Citroen C4 powrócił w doskonałej formie. Ma sporo zalet, ale i kilka wad - TEST, OPINIA
Citroen C4 nie jest już nudnym hatchbackiem o nijakim wizerunku. Nowy model stał się efektownym crossoverem, który spodoba się wielu osobom. Zalet jest tutaj sporo, ale znalazło się też kilka wad.
Citroen C4 drugiej generacji był wyjątkowo bezpłciowym i nijakim autem, choć jednocześnie dość udanym konstrukcyjnie. W pamięć zapadł mi tytuł testu autorstwa redaktora Napieraja: "Gumowa Kaczusia Dziadzusia". Idealnie pasował do tego samochodu - lekko bujające się zawieszenie i nudny charakter tworzyły mało porywający duet. Nowe wcielenie musiało więc być "resetem" i startem od zera. Francuzi w między czasie znowu zaczęli bawić się stylem i wykreowali nowy design, który został ciepło przyjęty przez fanów marki. Trzecia generacja Citroena C4 dodatkowo czerpie z historii marki, co widać w wielu miejscach. Nie wierzycie? No to zobaczcie sami.
Citroen C4 jest takim GS-em XXI wieku
Inspirację widać w bryle auta, którą dodatkowo podniesiono, co czyni z auta kompaktowego crossovera. Choć nie każdemu taki zabieg przypadnie do gustu, to moim zdaniem jest to strzał w dziesiątkę. Jak wiecie ludzie kochają crossovery i SUV-y. Tym samym ta pozycja jest już "odhaczona" na liście C4-ki.
Citroen C4
Na żywo kompaktowy Citroen sprawia też wrażenie większego i masywniejszego niż na fotografiach. Odważne linie są kontrowersyjne, ale i przyciągają uwagę. Szczerze mówiąc bardzo mnie cieszy fakt, że Francuzi zerwali ze swoim chłodnym stylem, który miał być odpowiedzią na niemieckie auta. Kreatywność zawsze była ich domeną, a C4 wprowadza nieco kolorytu w tych wyjątkowo nudnych czasach.
Ciekawie prezentują się tutaj światła, wykorzystujące motyw litery V. Taki układ docelowo pojawi się w też w innych samochodach marki, w tym w nowym C5, które poznamy już pod koniec bieżącego roku.
Citroen wciąż trzyma się swoich Airbumpów, choć nie są one już tak masywne jak w pierwszym Cactusie czy w C3. Teraz ten element stanowi dolną część drzwi i jest po prostu jednym ze smaczków stylistycznych, których akurat tutaj nie brakuje. Zwróćcie uwagę na formę grilla czy też akcenty w tylnej klapie. Zaskakującym dodatkiem są też dwie końcówki wydechu.
Citroen C4 wreszcie ma przyjemne wnętrze
Można pokusić się o stwierdzenie, że kokpit jest swego rodzaju przeciwieństwem nadwozia. Tutaj postawiono na proste i sprawdzone formy, choć ubrane w ciekawe detale. Cieszy fakt, że postawiono na praktyczność. Mamy głęboką półkę pod panelem klimatyzacji i osobno ulokowaną indukcyjną ładowarkę. Temperaturę i nawiew ustawiamy klasycznymi pokrętłami, co znacząco ułatwia obsługę. Duży 10-calowy ekran wkomponowano zaś w górną partię kokpitu, dzięki czemu nie wygląda jak doklejony na siłę tablet.
Dość nietypowo prezentują się cyfrowe wskaźniki, które korzystają z bardzo małego ekranu. Początkowo nieco irytowało mnie to rozwiązanie ze względu na brak kilku wariantów widoku. Z drugiej strony po kilku kilometrach doceniłem ten minimalizm - wszystkie dane są tutaj przekazywane we właściwy sposób i łatwo się do nich dostać. Przyciskiem na manetce wycieraczek sterujemy komputerem pokładowym, zaś jego odpowiednikiem na dźwigni kierunkowskazów zmieniamy widok wskaźników. Wielkich zmian nie ma, ale możemy wyświetlać komunikaty z nawigacji, dane z komputera lub mikroskopijny obrotomierz i wskaźnik temperatury.
W C4 jest też HUD, niestety wciąż wykorzystujący szybkę. Na szczęście poprawiono rozdzielczość obrazu i nie jest on męczący dla wzroku.
Nietypowym rozwiązaniem są dwa schowki po stronie pasażera z przodu. Nad klasyczną "skrytką na rękawiczki" jest też mała szuflada, w której zmieści się książka serwisowa lub mniejsze przedmioty. Nad nią z kolei kryje się wysuwany uchwyt na tablet. Ma to być rozwiązanie umilające podróż osobie siedzącej z przodu. Może ona oglądać jakiś film, nie przeszkadzając przy tym kierowcy. Tablet wkłada się bowiem w specjalną osłonę, dzięki której kierowca nie widzi wyświetlanego obrazu. Sprytne, nieprawdaż? Nie wiem, czy będzie to pożądana i popularna opcja, ale można ją potraktować jako swego rodzaju ciekawostkę.
Ach, zapomniałbym! Widoczność do tyłu, pomimo przedzielonej spoilerem tylnej szyby, jest naprawdę dobra. Zobaczcie sami.
