Chevrolet Master to fura nie do zdarcia. Takie same powstawały w Polsce [FILM]

Chevrolet Master to klasyk, którego budowano na całym świecie, również w Polsce. To stare żelazo jest nie do zajechania, jak widać w tej historii.

Jeśli nie znacie historii tego modelu, to naprawdę warto ją poznać. Chevrolet Master jest chyba pierwszym modelem marki, który zyskał taką międzynarodową sławę i jest rozpoznawalny od Ameryki Południowej, aż po Japonię. Tam zresztą posłużył za "bazę" do skonstruowania Toyoty AA, czyli pierwszego seryjnego japońskiego samochodu. 

Produkowany od 1933 do 1942 model klasy wyższej do Polski zawędrował w 1936. Wtedy warszawsie zakłady Lilpop, Rau i Loewenstein rozpoczęły montaż i produkcję Masterów (między innymi modelami GM). Wiemy, że wciąż istnieje kilka egzemplarzy, które wyjechały z warszawskiej fabryki.

Chevrolet Master Tak wygląda ładna sztuka. Podobne wyjeżdżały z zakładów przy ul. Bema

Chevrolet Master nie klęka

O tym, że to był naprawdę porządny samochód, świadczy ten filmik. Kupka rdzy, na którą patrzycie, pochodzi z 1938 roku i jest pewnie jednym z nielicznych zachowanych "przy życiu" samochodów. Większość skończyła na złomie, albo jako baza dla hot rodów i restomodów.

Chevrolet Master Deluxe został odnaleziony i przywrócony do funkcjonalności przez twórców z kanału Backyard Alaskan. Z tego co się dowiadujemy, samochód nie poruszał się od lat 70-ych. Po prostu ktoś go porzucił na 50 lat.

Wygląda dramatycznie, z dachem wgniecionym przez drzewo, bez jednej lampy, szyby i pokryty czymś, co kiedyś było eleganckim nadwoziem typu sedan.

Powstał w epoce Art Deco, przestronny i luksusowy, pełen detali, z których większość niestety się nie zachowała. Napędzał go 3,4 litrowy, rzędowy silnik o mocy 79 KM. Miał trzybiegową skrzynię manualną.

Cheverolet Master 50 lat bez ruchu i idzie ogniem!

Miał? Nadal ma. I co najważniejsze - działa. Wygląda na to, że Panowie silnik oczyścili w niewielkim stopniu, zalali paliwem, płynami "ustrojowymi" i podłączyli prąd. Po kilku próbach, prosta konstrukcja Chevroleta po prostu ożyła, a 85-letni samochód mógł udać się na przejażdżkę.

Po niej okazało się, że samochód świetnie zniósł przestój. Nie dymi bardziej niż powinien, skrzynia biegów pracuje niemalże idealnie. Problemy pojawiły się jedynie z chłodzeniem. Chłodnica nieco gorzej zniosła upływ czasu. Ale jak na auto, które przestało ponad 50 lat, to i tak nieduże "straty". No, może poza tym, że podłogi to w tym Chevrolecie nie ma.

Warto obejrzeć taką historię, bo współczesne auta, jak sądzę, nie będą już miały takiej żywotności.

https://youtu.be/lL8KZSrx56I?feature=shared[/b]

 

źródło: Youtube BackyardAlaskan via Autoevolution.com