Dlaczego Lamborghini nie tworzy hipersamochodu? To nie jest kwestia chęci

McLaren ma model W1, Ferrari stworzyło F80. Dlaczego Lamborghini nie podejmuje się podobnego wyzwania? Wbrew pozorom nie jest to kwestia braku odpowiednich możliwości.

  • Lamborghini tworzy unikalne serie na bazie swoich supersamochodów, ale nie próbuje zbudować hipersamochodu
  • Włoska marka twierdzi, że nie jest to kwestia braku możliwości
  • Co jest faktycznym powodem takiego stanu rzeczy?

Lamborghini ma długą historię budowy supersamochodów. W swojej ofercie miało też wiele unikalnych czteroosobowych GT. Marka z Sant'Agata Bolognese nigdy jednak nie podjęła się budowy unikalnego hipersamochodu, stojącego nad całą gamą.

Owszem, dostaliśmy takie modele jak Veneno, Centenario i wiele innych krótkich serii, głównie na bazie Aventadora. Włosi nie podjęli się jednak stworzenia rywala dla takich samochodów jak McLaren P1, czy Ferrari LaFerrari. Teraz, gdy do akcji wkraczają ich następcy, McLaren W1 i Ferrari F80, znowu padło to pytanie: "czy skusicie się na taki samochód"? Stephan Winkelmann miał krótką i treściwą odpowiedź.

Lamborghini Stephan Winkelmann

Lamborghini ma swoją strategię - i nie zamierza jej zmieniać

Top Gear dorwał Stephana Winkelmanna i zadał mu wiele trudnych pytań - w tym to o hipersamochód. Jakby nie patrzeć marka z Sant'Agata Bolognese nigdy nie skusiła się na wejście do tego świata. Dlaczego?

Odpowiedź może być dla Was zaskoczeniem. Winkelmann twierdzi, że Lamborghini musi zachować stałość w swoich działaniach. Stąd też prosty podział - Revuelto stoi na pograniczu świata supersamochodów i hipersamochodów. Dalej mamy Temerario, które w najnowszym wydaniu oferuje blisko 900 KM i jest bardzo mocne. Poza tym w ofercie jest "koń pociągowy", czyli Urus. Kolejnym samochodem, który dołączy do gamy w 2026 roku, będzie pierwszy elektryk - Lanzador. To dwudrzwiowe GT z nieco zwiększonym prześwitem.

Według Winkelmanna ta marka idealnie odnalazłaby się w świecie hipersamochodów i jest to coś, co chciałby stworzyć, Problem w tym, że taki samochód najpierw trzeba dopracować, a potem sprzedać. A ta druga kwestia wbrew pozorom nie jest prosta.

McLaren i Ferrari mogą liczyć na to, że ich flagowe modele rozejdą się jak świeże bułeczki. W przypadku tej pierwszej marki wsparciem są sukcesy w Formule 1. Ferrari ma zaś potężną historię, która działa jak magnes na klientów.

Dla Lamborghini to duża niewiadoma. Z jednej strony 200-300 takich samochodów mogłoby się rozejść w kilka chwil. Z drugiej marka z Sant'Agata Bolognese mogłaby mieć problemy takie jak Porsche, które walczyło ze sprzedażą Carrery GT i 918. Te dwa auta też bazowały na wyścigowej historii marki, a mimo to miały problem ze znalezieniem kupców, gdy trafiły na rynek.

Winkelmann skupia się więc na tym, co działa

Stąd też nacisk na sprawdzone modele. Do tego w dobie elektryfikacji, gdy przyszłość supersamochodów w obecnej formie stoi pod ogromnym znakiem zapytania, ważniejsza jest "bezpieczna gra", a tworzenie wymarzonego modelu, który mógłby okazać się wielkim problemem.