Czarne zderzaki powracają na rynek. Ten Hyundai Kona wygląda bojowo

Czasy czarnych plastikowych zderzaków są już przeszłością, ale niektórzy producenci lubią do nich wracać - w szczytnym celu. Ten Hyundai Kona wygląda z nimi doskonale.

Kiedy ostatnio widzieliście nowy samochód z czarnym plastikowym zderzakiem? Chyba poza Dacią Sandero w bazowej wersji Access, takich aut nie ma już na rynku. Nieco inaczej wygląda sytuacja w momencie, w którym patrzymy na "terenowe" wersje popularnych modeli. Tutaj czarne nielakierowane elementy przeżywają renesans, choć nie zawsze wyglądają dobrze. Idealny przykład? Hyundai Kona.

Owszem, prezentuje się bojowo, ale jednocześnie pokazuje na zmienił się wygląd i kształt tych elementów. Przez to czerń sięga miejsc, które były dla niej do tej pory niedostępne.

Wielkie, czarne, plastikowe. Hyundai Kona ma zderzaki w nowym rozmiarze

Jak pewnie zauważyliście, nowe samochody często mają dość wysoko poprowadzoną linię zderzaków. Te zachodzą nawet na cały pas przedni, a z tyłu wysoko na błotniki. Gdy są lakierowane, to nikt na to nie zwraca uwagi. Tutaj jednak ciężko je przeoczyć.

Hyundai Kona dostał je w wersji Manua Loa (nazwanej od najwyższego wulkanu na świecie), uterenowionej i przygotowanej do "jazdy poza utwardzonymi szlakami". Największą zmianą, poza tymi elementami, są nowe opony A/T. Tu warto zauważyć, że Hyundai jest kolejnym producentem, który stawia na takie "offroadowe" wydania zwykłych przednionapędowych samochodów.

Hyundai Kona Manua Loa

Co więcej, to elektryk w seryjnej specyfikacji. Niezmiennie jest więc tutaj bateria o pojemności 65 kWh i silnik oferujący ponad 200 KM. Trudno powiedzieć, czy opony mocno wpływają na zasięg, niemniej około 400 kilometrów na ładowaniu z pewnością uda się pokonać.

W parze z bojowym wyglądem nadwozia idzie też zmodyfikowane wnętrze, w którym są dodatkowe maty i osłony na fotele. W bagażniku ulokowano zaś kontenery ułatwiające pakowanie.

Terenowa Kona trafi tylko do wybranych

Wszystko z prostego powodu - na drogi wyjedzie raptem 30 takich samochodów, a wszystkie trafią do Japonii. Trochę szkoda, gdyż w wersji benzynowej, z napędem AWD, mógłby to być potencjalnie intrygujący samochód.

Nie jest to też pierwsze podejście Hyundaia do tak nietypowego elektryka. W USA do salonów wjechał już "offroadowy" IONIQ 5, który zyskał podobny pakiet zmian wizualnych i mechanicznych.