Elektryki wymagają dalszego wsparcia
Subsydia do samochodów elektrycznych są oferowane w wielu krajach Europy. Dzięki nim transformacja napędowa przyspiesza. Przykładem może być Norwegia, która osiągnęła założony cel, a liczba rejestracji nowych samochodów na prąd wynosi niemal 90 proc.
W temacie pojazdów elektrycznych jest wiele mitów. Powtarzanymi niczym mantra są „że się palą”, „nigdzie nimi nie dojedziemy” albo „nie ma gdzie ich ładować”. Jak pokazuje coraz więcej wypraw po Europie i nie tylko, doniesień ekspertów oraz samych użytkowników, nie są to prawdziwe informacje.
To jednak wpływa na to jak pojazdy z silnikami elektrycznymi są postrzegane.
Jest to jeden z powodów, dlaczego konieczne jest wsparcie wchodzącej technologii, która mimo tak naprawdę niecałych 15 lat już osiągnęła kilkanaście procent udziału w parku pojazdów na świecie. Nie wszędzie jednak sprzedaż jest rozłożona równomiernie. Kraje takie jak m.in. Polska czy ogólnie region Środkowo-Wschodniej Europy rozwija się pod tym względem wolniej, mimo miesięcznych rejestracji na poziomie ok. 1,5-2 tys. sztuk (dane dla Polski).
Utrzymanie oraz zwiększenie tego odsetku jest niezbędne, jeżeli nadal celem pozostaje zmniejszenie udziału transportu w emisji dwutlenku węgla – obecnie transportu odpowiada ok. 1/5 globalnych emisji dwutlenku węgla (jednego z głównych gazów cieplarnianych). Stymulatorem rynku pozostają subsydia do pojazdów elektrycznych i wodorowych.
Zgodnie z przyjętymi założeniami programu „Mój Elektryk”, osoby kupujące nowe elektryki mogą skorzystać ze wsparcia w wysokości do 18,75 tys. zł (klienci indywidualni), 27 tys. zł (klienci biznesowi oraz posiadacze karty dużej rodziny) lub 70 tys. zł (firmy wybierające samochód dostawczy spełniające warunki programu). W zależności od przyjętego wariantu wprowadzony jest również górny limit ceny pojazdu, który waha się od 225 tys. zł (klienci indywidualni bez karty dużej rodziny oraz firmy zwolnione z VAT) do nawet 276 750 zł (opcja przy 100 proc. odliczeniu VAT).
Według danych Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który zarządza programem „Mój Elektryk”, od początku jego funkcjonowania zainteresowani złożyli już ponad 13,2 tysiąca wniosków o subsydia do pojazdów elektrycznych, na kwotę niemal 489 milionów złotych. Głównym odbiorcą są przede wszystkim klienci firmowi, którzy odpowiadają za ponad 75 proc. zgłoszeń.
– Ponad 70% rejestrowanych w Polsce nowych samochodów, to samochody kupowane przez firmy i przedsiębiorców – rozkład dopłat do nowych samochodów elektrycznych jest więc zupełnie naturalny. Do popularyzacji elektromobilności potrzebne są dopłaty także do aut używanych, których każdego miesiąca rejestruje się w Polsce około 7 razy więcej niż nowych – mówi Łukasz Juskowiak, head of marketing w OTOMOTO.
Bez wątpienia subsydia do elektryków są elementem, który może przekonać do wyboru tego rodzaju napędu
Pojawiają się jednak głosy ekspertów, zwracających uwagę na konieczność przemodelowania zasad i limitów programu, aby dostosować go do obecnych cen rynkowych.
– W ramach PSPA podejmowaliśmy i podejmujemy szereg działań, które miały na celu optymalizację założeń programu "Mój Elektryk". Podczas wspólnych posiedzeń Komitetów ds. Instytucji Finansowych oraz Motoryzacyjnego, jak również dedykowanych warsztatów w całości poświęconych programowi "Mój Elektryk", w których brali udział przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Srodowiska, Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz branży, rozmawialiśmy o dostosowaniu programów wsparcia sektora e-mobility do realiów rynkowych. Szereg postulatów został podczas ww. spotkań przedstawiony i szczegółowo omówiony. Jednym z nich jest oczywiście możliwości podniesienia ceny maksymalnej. Pozostajemy od wielu miesięcy w stałym dialogu zarówno z administracją centralną, jak i Narodowym Funduszem. Jednocześnie zwracamy uwagę, że na obecnym etapie wydatkowania środków dużo ważniejsze jest zapewnienie kontynuacji programu po wyczerpaniu obecnej alokacji, co nastąpi najprawomocniej już w pierwszej połowie 2024 roku. Pozostałe zmiany są oczywiście warte zaadresowania w odpowiednim czasie i na odpowiednim poziomie – komentuje Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA / Prezydent AVERE
Biorąc jednak pod uwagę jak wygląda sytuacja w krajach zachodniej Europy, gdzie np. w Niemczech, według danych ACEA, na koniec 2022 roku poruszało się 1,09 mln elektrycznych samochodów, a w Wielkiej Brytanii i Francji ten odsetek wynosił odpowiednio 642 i 606 tys. sztuk, w naszym kraju jest bardzo dużo do nadrobienia. Zgodnie z najnowszym Licznikiem Elektromobilności prowadzonym przez PZPM i PSPA, w Polsce zarejestrowanych jest dopiero 42 265 pojazdów na prąd (dane na koniec lipca br.).
Jeżeli zatem mamy osiągnąć poziom zbliżony do rynku Niemieckiego lub Francuskiego konieczne jest utrzymanie wsparcia oraz benefitów płynących z użytkowania samochodów elektrycznych oraz co ważniejsze dalsza edukacja społeczeństwa, która mimo lat nadal jest na bardzo niskim poziomie.
Potwierdzają to badania
Z Barometru Nowej Mobilności wynika, że 98 proc. kierowców pojazdów konwencjonalnych w Polsce przyznaje, że stan ich wiedzy nie pozwoliłby na podjęcie decyzji o przejściu na elektromobilność. 96 proc. nie wie, jak korzystać z ładowarek, 79 proc. deklaruje brak wiedzy dotyczącej kosztów eksploatacji, 77 proc. w ogóle nie pojmuje zasady działania pojazdów tego typu, a 65 proc. nie zna przywilejów (buspasy) i benefitów (dopłaty do zakupu). Tymczasem, 96 proc. kierowców, którzy mieli okazję po raz pierwszy testować samochód elektryczny jest pozytywnie zaskoczonych jego cechami użytkowymi. 9 na 10 kierowców EV w Europie (92 proc.) jest zadowolonych ze swojego wyboru, a każdy z nich przekonuje kolejne 3 osoby do elektromobilności.