Miło zaskakuje mnie przestrzeń
Z przodu znalezienie pozycji za kierownicą to kwestia sekund. Miękki fotel jest wygodny, nie ma trzymania bocznego i cierpi na odrobinę zbyt krótkie siedzisko. Z drugiej strony jest zadziwiająco komfortowy i "relaksujący". Może o to właśnie tutaj chodziło?
Niespodzianką jest dla mnie też ilość miejsca z tyłu. Na nogi zdecydowanie go nie brakuje, podobnie jak i nad głową. Spodziewałem się, że opadająca linia dachu będzie tutaj przeszkodą - jak widać byłem w błędzie.
A bagażnik? Cóż, Citroen C4 oferuje "tylko" 380 litrów pojemności kufra. To nie jest rewelacyjny wynik, ale trzyma się w średniej dla segmentu. Podłoga ma dwa poziomy, co pozwala na utrzymanie porządku. Duży plus należy się też za rękaw na narty - w tym segmencie nie jest to typowy widok.
Citroen C4 ma też kilka wad
Nim przejdę do wrażeń z jazdy skupię się na tych gorszych cechach C4-ki. Nie ma ich zbyt wiele, na szczęście. Przede wszystkim ze względu na konstrukcję platformy (EMP2) wciąż mamy tutaj wysokie progi boczne. Charakterystyczna "wanienka" wymaga nieco wyższego uniesienia nóg przy wsiadaniu.
Schowki może i są przemyślane, ale uchwyt na kubki już niekoniecznie sprawdza się w swej roli. Dlaczego? Otóż jest zbyt wąski i przesadnio głęboki. Tym samym większość kubków (takich ze stacji) zawiesi się na wieczku, które podczas jazdy może spać, co zaowocuje sporym bałaganem. Ja na przykład musiałem wepchnąć na dno rękawiczki, aby kubek bezpiecznie tkwił w swoim miejscu. Wtedy jednak nie opiera się o tylną ściankę i może przechylić się przy przyspieszaniu. Trzeba więc go "docisnąć" zasuwaną roletą.
"Nie pykło."
Platforma EMP2 niezmiennie irytuje słabym wyciszeniem nadkoli. O ile z szumem wiatru i warkotem silnika nie mamy tutaj problemu, o tyle wszelkie dźwięki z okolic kół są zbyt wyraźnie słyszalne w tym aucie. Problematyczne mogą też być same koła. W topowej wersji Shine dostajemy 18-calowe felgi, które obuto w opony w rozmiarze 195/60 R18. Aktualnie tylko dwaj producenci oferują gumy w tym rozmiarze (Michelin i Goodyear), a zimowe opony są nie do dostania. Co więcej, ich cena jest bardzo wysoka - standardowo takie ogumienie kosztuje nawet 900-1000 złotych za sztukę! To może być duży problem dla wielu osób.
No dobrze, a jak jeździ Citroen C4?
Otóż zaskakująco dobrze. Francuzi zrobili jedną genialną rzecz, za którą bardzo ich cenię. W przeciwieństwie do trendu "usztywniania" aut, postawili tutaj na bardzo komfortowe zawieszenie. Wykorzystuje ono technologię PHC, czyli progresywne hydrauliczne ograniczniki. Dwa odboje w konstrukcji amortyzatora kompensują nieprzyjemne uderzenia, dając efekt bardzo miękkiego i płynnego amortyzowania. To taki substytut nieodżałowanej hydrauliki, która już na dobre została wyrzucona z menu Citroena.
Citroen C4 lubi więc nieco bujać się w zakrętach, aczkolwiek nawet przy wyższych prędkościach pozostaje stabilny. Dziury pochłania z przyjemnością, a na progach zwalniających miło "kłania się" na podjeździe i zjeździe.
Układ kierowniczy jest tutaj dość mocno wspomagany, tak więc perfekcyjnego czucia przednich kół nie dostaniemy. Z drugiej strony takie nastawy mocno rozleniwiają i zachęcają do spokojnej jazdy. To samo czyni układ napędowy, czyli kombinacja silnika 1.2 PureTech i 8-biegowej automatycznej skrzyni biegów. 130 KM sprawnie radzi sobie z tym autem (sprint do setki to niecałe 10 sekund), a automat powoli przeskakuje po kolejnych biegach. Kickdown nie jest jego domeną, tak więc do szybszych manewrów trzeba przygotować się z wyprzedzeniem.
Uważam, że Citroen C4 będzie cieszyć się sporą popularnością
Jest niebanalny, przyjemnie wykończony (w kabinie nie brakuje miękkich plastików, a spasowanie jest bardzo dobre), dynamiczny i oszczędny. Wyposażenie? Kompletne - włącznie ze światłami LED, choć te są z niższej półki i mają ręczne sterowanie wysokości świecenia.
Ale! Kluczowa jest cena. A ta prezentuje się naprawdę nieźle. Bazowy wariant kosztuje niecałe 74 000 zł, ma klimatyzację, multimedia i zadowalające wyposażenie. Auto ze zdjęć to wyposażona niemal pod korek wersja Shine. Za taki wariant (z silnikiem 1.2 130 KM i 8-biegowym automatem) zapłacimy 116 550 zł, co uważam za świetną cenę. Poza tym na pewno uda się tutaj wyrwać solidny rabat.