Tak wygląda pierwszy elektryczny Jeep. Stellantis odkrywa karty dotyczące przyszłości
Oto pierwszy w historii produkcyjny elektryczny Jeep. Stellantis przedstawiło zapowiedź tego modelu wraz z planami na najbliższe lata.
Niektórzy twierdzą, że Carlos Tavares to idealny księgowy. Co jak co, ale szef koncernu Stellantis doskonale wie jak ciąć koszty i maksymalizować przychody. Dzisiaj ogłosił on plany dotyczące przyszłości koncernu - i przy okazji odkrył wiele ciekawych kart. Oto co warto wiedzieć na ten temat.
Po pierwsze - Stellantis oczywiście stawia na elektryfikację. Pomogą w tym nowe platformy, nie musimy martwić się też o różnorodność
To jedno z odważniejszych stwierdzeń, z którymi spotkaliśmy się podczas dzisiejszej konferencji. Stellantis nie boi się sytuacji, w której jedna konstrukcja sprawi, że auta "różnych marek" staną się niemal identyczne.
Inżynierowie mają sprawić, że każdy samochód będzie inny. I choć Lancia, Alfa Romeo i Jeep mogą mieć te same podzespoły, to jednak pozostaną skrajnie różnymi pojazdami.
Niebawem wszystkie nowe auta będą opierały się o konstrukcje z rodziny STLA. Cztery rozmiary płyty podłogowej, różne pojemności baterii, szereg nowych możliwości - to wszystko obiecuje koncern. Najmniejsza płyta, STLA Small, ma oferować w autach do 500 kilometrów zasięgu. Wersja Medium odda 700 kilometrów zasięgu, a STLA Large nawet 800 kilometrów. Tyle samo zapewni płyta STLA Frame, czyli konstrukcja ramowa, do terenówek i pickupów.
Poza tym cyferki w slajdach są bardzo imponujące. Do 2030 roku Stellantis chce mieć aż 75 różnych aut elektrycznych w ofercie, a do tego łącznie wprowadzi aż 100 nowych pojazdów na rynek. Przy tej mnogości marek w jednym worku nie będzie to wielkim wyzwaniem
Ciekawiej wygląda natomiast mix sprzedaży. W Europie planuje się, że za 8 lat 100% sprzedaży stanowić będą elektryki - co do joty. W USA jest to "tylko" 50%, co i tak stanowi znaczny wzrost względem obecnych wartości.
Łączne przychody mają sięgać 300 miliardów euro, a faktyczny zysk operacyjny przekroczy procentowo dwucyfrowe wartości.
Po drugie - elektryczny Jeep staje się rzeczywistością i wygląda bardzo dobrze
Tak, Stellantis jakby nigdy nic pokazał to auto podczas konferencji. Czy tak będzie wyglądała finalna wersja produkcyjna? Wszystko na to wskazuje. Warto pamiętać, że mówimy tutaj o SUV-ie, który zjedzie z linii produkcyjnej w Tychach. Towarzyszyć mu będzie kuzyn tego auta z logiem Alfy Romeo oraz Fiata.
elektryczny Jeep Stellantis
Po trzecie - łączne możliwości produkcyjne baterii wzrosną do 400 GWh
To wzrost o 140 GWh względem uprzednio podawanych wartości. Stellantis nie boi się celować wysoko i wszystko wskazuje na to, że ten koncern jest gotowy dopiąć swego i dowieźć takie wyniki.
Co ciekawe obok aut na prąd rozwijany jest też wodór. Ta technologia będzie rozwijana w średniej wielkości dostawczakach, zaś z nich trafi do większych aut użytkowych oraz do ciężarówek - także w USA.
Po czwarte - autonomia!
Choć dla nas to elektryczny Jeep był "gwoździem programu", to jednak Stellantis dużo bardziej chwali się technologiami. Już w 2024 roku do aut tej marki trafi funkcja auto drive (autonomia poziomu trzeciego), opracowywana wraz z BMW. Pozwoli ona nie tylko "puścić kierownicę", ale także oderwać wzrok od jezdni.
Rozwiązania poziomu czwartego, lokowane w kategorii "delivery as a service), mają trafić na rynek w 2027 roku i są tworzone z Waymo.