Carlos Tavares żegna się z grupą Stellantis. Ma jeszcze czas, aby coś popsuć
Dawno w świecie motoryzacji nie było człowieka, który tak szybko stworzyłby sobie ogromną grupę przeciwników. Carlos Tavares podzielił fanów marek koncernu Stellantis, pracowników i dziennikarzy. Jego dni są policzone, ale ma jeszcze czas, aby namieszać na rynku.
Nienawidzą go związki zawodowe, pracownicy i fani marek. Masa dziennikarzy łapie się za głowę, gdy słucha jego wypowiedzi. Carlos Tavares jest osobą, która szybko zebrała grono przeciwników. Jego wizerunek cudotwórcy zamienił się w obraz bezdusznego księgowego, stawiającego na bezgraniczną unifikację, która zaciera charakterystykę różnych marek.
Od kilku tygodni mówiło się o jego pożegnaniu ze Stellantisem. Teraz przyszedł czas na oficjalne potwierdzenie. Niestety, nie otworzycie jeszcze szampana. Tavares ma przed sobą ponad rok za sterami.
Carlos Tavares zrealizuje do końca swój kontrakt, czyli odejdzie na początku 2026 roku
Oficjalnego powodu podjęcia takiej decyzji nie poznaliśmy, ale nie jest to raczej tajemnica. Misternie budowany koncern, który miał być potęgą rynkową, zaczyna się sypać u podstaw. Tavares miał świetny przepis na sukces, aczkolwiek w skali tylu marek pod jednym dachem po prostu przestał działać.
Cofnijmy się na chwilę w czasie do momentu, w którym mieliśmy osobno PSA i FCA. Tavares, stojący za sterami PSA, szybko zaczął porządkować finanse tej grupy. Dalsza unifikacja konstrukcji pomiędzy Citroenem i Peugeotem, wydzielenie DS-a, uproszczenie gamy modelowej i redukcja liczby silników przełożyły się na dobre wyniki finansowe. W efekcie PSA kupiło Opla, z którym początkowo jedynie miało współpracować.
Przy fuzji z FCA to właśnie Tavares został wybrany na dyrektora wykonawczego. W nowej grupie ekspresowo rozpoczął proces dalszego utrzymywania kursu z grupy PSA, czyli unifikacji. Jednocześnie postawiono wszystko na jedną kartę w postaci elektryfikacji, co w tej chwili zaczyna odbijać się potężną "czkawką" dla Stellantisu.
Po rekordowym ubiegłym roku, który przyniósł dobre wyniki finansowe (zgodnie z ideą Tavaresa "value over volume") przyszło zderzenie z rzeczywistością. Sprzedaż spadła, zwłaszcza w USA. Dealerzy Stellantisu za oceanem walczą z placami zapchanymi samochodami, których nikt nie chce. Nowe modele nie budzą zainteresowania i jest ich zbyt mało.
To rozwścieczyło amerykańskich pasjonatów takich marek jak Chrysler czy Dodge, gdyż ich pozycja zaczęła ekspresowo słabnąć. Związki zawodowe UAW też wzięły sprawę w swoje ręce i zaczęły mocno naciskać na zarząd grupy. Strajki są niemal nieuniknione.
Jednocześnie podobna sytuacja ma miejsce w Europie. Włosi wściekają się, gdyż w fabrykach mają powstawać auta elektryczne, których nikt obecnie nie chce. W efekcie pojawiają się przestoje, takie jak chociażby w Mirafiori, gdzie linia produkcyjna elektrycznego Fiata 500 stoi do 1 listopada.
Nowe modele są zbyt podobne do siebie, oferują to samo z innym znaczkiem i przestają być konkurencyjne wobec innych produktów na rynku
Stąd najprawdopodobniej impuls do wprowadzenia zmian. Carlos Tavares pożegna się ze swoim stołkiem dopiero w styczniu 2026. Ma więc sporo czasu na krytykowanie różnych działań nie tylko w Europie (sprzeciwia się opóźnieniu elektryfikacji), ale i we własnej grupie. Na przykład kwestię fatalnej sprzedaży Maserati zrzuca na zły marketing.
Jednocześnie już teraz Stellantis robi wielkie przemeblowanie na kluczowych stanowiskach. Na przykład Alfa Romeo i Maserati mają nowego szefa - będzie to jedna osoba, która połączy zarządzanie tymi markami. Mowa o Santo Ficilim, który do tej pory rządził grupą Stellantis we Włoszech. Davide Grasso, były już szef Maserati, zostaje w Stellantisie na bliżej nieokreślonym stanowisku, zaś Jean-Philippe Imparato z Alfy Romeo przechodzi na stołek dyrektora wykonawczego na rozszerzony obszar Europy.
Antonio Filosa, szef Jeepa, będzie też dyrektorem wykonawczym tej marki w USA. Ze Stellantisem żegna się też kontrowersyjna postać Natalie Knight, dyrektorki finansowej. Knight i Tavares zostali pozwani przez udziałowców za ukrywanie kondycji finansowej grupy i zatajanie dokumentów ujawniających problemy spółki.
Zarząd Stellantisu szuka nowego dyrektora wykonawczego
Komisja prowadzona przez Johna Elkanna, szefa Ferrari i prezesa zarządu, wnuka Gianniego Agnelliego, szuka nowego człowieka, który stanie za sterami Stellantisu. Opcji jest wiele, ale potrzebna jest tutaj osoba nie tylko z wizją, ale i z zapałem do działania. Na celowniku pojawił się ponoć Luca De Meo, szef Renault. Trudno jednak powiedzieć, czy De Meo skusi się na zmianę w momencie, w którym Renault w jego rękach zaczyna wzmacniać swoją pozycję.