DS 4 - TEST. Ten samochód byłby świetną... Lancią

Francuzi dokonali wyjątkowej rzeczy. Otóż najnowsze dziecko marki DS, model DS 4, byłby naprawdę fenomenalnym autem - gdyby tylko pojawiło się tam logo Lancii.

Francuzi ewidentnie lubią brnąć pod prąd. I to się chwali, gdyż ich kreatywność dała nam wiele ciekawych i niepowtarzalnych aut. Niestety, w przypadku nowych aut pojawia się pewien problem, gdyż ta pomysłowość zderza się z brutalną rzeczywistością w postaci działu księgowości. Jeśli szukacie przykładu, to najlepszym będzie nowy DS 4.

Dlaczego? Otóż ten samochód kryje w sobie naprawdę duży potencjał, który zmarnowano garścią niedociągnięć. Co więcej, jedną z największych barier, z jaką musi się zmierzyć, jest logotyp na masce i kierownicy.

DS 4 RIVOLI TEST

DS 4 byłoby świetną nową Lancią

I mówię to absolutnie szczerze. Lancia ma powrócić pod skrzydłami koncernu Stellantis, a DS będzie pozycjonowany na równi z włoską marką. Myślę, że gdyby do fuzji PSA i FCA doszło kilka lat wcześniej, to nikt nie podejmowałby się wyzwania w postaci wydzielenia DS-a z gamy Citroena.

To był moim zdaniem pierwszy błędny krok Francuzów. Kolejnym był fakt, iż DS nie oferował niczego oryginalnego. Wciąż pozostawał nieco lepszym wydaniem tego, co znamy już z innych aut grupy.

DS 7, DS 3 i teraz DS 4 to tak naprawdę to wyczekiwane "nowe rozdanie", które miało ugruntować drogę do sukcesu. Problem w tym, że tak naprawdę nie zyskujemy tutaj niczego unikalnego. Gdyby te auta powstały na nowej platformie i były wyłącznie elektrykami, to mielibyśmy furtkę do tworzenia ciekawej marki.

Tymczasem DS to tak naprawdę inne produkty dawnego PSA w przebraniu premium. Oferują więcej, co dostrzega coraz więcej osób, aczkolwiek liczba sprzedanych egzemplarzy wciąż pokazuje, że przed marką długa droga.

A idealnym skrótem w tym miejscu byłoby właśnie opakowanie tego auta w logotypy Lancii. Kilka zmian frontu i tyłu, może inna kierownica i gotowe - mamy powrót marki, która jest znana i ceniona przez wiele osób.

Oczywiście Lancia kojarzy się z motorsportem, aczkolwiek większość seryjnych modeli była raczej daleka od sportowego charakteru. Wręcz przeciwnie, mówimy o samochodach wygodnych i oferujących otoczkę luksusu.

DS 4 RIVOLI TEST

Kojarzycie te memy z rysunkiem konia, który ktoś na szybko dokończył?

Myślę, że to co doskwiera DS-owi, w Lancii by tak nie wadziło. Wsiadając za kierownicę doceniłem świetnie wykończony tunel środkowy i przyjemną tapicerkę foteli. Nie wiem tylko dlaczego pozostawiono typowy dla Citroenów i Peugeotów plastik w górnych partiach kokpitu. Zupełnie on tutaj nie pasuje i swoją fakturą przypomina, że pod spodem kryje się konstrukcja dostępna też z innymi znaczkami.

Problemem jest też fakt, że naczelny księgowy grupy Stellantis, czyli Carlos Tavares, ewidentnie podciął skrzydła designerom. Dostajemy więc fenomenalny ekran systemu multimedialnego, który wspomaga dziwny i nieco niepotrzebny dotykowy ekran na tunelu środkowym. Można powiedzieć, że pełni on rolę "myszki", prowadzącej do skrótów do danych funkcji.

