Dacia Spring to tani elektryk i substytut pełnoprawnego samochodu - TEST, OPINIA
Dacia Spring ma być najtańszym elektrycznym autem w Europie. Pojawia się jednak pytanie - czy jest to w ogóle pełnoprawny samochód? Oto pierwszy test tego auta.
Ze wszystkich stron słychać, że przesiadka na auta elektryczne jest nieunikniona. Póki co jednak wiele osób po prostu nie stać na takie samochody. Są one coraz tańsze, aczkolwiek nawet bazowe wersje wielu modeli to wydatek solidnie przekraczający 100 000 zł. Producenci też nie ukrywają - tanie auta elektryczne są póki co poza zasięgiem. Technologia kosztuje, a to winduję ceny takich samochodów. Czy to oznacza, że nie mamy żadnej alternatywy? Niekoniecznie - Dacia Spring dla wielu jest światełkiem w tym tunelu. Obawiam się jednak, że oczekiwania stawiane wobec tego auta mogły być zbyt wysokie.
Czym jest Dacia Spring?
To auto wywodzi się w prostej linii od Renault Kwid, czyli bardzo budżetowego modelu stworzonego z myślą o Indiach i Chinach. Dorzucono do niego napęd elektryczny, poprawiono stylistykę i przyklejono znaczek Dacii. Pomysł przedni, to trzeba przyznać, ale i lekko szalony.
Przede wszystkim budżetowy charakter tego auta widać na każdym kroku. Prosta konstrukcja to akurat nie jest grzech. Wpływa to jednak na komfort użytkowania. Zacznę więc od tego, co przychodzi w tym aucie z niską ceną.
Jest to chociażby brak wyciszenia. Cieszę się, że w tym aucie nie ma silnika spalinowego. Hałas generowany przez jakąkolwiek jednostkę napędową byłby zapewne wysoki. W deszczowy dzień Spring i tak nie należy do cichych aut. Już przy 60 km/h w środku wyraźnie słychać szum z kół. Jest to szczególnie uwydatnione w deszczowy dzień. Do tego krople deszczu rozbijające się o dach sprawiły, że poczułem się tutaj jak w blaszanym kontenerze.
Zresztą to tak naprawdę jest taki blaszany kontener na kołach. O ile w kabinie nie ma odkrytych metalowych elementów, o tyle klapa bagażnika ma tylko drobny fragment wyłożony plastikiem. Na podłogę rzucono zaś wykładzinę, którą luźno spasowano z plastikowymi boczkami. Kufer ma 300 litrów pojemności, co akurat jest przyzwoitym wynikiem.
Kabina? Twarde tworzywa nikogo nie powinny dziwić i akurat im nic nie można zarzucić. Mamy też dość niewygodne fotele, kierownicę bez możliwości regulacji i absolutny brak miejsca na tylnej kanapie. Mając 185 cm nie byłem w stanie wcisnąć nóg "za sobą". Z przodu też nie czułem się dużo lepiej, gdyż widziałem głównie podsufitkę. Siedziska oczywiście nie da się obniżyć.
Schowki? Tych prawie nie ma - jest skrytka przez wybierakiem kierunku jazdy, dwie kieszenie w drzwiach i głęboka skrytka przed pasażerem. Zabrakło za to choćby dwóch sensownych uchwytów na kubki, co w miejskim aucie jest moim zdaniem dużym niedopatrzeniem.
Wyposażenie - na plus
Dacia Spring dostała system multimedialny Media NAV Evolution z obsługą Apple CarPlay i Android Auto. Są też elektrycznie sterowane przednie szyby i manualna klimatyzacja. Poza tym dorzucono ESP i ogranicznik prędkości. To w zupełności wystarczy w stricte miejskim aucie.
Co ciekawe jest też tutaj komputer pokładowy, ale jego obsługa to smutny żart. Zarządza się nim przyciskiem, który jest... prawie na środku zestawu wskaźników. Sięganie tam w czasie jazdy wymaga gumowych dłoni i sporej odwagi.
Dacia Spring jeździ. I to by było na tyle
Zawieszenie jest jednocześnie bardzo miękkie i nieprzyjemne na nierównościach. Auto dziwnie podskakuje i dobija, robiąc przy tym sporo hałasu. Układ kierowniczy z kolei nie stawia ŻADNEGO oporu. Dosłownie - kierownicą może kręcić i małe dziecko, do tego zrobi to małym palcem.
Wszystko to sprawia, że w czasie jazdy nie do końca wiadomo co dzieje się z autem. Na szczęście szybko nim nie pojedziemy, gdyż 44 KM pod prawą stopą nie są w stanie zrobić przeciągu. Setka, według Dacii, pojawia się na zegarach w 19,1 sekund. Myślę, że ten czas realnie jest nieco gorszy i zbliża się do 20 sekund.
W mieście do 60 sprawnie wyrwiemy, ale później Dacia traci jakiekolwiek chęci do przyspieszania. Podróżowanie autostradą lub ekspresówką stanowi więc małe wyzwanie. Poza tym szybsza jazda oznacza szybkie zużywanie energii.
Kluczowa kwestia - jaki zasięg oferuje Dacia Spring?
Teoretycznie przy jeździe miejskiej ma to być nawet 305 kilometrów - wszystko za sprawą baterii o pojemności 27,4 kWh. Realnie jednak wartość ta będzie znacznie mniejsza. Auto odebrałem z akumulatorem naładowanym na 75%, a komputer pokazywał około 145 kilometrów zasięgu. 15% później zasięgu zostało na 80 km. Owszem, warunki podczas testu były fatalne, tj. non-stop pracował nawiew i klimatyzacja (auto potwornie parowało w środku), a temperatura sięgała raptem 4 stopni. Myślę, że realnie można więc liczyć na około 200 kilometrów zasięgu w mieście.
Czy Dacia Spring jest warta 76 900 zł?
Moim zdaniem nie. Za takie pieniądze wolałbym kupić używanego elektryka, w tym nawet Skodę Citigo-e czy Volkswagena e-Up'a. To przyjemniejsze i bardziej dopracowane auta, które sprawiają lepsze wrażenia podczas jazdy.
Dacia Spring przypomina zlepek wielu przypadkowych części, który jakimś cudem trafił na rynek. W wydaniu Cargo może to być kapitalne auto dla miejskich kurierów wożących dokumenty lub dla dostawców jedzenia - darmowe parkowanie i możliwość jazdy buspasami to duże zalety. Prezentowane auto to wersja Business dla carsharingu (od jutra będzie już dostępne na ulicach). W takim zastosowaniu Spring także się sprawdzi, choć mam obawy co do logistyki związanej z ładowaniem. Na szczęście jest tutaj gniazdo CCS, czyli bez problemu zaliczymy szybkie ładowanie.
Wersja dla klientów indywidualnych będzie jednak niszowym produktem. Cena jest moim zdaniem zbyt wysoka względem tego, co tutaj dostajemy. Za 60 000 zł byłaby to względnie kusząca propozycja. Teraz jest to jednak po prostu ciekawostka. Warto też pamiętać, że w Polsce na żadne większe ulgi lub dofinansowania nie ma co liczyć.