Cyfrowe lusterka w samochodzie? Dziękuję, postoję. To przerost formy nad treścią
Styliści marzą o nich od lat, producenci dopiero teraz nieśmiało stawiają kolejne kroki w kwestii wprowadzania tego rozwiązania do produkcji. Cyfrowe lusterka w samochodach stają się rzeczywistością. Niestety, nie jest to rewolucja, na którą czekamy - a przynajmniej nie w obecnej formie.
Już kilka lat temu Audi zaskoczyło wszystkich wprowadzając cyfrowe lusterka w elektrycznym E-Tronie, obecnie Q8 E-Tron. Było to rozwiązanie specyficzne, gdyż na drzwiach zainstalowano mały wyświetlacz, który nie miał wybitnej rozdzielczości. W efekcie sporo osób rozczarowało się tym "przełomowym" rozwiązaniem, choć z punktu widzenia auta elektrycznego miało ono przynosić korzyści. Chodzi oczywiście o mniejsze opory powietrza.
Nie zniechęciło to jednak innych producentów do eksplorowania tego gruntu. Lexus wprowadził cyfrowe lusterka w ES-ie (opcjonalne), Honda zainstalowała jest w małym modelu e, a teraz Hyundai stawia na nie w IONIQ-ach.
IONIQ 5 przetarł tutaj szlak dla Koreańczyków i był de facto przedmiotem testów cyfrowych lusterek. Te wciąż pozostają w ofercie, ale w porównaniu do nowego IONIQ-a 6 są dużo gorsze.
Lepsze jest wrogiem dobrego. O ile lepsze jest lepsze, a dobre nie jest idealne. Cyfrowe lusterka mają przed sobą długą drogę
Przy odbiorze ostrzegano mnie o specyfice tego rozwiązania. Nie jest to jednak mój pierwszy kontakt z wyświetlaczami zamiast lusterek, więc nie czułem się, jakby ktoś rzucał mi wyzwanie.
Byłem jednak w lekkim błędzie. Pierwsze kilometry pokazały, że Hyundai stworzył dobrą matrycę i zapewnia doskonały obraz na wyświetlaczu, ale zapomniał o jednej istotnej kwestii - odpowiednim umieszczeniu tego małego ekranu.
Otóż Hyundai IONIQ 5 ma ten ekran w niewłaściwym miejscu. Efekt jest oczywisty
Podstawową rolą lusterka jest zapewnianie nam odpowiedniej widoczności. Od lat montowane są one w jednym stałym miejscu (pomijając japońskie auta i zabytki, gdzie czasami lądowały na błotnikach lub w innych dziwnych lokalizacjach). Dzięki temu przesiadając się z samochodu do samochodu zawsze patrzymy w dokładnie ten sam punkt.
Tutaj nie działa to w ten sposób. Ekran jest na drzwiach, poniżej linii lusterka. W efekcie najpierw patrzę się na "kamerę" sterczącą za oknem, a dopiero po chwili przesuwam wzrok nieco niżej.
Nie jest to bezpieczne, zwłaszcza podczas szybszych manewrów. Na szczęście ekran dobrze odzwierciedla obraz, a przy włączonym kierunkowskazie dodatkowo pokazuje wirtualne linie sugerujące dystans. Plusem jest też widoczność boku samochodu - to także ułatwia określenie odległości od innego pojazdu.
Przejdźmy do minusów tego rozwiązania
Pierwszym jest problem z parkowaniem. Zakres widzenia jest nieco inny i utrudnia ocenienie przestrzeni z boku auta. Poza tym lusterko ma cudowną cechę, to znaczy pozwala zobaczyć więcej w zależności od kąta, pod którym na nie patrzymy.
Czasami więc lekkie uniesienie głowy lub jej przekrzywienie dodaje nam kilka stopni widzenia. W kamerze tego nie uświadczycie, co jest problemem.
Przy parkowaniu równoległym największym wyzwaniem jest wyczucie dystansu od krawężnika, tak aby nie uszkodzić felg. Tutaj pomagałem sobie innym rozwiązaniem Hyundaia, czyli kamerą obserwującą martwą strefę. Ta włącza się po wrzuceniu kierunkowskazu (lewego lub prawego) i ma nieco inną perspektywę "patrzenia" niż cyfrowe lusterko.
Kolejnym wyzwaniem jest fakt, że cyfrowe lusterko ma ograniczony zakres regulacji
Nie każdy znajdzie sobie tutaj idealną pozycję, która będzie pasowała do jego potrzeb. Posadziłem za kierownicą IONIQ-a 3 osoby i jedna z nich zupełnie nie była w stanie znaleźć ustawienia, które by jej odpowiadało. A to jest duży minus.
Jeśli cyfrowe lusterka mają być naprawdę uniwersalne, to nie powinny wystawać
Mimo wszystko wciąż mamy tutaj wyeksponowany element, który można uszkodzić lub urwać. O kosztach naprawy nawet nie chcę myśleć - te idą zapewne w dziesiątki tysięcy złotych.
W idealnym scenariuszu cyfrowe lusterka powinny być ulokowane na minimalnie wystającym elemencie. Kluczem do sukcesu jest więc stworzenie idealnej soczewki, która sprawdzi się w takim zastosowaniu.
Najważniejsze jest jednak to, aby cyfrowe lusterka miały ekrany w dobrym miejscu
IONIQ 6 ewidentnie powstał na bazie doświadczeń ze starszego modelu. Tam ekrany lusterek ukryto przy słupkach, co sprawia, że są one w bardziej "naturalnym" miejscu dla kierowcy. Wciąż jednak jest tutaj pole do poprawy - tym bardziej, że kolejne marki interesują się tym rozwiązaniem.
Ekran lusterka w IONIQ-u 6 ulokowano w dużo lepszym miejscu. Tak to powinno wyglądać, jeśli faktycznie ma być już elementem wyposażenia samochodu.
Uważam, że gra nie jest warta świeczki
Czy cyfrowe lusterka są efektowne? Owszem. Czy można je nazwać "efektywnymi"? Tu nie mam przekonania - w dzień w i nocy sprawdzają się nieźle, ale nie zapewniają tak naturalnych doznań wzrokowych jak klasyczne zwierciadła.
Dla właścicieli aut będą też kolejnym kosztem i problemem w razie awarii. Urwane lusterko można szybko przykleić ducktapem. Z kamerą, w razie uszkodzenia wiązki, już tak dobrze nie będzie. Ewentualnie zostanie nam przyczepienie lusterka kosmetycznego na kawałku pręta, co zresztą było uwiecznione na popularnym niegdyś memie.