DS 4 RIVOLI TEST

I nie wiedzieć czemu zestaw zegarów korzysta z ekranu o znacznie gorszej jakości, bardzo małego i nieczytelnego. Przypomina mi to popularne memy z pięknie narysowanym koniem, którego ktoś "na szybko" dokończył. Kontrast pomiędzy tymi ekranami jest zaskakujący i stanowi naprawdę duży zawód.

Wróćmy jeszcze na chwilę do tego dodatkowego wyświetlacza ułatwiającego... obsługę wyświetlacza. W Peugeocie rozwiązano to jednak lepiej, wprowadzając drugi wąski ekran z kafelkami przenoszącymi nas do wybranych ustawień. Jest on dużo wygodniejszy w obsłudze i jednocześnie prezentuje się ciekawiej.

Szczerze mówiąc rozwiązanie z DS-a zdaje się być najbardziej bezużytecznym udogodnieniem, z jakim miałem do czynienia od dłuższego czasu.

Pewne elementy mogłyby już się zmienić

Wiem, że na przykład dźwigienki kierunkowskazów i wycieraczek nie są tym, w co trzeba inwestować. Jednak po tylu latach auta z dawnej grupy PSA mogłyby dostawać coś nowego, ładniejszego i przyjemniejszego w obsłudze. Cały komputer pokładowy, wraz ze sterowaniem, w zasadzie nie zmienił się od ponad 15 lat. Czy to nie jest dobry moment, aby wprowadzić tutaj odrobinę świeżości?

DS 4 nie jest też zbyt przestronnym autem

Można śmiało powiedzieć, że ilość miejsca na tylnej kanapie jest mocno rozczarowująca. W Peugeocie 308 dostajemy więcej cennych centymetrów, co ułatwia podróż w trzy lub cztery osoby. Tymczasem tutaj wyższe osoby nie tylko wciskają swoje kolana w fotel kierowcy lub pasażera, ale i ich głowy spotykają się z podsufitką.

Bagażnik także nie należy do największych i najprzestronniejszych. Weekendowe bagaże zmieszczą się bez problemu, ale pakowanie na dłuższy wyjazd może wymagać skorzystania z tylnej kanapy.

Tym samym pokuszę się o stwierdzenie, że DS 4 jest przedziwnym hatchbackiem, gdzie tylne drzwi i kanapa pełnią rolę dodatkowego bagażnika. Naprawdę nie chciałbym tam spędzić dłuższej trasy.

Miło zaskoczyły mnie za to właściwości jezdne. DS 4 nie udaje czegoś, czym nie jest

Francuzi postawili tutaj na wybitnie komfortowe nastawy zawieszenia. I chwała im za to! W dobie tworzenia "sportowego" charakteru w niemal każdym aucie, DS 4 staje się miłą odskocznią. Zawieszenie bardzo miękko resoruje wszelkie nierówności, a auto lekko buja się w zakrętach. Czuć też tendencję do nurkowania, na co warto brać poprawkę.

Oczywiście nieco cierpi na tym przyczepność w zakrętach i stabilność podczas wykonywania szybkich manewrów. Nad kierowcą czuwa jednak elektronika, która szybko reaguje w kryzysowych sytuacjach. W praktyce jednak ciężko jest do nich doprowadzić, gdyż to auto zupełnie nie zachęca do dynamicznej jazdy.

Napęd hybrydowy doskonale sprawdza się podczas płynnego pokonywania kilometrów, w mieście i poza nim. Z naładowaną baterią bez większego problemu pokonałem 52 kilometry, nim do akcji wkroczył silnik benzynowy.

