z gumy i mają swoje ograniczenia. A to oznacza masowe zwolnienia. Kolejne koncerny ogłaszają  plany dotyczące cięcia kosztów. Mercedes przykładowo planuje zwolnienie aż 15 000 osób z różnych stanowisk - od fabryk aż po sektor administracyjny.

Mike Manley podkreśla z kolei, że producenci będą myśleli o przeniesieniu produkcji w tańsze miejsca. A to może owocować rosnącym bezrobociem w Europie. Aktualnie branża motoryzacyjna zatrudnia bezpośrednio i niebezpośrednio ponad 13 800 000 osób na Starym Kontynencie.

Źródło: GTM