Długa lista dostępnych opcji to przeszłość. Zostanie Ci wybór wersji i pakietu
Pamiętacie te czasy, gdy można było kupić Golfa bez klimatyzacji, ale za to z podgrzewanymi fotelami? To już przeszłość.
Ostatnio z sentymentu zajrzałem do katalogów dealerskich sprzed lat. Mam duży zbiór różnych druków z czasów, gdy moi rodzice zmieniali samochody. W szafie kurzy się wciąż katalog Focusa z 1999 roku, Mondeo z 2003/2004 (po liftingu), Volvo S40, Volkswagena Golfa i Passata, a także wielu innych aut. W każdym z nich pokazano niemal każdą konfigurację samochodu, a lista opcji, które można łączyć ze sobą, niezależnie od wersji, była gigantyczna.
Stąd też te szalone wynalazki, które miały podgrzewane fotele (ale nie miały klimatyzacji), lub oferowały elementy wyposażenia z topowych wersji w najtańszym wydaniu. To był zwłaszcza urok grupy Volkswagena - możliwość tworzenia samochodów z dowolną konfiguracją wyposażenia stanowił ich powód do dumy.
Teraz możemy już zapomnieć o takich możliwościach. Kolejne marki tną listy opcji, a pojedyncze dodatki zastępują pakiety. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest bardzo prosta.
"Pakietyzacja" wyposażenia jest po prostu korzystna dla producentów. Upraszcza proces budowy samochodu
W momencie, w którym każde auto ma zupełnie inną konfigurację, proces składania samochodu staje się skomplikowany. Właściwe elementy muszą docierać na czas w konkretne miejsca, różne wersje oferują różne wiązki i mają inne detale wnętrza. To kosztuje i zajmuje czas - a producenci mają go coraz mniej.
Już od kilku lat widzimy postępują "pakietyzację". Pierwszą marką, która otwarcie powiedziała o zmianach, było Volvo. Tutaj lista opcji w zasadzie ograniczyła się do kilku dodatków, a kluczowe akcesoria spakowano w zestawy, które dokłada się do konkretnych linii wyposażenia.
Taki ruch upraszcza też gamę. Mamy, dajmy na to, trzy wersje wyposażenia, cztery pakiety, garść opcji. Stworzenie własnego samochodu jest prostsze, szybsze i wygodniejsze.
Podobny tok myślenia zaczął przyświecać Niemcom, oferującym przez lata właśnie tą wolność decyzji. Teraz nawet Audi stara się ubierać swoje auta w duże pakiety, Volkswagen także. BMW również kompresuje wyposażenie do zestawów, które są po prostu opłacalne.
Można więc powiedzieć, że Japończycy trochę wyprzedzili czasy
Tam jednak działało to inaczej - konkretna wersja oznaczała konkretne wyposażenie i nie dało się go np. dołożyć do tańszego wariantu. Teraz i tutaj pojawiają się pakiety, ale azjatyckie marki trzymają się raczej klasycznego podejścia do konfigurowania auta.
Czy to oznacza, że "szycie samochodu na miarę", z idealnie dopasowanym wyposażeniem i kolorystyką, będzie niemożliwe. Nie, ale na pewno czeka nas wiele ograniczeń. Śmiem twierdzić, że w kolejnych latach nawet większe marki zmniejszą liczbę dostępnych tapicerek do dwóch-trzech (zresztą już to widać w niektórych markach). To samo tyczy się lakierów - ich liczba kurczy się z roku na rok.