W trybie hybrydowym i przy rozładowanej baterii auto także nie zawodziło. Czuć lekki ubytek dynamiki, aczkolwiek nie jest to coś, co skreśla ten samochód. Jednocześnie w mieście ekonomia wciąż cieszy, gdyż jednostka spalinowa wyłącza się możliwie najczęściej, a silnik elektryczny stara się ciągnąć auto w każdej możliwej sytuacji.

przy 100 km/h: 5,3 l/100 km
przy 120 km/h: 6,8 l/100 km
przy 140 km/h: 8,2 l/100 km
w mieście (rozładowana bateria): 5,8-9,7 l/100 km

Oczywiście zbyt kolorowo być nie może. Francuska marka ewidentnie "przespała" etap dostrajania pracy układu hamulcowego. Nie wiem, czy jest to kwestia współpracy z układem rekuperacji, czy też błąd w sztuce, ale czułość pedału hamulca potrafi doprowadzić do szewskiej pasji.

Wyczucie pracy całego układu jak i dziwne "mocniejsze" hamowanie, pojawiające się przy niezmienionej sile nacisku na pedał w ostatniej fazie, jest naprawdę męczące. Ten sam problem trapił także hybrydowego Peugeota 308, co wskazuje na specyficzne działanie komponentów układu.

Na koniec podyskutujmy o wyglądzie

Mam z tym autem spory problem. Otóż DS 4 wygląda dobrze, ale w niczym nie wyróżnia się z tłumu. Powiem więcej - im dłużej na niego patrzę, tym więcej Peugeota 308 dostrzegam. Wąskie tylne lampy? Są. Charakterystyczne "ledowe wąsy" z przodu? Owszem. Wyraziste przetłoczenia z boku? Tych też nie zabrakło.

Jednocześnie DS-owi brakuje indywidualnego charakteru. Mam wrażenie, że Francuzi naprawdę na siłę szukają dla niej miejsca na rynku, próbując nas przekonać nowymi produktami.

Patrząc jednak na portfolio marki dochodzę do wniosku, że jest to misja, która raczej nie ma szans na powodzenie. I gdyby tak Stellantis powstał te 2-3 lata wcześniej, to DS 4 byłby idealną nową Lancią.

Po cichu liczę teraz na to, że nowe modele Lancii, które poznamy już za dwa lata, będą naprawdę cieszyły oko. To marka, która zasługuje na happy-end, odebrany jej przez władze FCA za sprawą dość specyficznego zarządzania grupą.

I jeszcze jedno. Wiecie ile kosztuje DS 4?

Dokładnie 119 400 złotych w bazowej wersji Bastille, oferującej znacznie skromniejsze wyposażenie. Nie uświadczycie tutaj chociażby dobrych świateł LED MATRIX (naprawdę skuteczne), tapicerki ze skóry czy topowych multimediów. Co więcej, pod maską znajduje się wówczas silnik 1.2 PureTech o mocy 130 KM, spięty z automatem.

225-konna hybryda wymaga wydania co najmniej niecałych 168 000 złotych w wydaniu TROCADERO. Wariant RIVOLI, zamykający ofertę, kosztuje zaś aż 213 400 złotych. Biała tapicerka wymaga dodania kolejnych 13 000 złotych, a biały perłowy lakier wyceniono na 3 000 złotych.

W egzemplarzy testowym pojawił się także szklany dach za 4 500 złotych, system nagłośnienia FOCAL za 4 500 złotych (niestety przeciętnie grający), dostęp bezkluczykowy z otwieraną elektrycznie pokrywą bagażnika (5 200 złotych) i układ NIGHT VISION za ponad 8 000 złotych.

W efekcie auto wyceniono na ponad ćwierć miliona złotych (252 500 zł). Powiem to wprost - to za dużo. Naprawdę, wiedząc, że w zasadzie to samo dostanę w Peugeocie 308 (bez kilku "luksusowych" dodatków) za niecałe 195 000 złotych sprawia, że lista zalet DS-a w zasadzie przestaje istnieć.

Zbyt duże pokrewieństwo z Peugeotem oraz de facto brak historii stojącej za marką (nawet pomimo kultowego DS-a z logo Citroena) sprawia, że DS 4 staje się odlotową propozycją dla indywidualistów. Innego powodu, który motywowałby do zakupu, po prostu nie widzę.