Dobry minivan to praktyczny minivan. Wybrałem 5 najciekawszych aut z tego segmentu
Minivan to słowo, które powoli przechodzi do historii, ustępując wszelkim SUV-om i crossoverom. Ten specyficzny segment dał nam jednak wiele ciekawych aut - część z nich po dziś dzień imponuje zastosowanymi rozwiązaniami. Wybrałem pięć najciekawszych modeli, wciąż budzących zainteresowanie.
Doskonale pamiętam moment, w którym słowo minivan pojawiało się absolutnie wszędzie. Były to auta modne, praktyczne i przede wszystkim przystępne cenowo. Kolejni producenci wchodzili w ten segment, starając się zaimponować rynkowi. Sprawiło to, że rywalizacja pomiędzy markami stała się wyjątkowo zacięta - a to zachęciło do eksperymentowania i tworzenia unikalnych projektów.
Śmiem twierdzić, że część z nich dziś nie wyszłaby poza stadium konceptu. Ewentualnie dział księgowości powiedziałby wprost, że „to nie przejdzie ze względu na koszty”. Mam jednak wrażenie, że jeszcze kilka lat temu, przed erą elektryfikacji, marki chętniej decydowały się na odważne i nietypowe projekty, niekoniecznie rentowne i opłacalne.
Nie była to oczywiście rozsądna strategia, ale dała nam przynajmniej kilka ciekawych aut. Tym razem wyjątkowo skupiłem się na minivanach, gdyż segment ten zwyczajnie przestaje istnieć. Kilka lat temu wybór takich aut był ogromny. Teraz zaś te auta całkowicie zniknęły, wyparte przez najróżniejsze modne crossovery.
Czy istnieje więc coś takiego jak ciekawy minivan? Owszem - oto mój wybór
Krótki spacer po „historii” tego segmentu sprawił, że wybrałem pięć najciekawszych modeli. Część z nich ma szanse stać się klasykami - i mówię to bez cienia wątpliwości.
Ford B-MAX - mały, praktyczny, ładny i bez słupka B
Ten samochód podobał mi się od momentu premiery. Ford zrobił tutaj coś naprawdę ciekawego. Otóż na platformie Fiesty udało się zbudować przestronne auto o przyjemnym dla oka wyglądzie. To jednak tylko jedna z jego wielu zalet.
Najbardziej imponujący jest fakt, że inżynierowie Forda nie tylko wcisnęli tutaj przesuwne tylne drzwi, ale przede wszystkim pozbyli się słupka B. Wymagało to oczywiście sporych wygibasów, aczkolwiek efekt końcowy stał się naprawdę imponujący.
Dobry dostęp do wnętrza oraz zapas przestrzeni sprawiły, że auto zyskało szereg fanów. Z czasem przyszedł jednak jego czas - a obecnie z taśmy produkcyjnej w zakładzie w Krajowej w Rumunii zjeżdżają jego „następcy”, czyli Ford Puma oraz Ford Ecosport.
Peugeot 1007 - sezamie, otwórz się!
Małe miejskie auto, dwudrzwiowe, z parą drzwi przesuwnych i ustawnym wnętrzem? Taki wynalazek mógł powstać wyłącznie we Francji. Peugeot 1007 w momencie premiery zaskoczył nie tylko swoim wyglądem. Wymienne kolorowe nakładki na nawiewy w kabinie, odpinana tapicerka (z łatwością można było zmienić fragmenty siedziska) sprawiły, że samochód nieco wyprzedził swoje czasy. Do tego jego atutem był właśnie dostęp do wnętrza. To coś, na co nie zdecydowała się nigdy żadna inna marka.
Nie ukrywam - Peugeot 1007 cały czas bardzo mi się podoba i budzi we mnie jakieś dziwne pożądanie. Wszystko byłoby tutaj piękne, gdyby nie system przesuwnych drzwi. Gdyby tak Francuzi zdecydowali się na zapewnienie możliwości ręcznego otwierania i zamykania, to byłoby pięknie.
