Sezon na "ała, jaka dziura!" uznaję za otwarty. Stan naszych dróg jest tragiczny
Poruszanie się po drogach znowu przypomina podróż przez pole minowe. Laserowym spojrzeniem skanujemy drogę, a ręce w ekspresowym tempie obracają kierownicą, aby nie zaparkować żadnym z kół w jednej z wielu dziur. Stan dróg, jak to zwykle bywa w zimie, znowu osiągnął nowe dno. Mam jednak wrażenie, że dawno nie było tak źle jak w tym roku.
Jako właściciel samochodu, który ma bardzo twarde zawieszenie i duże felgi z oponami o niskim profilu, czuję się teraz niczym żołnierz na poligonie. Tak mniej więcej wygląda jazda po Warszawie i po drogach w Polsce. Ich stan jest absolutnie tragiczny, a słowo dziura nabiera tutaj nowego znaczenia. To coś, do czego teoretycznie przywykliśmy. Teoretycznie, gdyż w praktyce można odnieść wrażenie, że jest gorzej niż zwykle. I widzę to nie tylko ja - sporo osób, nawet nie interesujących się motoryzacją, zauważa pogorszenie sytuacji.
Winna jest temu oczywiście nasza narodowa bylejakość. Dziura na dziurze to coś, do czego przywykliśmy
Nie od dzisiaj wiadomo, że wiele dróg w naszym kraju, zwłaszcza w miastach, składa się głównie z dziur. Te od lat są po prostu łatane "na szybko", aby kierowcy byli zadowoleni. I tak to trwa sobie od lat. Jedna łata puści, to zrobi się nową. A potem kolejną. I kolejną, Tak oto tworzy nam się piękny stożek warstw, który standardowo przy minimalnie gorszej pogodzie po prostu puszcza.
Wystarczy deszcz, później mróz, a na koniec ocieplenie, aby drogi były pełne rozrzuconych kawałków wyrwanej nawierzchni. To zjawisko jest teraz dużo bardziej spotęgowane, gdyż jeździmy autami ciężkimi jak nigdy. SUV-y, hybrydy PHEV i elektryki dorzucają swoje cegiełki do zniszczeń na drogach. Problem w tym, że technologie naprawiania nie nadążają za zmianami w parku maszynowym.
Dziura w drodze doprowadziła do uszkodzenia koła. Co mogę zrobić?
Tutaj zaczynają się schody. Patrząc na artykuł 415 Kodeksu cywilnego, który mówi, że za szkodę odpowiedzialny jest ten, kto wyrządził szkodę na skutek swojego zaniechania lub działania, należy wskazać zarządcę drogi.
To jednak dopiero pierwszy etap. Jeśli tetris wokół dziur nie przyniósł efektów, a Wy zostaliście z uszkodzoną felgą i rozerwaną oponą, to musicie udowodnić, że ta konkretna podła dziura była winowajcą zdarzenia. Wzywacie więc policje i liczycie na to, że patrol przyjedzie w ciągu godziny, a nie pięciu.
Mając notatkę policyjną jesteśmy już w połowie drogi do sukcesu. Potem zostaje zgłosić sprawę do ubezpieczyciela danego odcinka (ustalając wcześniej kto nim zarządza). Odszkodowanie może być jednak niższe, więc tutaj awaryjnie potrzebna będzie ekspertyza rzeczoznawcy. W końcu wraz z kołem uszkodzeniu może ulec zawieszenie.
Uważajcie na siebie i dokładnie obserwujcie jezdnię
Nikt nie chce zacząć nowego roku od spotkania z dziurą, lawety i kilku godzin nerwów. Kto wie, może kiedyś doczekamy się nawierzchni, które wytrzymają polskie warunki atmosferyczne.