Kiepski wynik Dacii Sandero w testach EuroNCAP wcale nie jest kiepski. Nie ma się czego bać

"Dramat, tragedia! Dacia Sandero dostała tylko dwie gwiazdki w teście zderzeniowym! Porażka marki, wstyd i hańba!". Takie nagłówki (okej, nieco je podkoloryzowałem) hulają od wczoraj w sieci. A tymczasem te dwie gwiazdki to rewelacyjny wynik, co zaraz Wam wyjaśnię.

Wczoraj Euro NCAP ogłosiło, że Dacia Sandero dostała tylko dwie gwiazdki w testach zderzeniowych. Oczywiście media od razu podchwyciły temat i zaczęły pisać artykuły o przeciętnym bezpieczeństwie oferowanym przez to auto. Problem polega na tym, że takie tytuły mijają się z prawdą i wprowadzają w błąd. Ba, samo Euro NCAP wprowadza ludzi w błąd.

Dacia Sandero zarobiłaby 4 gwiazdki

Spójrzmy na ocenę tego auta. 70 procent za ochronę dorosłych? Nie jest źle. 72% za dzieci? Nawet lepiej. Bezpieczeństwo pieszych? 41 i 42%, choć tutaj wynik jest obniżony z bardzo prostego powodu, który zaraz Wam wyjaśnię.

Euro NCAP

Generalnie te wartości nie są złe. Nawet sama organizacja Euro NCAP twierdzi, że za takie wartości przyznane byłyby cztery gwiazdki. Byłyby, gdyby nie fakt, że teraz liczą się także inne rzeczy. I to na nich "poległa" Dacia.

Obecnie Euro NCAP ocenia także systemy bezpieczeństwa. Ich obecność i działanie wlicza się w końcowy wynik danego auta. Na tym polu Dacia wcale nie wypada tak źle. Na przykład dużo punktów straciła na tym, że fabrycznie nie oferuje... kamery cofania. Czujniki cofania nie rozpoznają pieszych, a na pokładzie nie ma systemu utrzymywania pasa ruchu.

Problem polega na tym, że tych systemów nie ma po to, aby uzyskać niską cenę

Rozumiem - czyli albo dajemy wszystkie nowinki, podnosimy cenę i za to zasądzamy rzetelną ocenę, albo po prostu ich nie ma (bo nie wszędzie są potrzebne) i karcimy auto dwoma gwiazdkami, strasząc ludzi "niebezpiecznym samochodem".

W opinii Euro NCAP pojawiło się też kilka kuriozalnych komentarzy. Na przykład Sandero uznano za zbyt lekkie auto, przez co nie absorbuje wszystkich sił. Co z tego, że mało pali i jest dzięki temu bardziej ekologiczne - za mało kilogramów, przy wypadku jest źle, odejmujemy noty.

Nic dziwnego, że auta są coraz droższe

Te systemy kosztują, nierzadko krocie. Jeśli kupujemy droższy samochód, to oczekujemy pewnych rozwiązań i nie spodziewamy się niskiej ceny auta. Inaczej to wygląda w przypadku aut budżetowych, które jak sama nazwa wskazuje są budżetowe. Nie muszą mieć wszystkiego. W zderzeniu wypadają nieźle. Ale nie brzęczą, krzyczą i nie mają możliwości podjęcia automatycznej interwencji.

Euro NCAP

Jeśli więc wrzucamy te udogodnienia z zakresu bezpieczeństwa do tanich aut, to potem ich cena przestaje mieć jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie. Efektem jest to, że niektórzy przestają się decydować na nowe samochody, bo zwyczajnie ich na nie nie stać.

Tym bardziej, że ceny pójdą w górę jeszcze bardziej. Wszystko za sprawą systemu ISA, który ma być "czarną skrzynką" i układem automatycznie ograniczającym prędkość auta do obowiązującej na danym odcinku. Czy jest to niezbędne w Fiacie 500, który jeździ tylko po mieście i ma być rozsądny cenowo? Nie sądzę.

A gdzie poduszka dla pieszego w Sandero?

No nie ma takowej. Dlatego choć pieszy ląduje na odpowiednio zaprojektowanej masce, to jednak uderza głową o blachę. Wiadomo - jest to złe, ale ciężko wymagać w każdym samochodzie drogiej zewnętrznej poduszki.

Poza tym Dacia Sandero i tak jest znacznie bezpieczniejszym samochodem od wielu konstrukcji sprzed kilku lat. Myślę, że nawet "pięciogwiazdkowe" według starszego systemu oceniania Renault Clio czwartej generacji wypadłoby gorzej w zderzeniu. W Sandero drzwi otwierają się bez problemu, przód jest właściwie zniekształcony i nie dochodzi do żadnego poważnego uszkodzenia konstrukcji samochodu.

Uważam, że takie oceny przynoszą więcej złego, niż dobrego. Ludzie zaczynają bać się konkretnych aut, kiedy mogą w nich czuć się naprawdę bezpieczni. Czy tak powinno to wyglądać? Nie sądzę.