Oczywiście postawiono jednak na nieco bardziej zaawansowane rozwiązanie, czyli elektrykę. W efekcie drzwi potrafiły się zaciąć lub po prostu przestawały się otwierać.
Opel Meriva drugiej generacji był niczym Rolls-Royce
Oczywiście mowa tutaj o drzwiach otwieranych „pod wiatr”. Pomysł ten w tak małym aucie był sporym zaskoczeniem. Niemiecka marka argumentowała go tym, że ułatwia to dostęp do tylnej kanapy. Montaż fotelika dziecięco stawał się dużo prostszy, a zajmowanie miejsca przez starsze osoby nie wymagało zaawansowanej ekwilibrystyki.
Tylne drzwi otwierały się pod kątem 90 stopni. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie fakt, że otwierając je razem z przednimi na ciasnym parkingu tworzyło się pułapkę na pasażerów. Odpowiednia kolejność wsiadania i wysiadania stała się więc tutaj koniecznością.
Opel Meriva
Meriva stała się już przeszłością. Jej następcą najpierw został Crossland, a teraz od pewnego czasu w ofercie mamy także stylową Mokkę. Są to jednak auta z zupełnie innej bajki.
Skoda Roomster wyglądała dziwnie, ale swego czasu była świetnym wyborem - i kusiła doskonałą ceną
Przód przeniesiony wprost z Fabii, tył zaś… no właśnie, ta część auta budziła wiele kontrowersji. Wyglądała bowiem niczym z innego samochodu. Całość połączono w dość eklektyczny, ale i praktyczny zestaw.
Przede wszystkim duże tylne okna sprawiały, że wnętrze było świetnie doświetlone. Pasażerowie, którzy podróżowali w drugim rzędzie, mieli też świetny „widok na świat’. Wygodna przesuwana kanapa i spory bagażnik to kolejne zalety.
Roomster oferował też przyzwoite silniki - od znanego 1.9 TDI, przez sprawdzoną benzynę 1.6, aż po doładowane jednostki z rodziny TSI.
Eksperyment ten zakończono po jednej generacji. Następcy brak - de facto stał się nim pokazany znacznie później Kamiq, będący SUV-em z pogranicza segmentu B i C.
Toyota Yaris Verso - brzydka, ale bardzo praktyczna! Ten minivan miał dużo zalet
Ten model tak naprawdę był japońskim autem, które jakimś cudem trafiło do europejskiej oferty. Minivan to było coś, co każdy producent musiał posiadać w ofercie. Toyota sięgnęła więc po sprawdzony i gotowy samochód.
Nie ukrywajmy - najpiękniejszy to on nie był. Charakterystyczna pudełkowata sylwetka i wielkie przednie lampy tworzyły dość dziwny zestaw. Yarisowi Verso nie da się odmówić jednak jednej rzeczy - był bajecznie praktyczny.
Kanapa nie tylko składała się, ale także w dość prosty sposób mogła zostać wymontowana. W takiej sytuacji zyskiwaliśmy obszerny kufer, który dzięki ustawnym kształtom zamieniał ten samochód w małego dostawczaka. Na niektórych rynkach dostępne były nawet zestawy „kempingowe”, które przerabiały tą przestrzeń na małą mobilną sypialnię.
Toyota Yaris Verso oczywiście zakończyła swój żywot w Europie po jednej generacji. W Japonii na bazie tego modelu konsekwentnie budowano małe vany, pożądane przez klientów w kraju kwitnącej wiśni. Tymczasem my po latach dostaliśmy Yarisa Cross, który to z marszu stał się bestsellerem w wielu krajach.
Czemu minivan to coś, co umarło?
Odpowiedź jest prosta - auta te zyskały wizerunek nudnych i nijakich samochodów dla rodzin. Działy marketingu nie miały pola do popisu, aby nadać im charakteru, który byłby pożądany przez klientów. Szybko okazało się, że crossovery są po prostu dużo bardziej atrakcyjne dla klientów - nawet pomimo swojej zwyczajności i mniejszej praktyczności, niż ich poprzednicy.